Dwa Oświecenia. Polacy, Żydzi i ich drogi do nowoczesności

O UPADKU PRZEMYSŁU I MIAST W POLSCE PRZEZ WAWRZYŃCA SUROWIECKIEGO. POZNAŃ, NAKŁADEM I DRUKIEM J. I. KRASZEWSKIEGO DR. W. ŁEBIŃSKI. 1886. UWAGI OGÓLNE. Gdzie się podziały ludne owe miasta, które niegdyś kwitnęły w Polsce; gdzie przemysł, który ożywiał i ubogacał kraj cały ; gdzie owa obyczajność i nauki, z których kiedyś Polacy słynęli w Europie; gdzie potęga, przed którą drżały najstraszniejsze narody świata ! Niestety ! zniknęło wszystko, z dziejów i z smutnych tylko śladów domyślać się dziś musimy, czem byli szanowni nasi przodkowie. Zacierając wstyd znikczemnienia własnego, choćbyśmy chcieli ukrywać przed światem dawną ich wielkość próżneby były nasze usiłowania; niewątpliwe podania, okazałe zabytki, sławne dzieła, nie dadzą się nigdy ukryć przed okiem bacznego postrzegacza. Te zwaliska licznych miast krajowych, te łomy ogromnych niegdyś gmachów, reszty odwiecznych murów, gruzy kosztownych zamków, wyspy robione na bezdennych jeziorach, głębokie przekopy, potężne wały; te ślady brózd i zagonów wśród puszcz czarnych, te obszerne stawy ręką ludzką zdziałane, spławne niegdyś rzeki, dziś zarosłe kępami, znikłe ślady i imiona kwitnących przedtem osad, tak mocnemi są pamiątkami dawnej chwały Polaków, że ich ani czas, ani potęga, ani zazdrość ludzka zatrzeć nie potrafi. jak podobne dzieła same utworzyć się nie mogły, tak utworzenie ich nie było bez celu: nikt nie raduje odwiecznych lasów na żniwne pola, tylko w potrzebie i w nadziei pewnych zysków; nikt nie osusza bagna, nie kopie stawów, dopóki mu sama natura dostarcza wszystkiego. Naród który buduje kosztowne zamki, okazałe gmachy, liczne miasta, musi koniecznie być ludny, zamożny w dostatki; musi mieć zdatność potrzebną do wygotowania przedsięwzięć podobnych; musi mieć pewne sposoby do utrzymywania w nich życia wygodnego; słowem, naród który na takowe dzieła odważa swój przemysł i dostatki, musi wprzódy wybrnąć ze stanu, który zowiemy dzikim, ciemnym i nieuobyczajonym ; musi wprzód opływać w to wszystko, co mu istotnie jest potrzebnem do dobrego bytu. tak jest, naród polski był z dawna ludny, uobyczajony, rządny i zamożny; bo ziemia, którą od tysiąca kilku set lat ciągle posiada, wszędzie tego dowodzi. Dlatego dzikie puszcze przerabiał na urodzajne pola, że plony ich były mu potrzebne, i nagradzały łożoną pracę, dla tego czyścił splawne rzeki, i budował na nich statki, że mógł obcym udzielać swoich dostatków; dla tego osiadał liczne miasta, że mu nie brakowało ani funduszu, ani środków żywienia się w nich z przemysłn, rękodzieł, handlu i kunsztów. Kto zna dzieje ludów ziemskich, i przyzwyczajony jest zważać stopniowy ich wzrost od dzieciństwa, aż do dojrzałości, z samych zabytków dzieł, domyśla się bez pomyłki, czem kiedy był który. Ale czemuż to dziś patrzeć musimy na smutny obraz zmienionej Ojczyzny? za cóż obszerne owe pola, które niegdyś bujnym pyszniły się plonem, okrywają teraz ponure bory.? Czemu kwitnęco przedtem łęki, przezroczyste jeziora, spławne rzeki, przemieniły się w trzęsawiska i zaraźliwe bagna? Czemuż tam, gdzie ongi w ludnych osadach miast, panowało życie, wesołość i dostatek, czołga się dziś smutek, nędza i śmierć wybladła? Okazałe zabytki dawnego ich przepychu, leżę teraz w okropnych zwaliskach, zasłane brudami i wiecznym barłogiem. Stek obmierzłych gadów, gotujęc w nich jady, truje dziś naokoło zdrowe powietrze i zabija znikczemniałe wnuki w samych przybytkach wygód i szczęścia ich przodków. Nędzne chaty, klecone z uratowanych szczętków przedwiecznych zapasów, zastępuję miejsca okazałych i chędogich niegdyś domów. Wy więdły mieszkaniec, pasujac się z niedostatkiem i głodem, wycięga z nich po wsparcie ręce sposobne do pracy i przemysłu. Taki dziś jest obraz kraju i miast naszych; wszędzie nam wystawia smutny widok spustoszeń, wszędzie na pierwszy rzut oka snuję się z niego niepocieszne wróżby na przyszłość ! Nie traćmy jednak nadziei ! Ojczyzna nasza może łatwo powstać z swój nikczemności; jest to obraz zgłodniałego młodzieńca, który podkarmiony starannę rękę, prędko odzyska krzepkie siły i wesprze potężnie swego dobroczyńcę. Wszystko czeka na szczęśliwe to zdarzenie; mieszkańcy miast, majęc niestarte jeszcze dla przemysłu i dobrego bytu swych przodków, gotowi aa zawsze pójść za ich przykładem, byle tylko mocniejsze ramię zajęło się uprzątnieniem tych zawad, jakie im położyła przemoc i twarde wieki; gotowi są ulepszyć swój los przez pracę, rękodzieła i handel, byle im odgarniono źródła, wskazano środki, zapewniono nieodzownie własność z wolnością ; upadek wyzuł ich z sposobów ratunku, ale im nie odjął chęci podźwignienia się na nowo. Jeśli tak długo gnuśnieją w nieczynności, to tylko dla tego, że przyczyny, które ich wtrąciły w ten stan opłakany, jeszcze im dotąd dokuczają. Tych to przyczyn wyśledzenie jest zamiarem moim, a uprzątanie ich zawiśnie od okoliczności i środków, jakich się chwyci rząd krajowy. Dopóki narody mniej były liczne, dopóki nie znały tych potrzeb, które im dziś stały się nieodbytemi, dopóty stan ich nie znajdował się wystawionym, ani na tak częste zmiany, ani na tak dolegliwe wypadki. Zawisłe po większej części od samej natury, z jej tylko rąk spodziewać się mogły dobra lub złego. Ta troskliwa matka, choć niekiedy surowo ukarze swe dzieci, skoro się ułaskawi, goi w monencie ich rany balzamem pociechy. W tym stanie, jak każdy człowiek w szczególności, tak całe towarzystwa osobne, mogąc się łatwiej obywać bez drugich, rzadko z niemi dzieliły szczęście lub nieszczęście. Skutki błędów, upadku lub zdrożności jednego, mało kiedy dosięgały drugich ; każdy przeto z osobna, zajęty staraniem około własnego dobra, nie miał nieuchronnej potrzeby wglądania w sprawy i postępki sąsiada. Z rozmnożeniem się rodów ludzkich, z rozkrzewieniem ich potrzeb i światła, z zepsuciem obyczajów, zmieniła się pierwotna ta postać rzeczy: człowiek i całe narody zaczęły więcej zależeć od siebie, los i postępki jednego, dotykając swym wplywem zarazem wielu, nie mogły już odtąd być obojętnemi dla innych. W nawale i ścisku powszechnym, miłość własna, nieuwaga, lub złość jednych tamując drogę do szczęścia drugim, rodziła zamieszanie, w którem ginęli słabi, a wszyscy cierpieli nadaremnie. Temu nieporządkowi trzeba było zaradzić ; zatem tak towarzystwa osobne, jako też i narody poczęły się zmawiać na pewne prawidła, wedle których, pod odpowiedzialnością, miały być kiorowane sprawy ich i postępki. Ponieważ w nowem tern położeniu każdy postrzegał, że własne jego szczęście i spokojność, zawisła od szczęścia i spokojności drugich; że bez ich pomocy ani mógł dogodzić licznym swym potrzebom, ani ulepszyć bytu, do jakiego wzywała go wrodzona skłonność; ponieważ widział, że od drugich tyle tylko spodziewać się mógł pomocy, o ile im do tego pozostawało środków, lub ile sobie na nie umiał zarobić ; ztąd nie tylko los i interes cudzy tak uważać począł, jak swój własny, ale nadto takowe przeświadczenie wzywało go z jednej strony do łączenia swych sił z drugiemi, końcem uprzątania zawad tamujących czyjekolwiek szczęście ; z drugiéj do szukania środków, aby się wszystkim dobrze działo. Tym to sposobem dobro i interes jednego, stał się interesem ogółu, wszyscy sobie nawzajem zapewniali wsparcie, i nikt, bez obrażenia innych nie mógł ani się rządzić, ani co przedsiębrać ze szkody czyją. Dla uniknienia własnego niebezpieczeństwa, każdy się obowiązał zasłaniać w złym razie sąsiada, a dla zapewnienia powszechnej spokojności, postanowił sklubiać tak swoje, jako też i cudze postępki. Wyświadczone sobie przysługi musiał odtąd uważać jako dług, który albo wiernie należało odpłacać wzajemnością, albo ściągać na siebie karę nierzetelnego dłużnika. Z takowych pobudek, i na takich zasadach skojarzył się szczęśliwy związek między osobami i ludami, a z niego wypłynęły wszystkie te prawa i obowiązki, które dziś stanowią szczęście i spokojność na ziemi. Jak przez wierne ich wypełnianie rosną i kwitną jedne narody, tak przez ich zaniedbanie niszczeją, upadają i giną drugie. kraj składający dziś osobny naród, w niczem się nie różni od wielkiego gospodarstwa, w którem z jednej strony wiele jest rąk do pracy, i wiele potrzeb, a z drugiej wiele źródeł do ich zaspokojenia. Mądry gospodarz, rozpoznawszy dokładnie własności swej dziedziny, odkrywszy wszelkie źródła dochodów, i zważywszy ogół potrzeb swych czeladzi, stawia każdego, w miarę sił i zdolności, na swoje miejsce, pokazując i ucząc, co ma czynić. Każdy tam zajęty obrabianiem przeznaczonego sobie wydziału, albo przysposabia środki do działania drugim, albo przyczynia się do wygód i dostatków dla całej familii. Tym sposobem pracując każdy z osobna, wszyscy zarazem zmierzają zgodnie do jednego celu, zapewniają sobie nawzajem wszelkie potrzeby, i ulepszają coraz więcej byt własny. Gdy jedni chodują zwierzęta, pielęgnują rośliny, drudzy przerabiają je na użytek powszechny, tkają odzież, kują lemiesz, stawiają chaty ; inni zbywające dostatki przenoszą tam, gdzie ich braknie, a natomiast w zamianę takie, jakich im jeszcze nie dostaje. Ten porządek powszechnych zatrudnień tak się w towarzystwach ludzkich stał koniecznym, że pomimo rozkrzewionego oświecenia i przemysłu, na moment obyć się dziś bez niego nie można. Bez pomocy rolnika, piekarza i kupca, tak uczony astronom, jak i ciemny wyrobnik zarównoby cierpiał głód, zimno i niewygodę. Z każdym stopniem mnożącej się ludności, z kaźdem odkryciem nowej potrzeby, wzrasta podział pracy w społeczności, rozdrabia się na mniejsze cząstki, zwiększa się liczba wyłącznych zatrudnień, a przemysł nabiera coraz większej doskonałości. W stanie dzikim, mniej uobyczajonym, każda osoba łatwo sama zaradzać mogła swoim potrzebom : głodny żywił się bez trudności rozkrzewionemi naokoło siebie roślinami, nagi okrywał się skórą z ułowionego zwierzęcia, kto chciał mieszkać pod strzechą, uplótł sobie chatę bez cudzej pomocy ; każdy rodzaj przemysłu znajdował się w tenczas połączony w jednych rękach. Dalej rozmnożony ród ludzki, nie mógł już przestać na takich obrębieniach ; ziemia, rośliny i zwierzęta, podzielone na drobne cząstki, musiały z porządku rzeczy, stać się wyłączną własnością osób. A że jedna rzadko kiedy w swej cząstce znajdowała to wszystko, co jéj było albo potrzebnem, albo przyjemnem ; przeto sąsiad, zniewolony szukać wsparcia u swego sąsiada, przyzwyczajał się do pracowania, nie tylko dla siebie samego, ale też i dla innych. Za większym jeszcze wzrostem ludności, kiedy znaczna jej część już się docisnąć nie mogła do bezpośredniej własności ziemi i jej dostatków, chcąc żyć, musiała się chwycić przemysłu, aby tym sposobem skłonić właścicieli do udzielania sobie cząstki posiadanych wyłącznie bogactw. Jedni zatem ofiarowali im swoję zdatność do upłodnienia natury, a drudzy przyczyniali im się do wygód życia. Ten środek udawał się bez trudności ; bo ukazywał znaczne dla obu stron pożytki. Dalej w samej klasie przemyślnych, osoby jedne stały się jeszcze względem drugich tern, czem byli właściciele dostatków natury względem owych, którym się nic nie dostało w podziale. Każdy rodzaj przemysłu wymaga znacznego stopnia objęcia, zręczności i doświadczenia: rzadko jedna osoba wydoła oswoić się dokładnie, ze wszystkiemi jego szczegółami, ta przeto okoliczność zniewalała przemyślnych, do ustąpienia części swej pracy i pożytków innym przemyślniejszym od siebie. Tym sposobem, w miarę rosnącej ludności, rość musiał każdy rodzaj i gatunek przemysłu ; bo każda osoba chcąc żyć, i ulepszać coraz więcej byt własny, starała się ubiegać drugich w sposobach i wynalazkach użytecznych dla społeczności. Ludny zatem naród dobrze się daje przyrównać do gęstego lasu, w którym drzewa, nie mogąc się krzewić poziomo, prą się nawzajem, i wybujają w przyjemnym kształcie coraz wyźej w górę. z osobnych zatrudnień, około zaradzania wspólnym potrzebom, wyniknęły w narodach osobne powołania, czyli klasy obywateli, którzy tyle tylko różnią sie między sobą, ile się różnią rodzaje wyłącznych ich zatrudnień. W powszechnym względzie żadna z nich nie jest ani lepsza, ani szlachetniejsza od drugich: bo każda istotnie jest potrzebna krajowi, i każda robi to, co robić powinna ; we względach jednak szczególnych znajdują się niezaprzeczone różnice, które nadają pewną wyższość pochodząca z cnót, zdatności lub heroizmu. Pominąwszy mniej znaczące wyjątki, od najdawniejszych czasów, w każdym narodzie, liczono trzy główne klasy obywateli: rolniczą trudniącą się hodowaniem zwierząt i wyprowadzaniem surowych płodów z ziemi; rzemieślniczą, przerabiającą od pierwszej dostarczone płody na użytek i wygodę powszechną, wojskową, strzegącą, aby pierwsza i druga nie doświadczała w swej pracy żadnej przeszkody. Podział ten, jak sam wypłynął z istotnego stanu społeczności, tak się jedynie gruntuje na ścisłem połączeniu, na wzajemnej pomocy, i na nietykanéj równowadze, fizycznej i moralnej. Dopóki te zasady są szanowane, dopóty wszystko idzie porządnie; nadwerężenie ich rozrywa siły narodu, tamuje ruch jego harmoniczny, i przybliża go do upadku. Jeżeli rolnik przeciw gwałtom nie znajdzie zasłony od wojskowego, jeśli braknie rąk do przerabiania jego płodów na użytek, jeśli ucisk stępi władze jego umysłu, albo porzuci pracę i odbieźy tego źródła, które żywi resztę kraju, albo niedołężnie grzebać w nim będzie. Jeżeli się rzemieślnikowi odejmie sposób i czas do pełnienia swego przemysłu, jeśli mu się odmówi słusznej nagrody za jego pracę, rolnik ujrzy się pozbawionym odbytu, zabraknie mu narzędzi potrzebnych; żołnierz zostanie bez odzieży, oręża i wszelkich wygod życia. narody znające cała ważność dobrze umiarkowanych stosunkow między temi klasami, nie spuszczają, ich na chwilę z oczu, zabiegają troskliwie wszelkim przypadkom nadwerężającym rownowagę, i ściągają coraz mocniej ten węzeł, ktory je szczęśliwie kojarzy dla dobra wspolnego. Nieszczęściem ! mało jeszcze jest narodow na ziemi, ktoreby umiały należycie szanować ten ważny wzgląd, i drogi węzeł wspołobywateli jednego kraju, zabytki dawnego barbarzyństwa, przesądow i przemocy przyzwyczajonoj na cudzych prawach gruntować swoje własne, dotąd mniej więcej targają go nierozważnie ze szkodą powszechną. Uobyczajenie, rozkrzewienie światła, prawidła przyjęte ku polepszeniu stanu ludzkiego, gdzieniegdzie zaledwie zdołały wykorzenić w cząstce tę chorobę, ktora przez długie wieki trawi szczęście i siły narodow. Dopoki się trzymano prawideł wypływających z samego biegu rzeczy, wszystko w społecznościach ludzkich szło porządniej ; nikt na ow czas w swojem położeniu nie doświadczał ani niegodności, ani ucisku, ani poniżenia: każdy, stojąc na swem miejscu, bez przymusu, z ochotą podawał sąsiadowi braterską rękę ku pomocy wzajemnej. Ale odtąd, gdy ludzie, wziąwszy ster w ręce, uroili sobie, że do pionu swej dowolności potrafią nagiąć niezmienne prawidła porządku, że własne ich wyobrażenia zdołają zhamować bieg natury i świata, wyniknął ten smutny nieład, z ktorym się długo jeszcze pasować pewnie będą strapiope narody. Ze stanu politycznego najwięcej wypłynęło nieszczęść dla ludzi żyjących w społeczności : że ten był pospolicie dziełem jedney tylko klasy obywateli kraju, przeto nie mogł być dogodnym, tylko dla jednej, a szkodliwym dla innych. Od owego czasu, jak osobne powołania zaczęły wyraźniej wspołobywateli odrożniać od siebie, wkradł się do nich zły duch stronnictwa, wyłączności, samolubstwa. Zatem puszczając w niepamięć ważny cel powołania każdego, rożne klasy poczęły naprzod obojętnem, dalej zazdrosnem, a w końcu nienawistnem na siebie spoglądać okiem. Ten szał krzewiąc się coraz wiecej, uwikłał je nareszcie w spory i otwartą wojnę. Z zaciętej między stronami walki, wyniknęło to, co w podobnym razie koniecznie wyniknąć musialo: mocniejszy zwyciężył słabszego, a korzystając z swego szczęścia, przepisał mu prawa i włożył na niego takie obowiązki, jakie mu się podobało. W stanie politycznym albo mu nie zostawił żadnego miejsca, albo mu wyznaczył takie, ktore wprzody sam spodlił. W cywilnym zawarował sobie te wszystkie dobrodziejstwa, ktore dogadzały jego chciwości i dumie, a wzgardzoną cząstkę zostawił zwyciężonemu. Od tego czasu stargane zostały wszelkie związki, ktore łączyły ściśle dla wspolnego dobra obywateli jednego kraju; każdą klasa, każdy jej członek, lękając się drugich, bez względu na resztę, pilnował uratowanych swych praw, i szukał sposobow odzyskania utraconych. Po ukończonej zatem wojnie otwartej, nastąpiła druga skryta dla spokojności i szczęścia ludow niebezpieczniejsza jeszcze od pierwszej. Zwycięzka klasa, uwiedziona pychę, chciała, żeby inne dla niej tylko żyły na ziemi; tym końcem stoczywszy na nie wszelkie ciężary, przyniewoliła je sobie do służby. Zwyciężone znosząc niecierpliwie narzucone jarzmo, albo upatrywały ustawicznie pory do jego zrzucenia, albo w rozpaczy opuszczały ręce, wtenczas, gdy wspolna ojczyzna wzywała ich pomocy i ratunku. albo stan pierwiastkowy ludow tak chciał, albo sam przypadek tak zrządzał, że w nieszczęśliwym sporze synow jednej ojczyzny, zwycięztwo przychylało się zwyczajnie do tej strony, w ktorej rękach, dla dobra ogolnego najszkodliwszem st ać się musiało. Odliczywszy kilka przykładow, gdzie mędrcy albo kapłani, z klasy spokojnych obywateli, potrafili wziąść gorę nad innemi, wszędzie rycerska ujarzmiła sobie resztę. Nieszczęściem ! klasa ta, procz słabości wspolnych z innemi, podlegała jeszcze osobno takim, ktore z swej natury nie zgadzały się ani z szczęściem, ani z spokojnością towarzyską. Zwycięztwo oddawało jej w moc rządy, opiekę i los reszty obywateli kraju ; ta władza, żeby była szanowaną i dogodną, nie powinna się w niczem rożnić od władzy dobrego ojca i gospodarza domu. Sprawiedliwość z łaskawością, niezmordowana troskliwość o dobro każdego, są istotnemi jej przymiotami. Rolnik chce bezpieczeństwa, rzemieślnik sprawiedliwości, uczony zachęcenia, starzec poszanowania, sieroty opieki, a wszyscy, przyzwyczajeni do spokojności, nie pragną niczego więcej, jak żyć swobodnie pod jej cieniem. Każde zaburzenie, każdy odgłos szczęku oręża, napełnia ich smutkiem, przeraża strachem, i odejmuje ochotę do wszystkiego. Umiejąc wysoko cenić zgromadzony owoc swej pracy, gdy widza, że kto inny rozprasza go i marnuje lekomyślnie, opuszczają ręce, a poddawszy się rozpaczy, ciężą krajowi, ktory dźwigać mieli. Gwałt i przemoc, jedyne wowczas prawidła klasy rycerskiej, czyniły ją pospolicie niemiłosiernym zwycięzca, surowym panem, niesprawiedliwym sędzią, i marnotrawnym szafarzem majątku publicznego. Pod twardem jej berłem, narod rzadko kiedy zakosztował swobody i spokojności, a kraj nigdy nie miał czasu zakwitnąć. Ta klasa w samym tylko boju widziała prawdziwą szlachetność zasługi; wprawa w to powołanie, stała się jej nałogiem i ulubioną rozrywką. Ciągle nagabana od swoj skłonności, najczęściej sama szukała przyjaznej pory do jej zaspokojenia, poświęcała lekomyślnie dobro reszty mieszkańcow, i rzadko się oglądała na los, jaki ich spotkać może. Czyli uzuchwalona pomyślnością oręża, czyli upokorzona od mocniejszego, zawsze nieszczęśliwych poddanych wystawiła na utratę majątkow i spokojności, zawsze przerywała żywiące ich prace, zawsze narażała na najokropniejsze niebezpieczeństwa życia i śmierci. Podobne utrapienia muszą koniecznie otrętwiać wszelki przemysł kraju, wysuszać źrodła nieobytych potrzeb, i chylić go zwolna do ruiny. Plagi rozhukanych elementow, pomory, uciski przypadkowe, wojny napastne, choć ciężko mordują narody, nigdy ich przecież nie dobijają zupełnie, bo ich skutki są przemijające; skoro się wypogodzi, burzliwe niebo, gdy się wyleje żółć tyrana, a nieprzyjaciel nasyci swoję zemstę, wszystko znowu wraca do pierwszego porządku, wszystko spieszy do ulubionej zabawy. Po smutnej zimie w dwójnasób odmładzają się i krzewią rośliny; po wycierpianych ciosach, każdy co żywo goi poniesione blizny. Człowiek przyzwyczajony do bezustannego pasowania się z przeciwnościami, nie lęka się ich bynajmniej, i poty z niemi walczy, dopóki mu sił i tchu dostaje. Nadzieja tam go jeszcze krzepi, gdzie najmniejszy promyk ukazuje mu koniec cierpienia. Ztąd żaden pewnie naród jeszcze nie upadl pod przemijającemi ciosami przeciwności, żaden nie zginął z rozpaczy po wydartych sobie bogactwach przez nieprzyjaciela. Kiedy go podobne trafią nieszczęścia, znosi je cierpliwie albo dla tego, że co chwila czeka ich końca, albo że mu się wydają nieuchronnemi. Jeśli zemsta łub chciwość łupów uzbroi naród na naród, zwyciężony nie spodziewając się żadnego pobłażania, łatwo wybacza zwycięzcy popełnione niesprawiedliwości; dla ukojenia żalu albo szuka powodów swego nieszczęścia w własnój winie, albo się cieszy, że ich uniknie napotem. Skoro się zatem ujrzy wolnym, z ochotą buduje na nowo spaloną chatę, uprawia zaodłoźoną ziemię, i odgrzebuje troskliwie zatamowane źródła, które go mają żywić i ubogacać. Świeża pamięć dobrego bytu, nałóg zamieniony w potrzebę, wzywają go potężnie do pracy, osładzają wszelkie przykrości i ukazują pewną nagrodę. Tym sposobem w krótkim czasie wszystko powraca do dawnego stanu, naród odzyskuje utracony krzepkość, a kraj przybiera na nowo postać wesołą, przyjemną i kwitnącą. Rany ucisku wewnętrznego, tak łatwo się nie goją; jak dla tego samego, że pochodzą ztąd, zkądby tylko dobrodziejstwa wypływać powinny, są nieznośnemi, tak to czyni je nieznośniejszemi jeszcze, że nieustannie i bez końca bywają ponawiane. W tym stanie nieszczęśliwy lud zaledwie otrze ostatnie łzy po wycierpianej przeciwności, a już go zaczyna dręczyć inna. Nieprzerwane stosunki, które go łączą z niesprawiedliwą władzą, moc, jaką ta ustawicznie nad nim wykonywa, nie dozwalają mu ani uniknąć jej ciosów, ani wytchnąć na chwilę. Jak w naturze tak w postępkach i skłonnościach ludzkich jest pewny porządek, który ztąd, że się następnie dopiero w swym biegu rozwija, rzadko bywa wcześnie przejrzany należycie: najroztropniejsze rządy, najwięksi mędrcy, chybiają go bardzo często w skorych 6wych zdaniach. Tego porządku w żadnym razie, nikt bezkarnie długo gwałcić nie może: wszystkie usiłowania ludzkie są daremne tam, gdzie Wszechmocny Prawodawca inaczéj postanowił. Nikt długo nie wstrzyma wody w swym biegu, nikt człowieka nie zmusi do wyrzeczenia się na zawsze siebie samego. Przy tern, co się zgadza z jego naturą, co mu jest dogodnem, obstaje całemi siłami; z tego, co jest w sporze z jego przeznaczeniem, co mu tamuje pirogę do szczęścia, wyłamuje się bezustannie, nie zważając na siłę, z którą ma do walczenia. Przystępując do ogólnego związku społeczności, chętnie się wyrzeka niektórych praw swoich, przyjmuje pewne obowiązki nowe, poświęca ochotnie część swoich zdolności i dostatków dla dobra ogólnego; ale za to wymaga, żeby szanując w nim współczłonka, wspierano go w potrzebie, żeby mu zostawiono zawarowaną cząstkę wolności, i nie obarczano ciężarami nad możność i siły; słowem, za swoje ofiary chee sobie okupić należną cześć, bezpieczeństwo, spokojność i stan wygodny. Kiedy władza najwyższa obdarza poddanych temi dobrodziejstwami, kiedy umie należycie stosować własne zdanie do ich przymiotów i charakteru, ulżywa sobie niezmiernie trudnych swych obowiązków, idzie spokojnie za rozwijającym się zwolna porządkiem, i jedna sobie miłość z ufnością powszechną. W tym razie nie pozostaje jej nic więctśj do czynienia, jak tylko rzucać na wszystkie strony baczne oko, kierować zwolna ruchem powszechnym, jednać łagodnie ścierających się niekiedy współpracowników, i zbierać troskliwie na potrzeby ogólne przysposobione od nich owoce przemysłu. patrzano nieraz z podziwieniem, że światłych zkądinąd rządów gorliwe usiłowania o polepszenie losu swych poddanych, albo pełzły na niczem, albo po niezmiernych ofiarach, zamiast pożądanych, szkodliwe tylko sprawiły skutki. Sam czas pokazał, że tak, a nie inaczej stać się musiało: najchwalebniejszy zamiar tyle tylko jest dobrym, ile się zgadza w swych stosunkach z położeniem i siłami narodu; skoro się tylko uchybi tego słusznego względu, daremne są wszelkie usiłowania. W kierunku spraw i woli ludzkiej, matematyczna rachuba jest zawodna, bo chociaż w ogóle wszyscy jeden cel mają główny, każdy przecież w szczególności osobne posiadając środki, któremi włada, i które sam tylko zna najlepiej, do nich ściśle stosować się musi; inaczej albo mu jest trudno, albo wcale niepodobno działać. Rząd krajowy przy najpilniejszej rozwadze, nie zawsze jest w stanie przejrzeć i umiarkować należycie wszystkich stosunków szczególnych; kiedy zatem poważa się przepisywać ogólne prawidła, dla wszelkiego gatunku czynności, może często wystawiać się na niebezpieczeństwo popełnienia błędów i sprzeczności z dobrem powszechnem. Że takowe błędy zwyczajniej się zdarzają w rządąch jedynowładnych, niż w owych, gdzie naród ma pewny wpływ na prawodawstwo, pochodzi mianowicie ztąd, że te pierwsze, nadto odległe od obwodu przestrzeni swej władzy, nie mając ani tyle sposobności do przejrzenia wszystkich stosunków rzeczy, ani tyle interesu do zważania ich należycie, rzucają pospolicie losy na rachuby ogólne, podczas gdy drugie ważą pilnie najdrobniejsze szczegóły. Te tu, mając ustawicznie przed oczami własne dobro z nieprzerwanem doświadczeniem, nie dają się uwodzić ani pochlebstwom, ani stronnictwu, na co pierwsze najczęściej bywają narażone. To u nich jest dobrem, z czego wszyscy w miarę korzystają, to złem, co dogadza jednym, a szkodzi drugim. Unikając tym sposobem pomyłek, jakim często podlegają pierwsze, utrzymują w swym narodzie ten szczęśliwy ruch harmoniczny, który nigdy nie ustaje, nikomu nie zawadza, i z każdym momentem zbliża się o cały krok do wyższego stopnia doskonałości. Każde źródło bogactwa w tak rządzonym kraju, obrabiane bywa z natężoną pilnością, każde kwitnie osobno, nie gasząc drugiego. Swobodny mieszkaniec, nie znajdując żadnej tamy dla swego przemysłu, niesie go, podług upodobania, na wschód i zachód ojczyzny, ubogaca ja, służy współbraciom, i słodzi im przez nowe wynalazki, życie towarzyskie. W tym stanie naród zgromadza niewyczerpane źródła dostatków, przy której nie lęka się żadnej klęski przemijającej, a te, które go uporczywiej niekiedy cisnąć mogą, dłużej wytrzymuje, niż każdy inny. z tych uwag można się już domyślić, dla czego niektóre narody, bez gwałtownych klęsk, bez jawnych przyczyn, niszczeją i upadają w końcu przywalone własną ruiną: bez wątpienia ukryta gangrena, trawiąc zwolna ich wnętrzności, wtrąca je nareście w ten grób, którego uniknąć nie umiały. Szczęście dla jednych , jeśli jeszcze dosyć wcześnie, ręka doświadczona , potrafi choćby przez dolegliwe środki, użyć lekarstw skutecznych; trafia się bardzo często, że tym sposobem nie tylko się zagajają stare rany, ale nadto lud uratowany, odzyskawszy na nowo jędrne siły, w krotce stawa u najwyższego stopnia pomyślności. Pominąwszy przykłady czerpane w dawnych dziejach, dzisiejsza Francya wielką nam w tej mierze daje naukę: mało jeszcze upłynęło czasu, a ślady już nikną dręczącej owej choroby, którą jeniusz natchniony duchem ludzkiej odwagi, śmiało przerwał wśród najokropniejszych konwulsyi. Polska, ten kraj hojnie uposażony we wszystkie potrzeby do wygodnego życia, obfitujący z dostatkiem w najważniejsze źródła bogactw natury; ten kraj, którego klimat, posada, charakter mieszkańców, zgoła wszystko zdaje się uprzątać wszelkie zawady do szczęścia i zbytku, przez kilka wieków aż do czasów naszych, niszczał widocznie, nikczemniał, i chylił się do swego upadku. W każdej jego części widać było jakieś otrętrwienie, przy którem wysychały najobfitsze źródła dostatków i potrzeb. Złośliwe Gorgony zdawały się przebiegać całą przestrzeń błogosławionej tej ziemi, i obracać wszystko w nieużyty kamień. Pola, okryte niegdyś bujnem żniwem, zamieniały się w ponure lasy, kwitnące łąki w zaraźliwe bagna, a miejsca wesołych ongi miast i wiosek, zarastały coraz więcej cierniem i brzydkim chwastem. Biedny rolnik w uratowanych sieliszczach, grzebiąc leniwo ziemię, na to tylko zdawał się pamiętać, aby nikczemnym jej płodem, przewlec na moment strapione życie. Nie kosztując nigdy słodyczy pokoju, wygody i dostatku, nie znał pobudki żadnej, do gromadzenia więcej nad to, co mu nakazywała własna i nieobyta potrzeba. Nie znając względów, które go łączyć miały z resztą mieszkańców kraju, nie doświadczając żadnych dobrodziejstw ich związku, wystawiony na wszelki los, i dowolną pomoc, nie mógł się poczuwać do żadnych obowiązków względem innych. Zostawiony sam sobie, żył jak mógł, sam dla siebie, nie oglądając się na nikogo więcej. O przemysłach krajowych. olnictwo, pod którego imieniem rozumie się przemysł zatrudniony pielęgnowaniem surowych płodów ziemi i zwierząt, stało się dziś pierwszą potrzebę, i pierwszym źródłem bogactwa narodów: bez tego żaden się obyć nie może, bo wygoda i życie ludzkie od niego zawisło. Dopóki ród ludzki był w stanie dziecinnym, łaskawa natura sama mu dostarczała wszystkiego: w swych piersiach gotowała pokarm, który go żywił i ukrzepiał w siłach. W tym stanie nie potrzebował tylko nóg i rąk, dla sięgania darów, w które go ta troskliwa matka wszędzie opatrywała. Doprowadziwszy go tym sposobem do stanu dojrzałości, gdy widziała, że z siłami pomnażają się jego żądze i potrzeby, nie mogąc zaspokoić wszystkich, wskazała mu sposoby, za pomocą których sam o sobie miał radzić. Nie odpychając go jeszcze od swego łona, chciała, ażeby odtąd pracował z nią wspólnie, a w miarę pracy, ulepszał coraz swój los i wygody na ziemi. W rolnictwie znajdował człowiek to źródło, które najlepiej odpowiadało tak siłom, jako też i potrzebom jego początkowym: natura nie tylko dzielnie wspierała tam jego prace, ale nadto, nagradzając je sowicie, ukazywała mu coraz nowe owoce, i nowe słodycze. Tym sposobem człowiek nie stracił, ale zyskał na zmianie pierwotnego swego stanu: umysł jego w pracy, ubogacany coraz nowemi postrzeżeniami, rozwijał się do przemysłu; potrzebne rośliny i zwierzęta, zgromadzane w dostatku około jego siedliska, zapewniały mu wygody i przyjemność życia. Przemysł rolniczy, jak się stał nieobytym, i pożytecznym dla człowieka, tak z każdym stopniem mnożącej się ludności i jej potrzeb, nowych wymaga środków i podwojonego natężenia do pracy. Żeby każdemu potrafił dostarczyć potrzebnej cząstki przez zdatne tylko i pilne ręce musi być sprawowany ; bo chociaż bogactwa natury są niewyczerpane, lecz źródła ich głęboko leżą ukryte w jej łonie. Chcąc te wytropić potrzeba wprawnego oka, chcąc je wydobyć, prócz saméj pracy trzeba poświęcić część tego dobra, takiego się w nich szuka. Natura dla tych tylko nie skąpi swych darów, którzy dla niej nie szczędzą pracy, sztuki i ofiar. Same tylko potrzeby i miłość własna pobudza do pracy; skoro człowiek tym dogodzi, opuszcza ręce i przestaje pracować. Jeżeli sięga owocu z drzewa, jeśli kopie ziemię i puszcza się na burzliwe morza, czyni to dla tego, ażeby zaspokoił łaknienie, lub przyczynił sobie wygód życia. Bez tych pobudek niktby nie poświęcał swych sił i spokojności, bo te nigdy się nie poświęcają bez celu i nadaremnie. Potrzeby dwojakiego są gatunku: jedne nieobyte, które wszędzie leżą pod ręką, i o te każdy starać się musi; drugie wygodowe, których dlatego, że są rzadkie, ci tylko pragną, co sie z niemi już obeznali, i ci którzy mają sposoby do ich nabycia. Za przysposobieniem sobie grubego pokarmu do życia, każdy się ubiega, bo bez niego żyć nie może; na opatrzenie się w jedwab i wino ten tylko pracuje, kto doświadczył jego przyjemności, i wie, że go dostanie. W miarę przeto, szerzących się granic znajomości potrzeb ludzkich i nadziei dogodzenia swej żądzy, rosną pobudki i chęć do pracy. Dla tego zapewne narody dzikie, i niewolnicze, mniej mają skłonności do pracy i przemysłu, niż inne, że mniej znają i mniej im wolno kosztować potrzeb i wygód, niż innym. Ich potrzeby zawsze jedne i też same, w jednych zawsze utrzymują granicach tak ich żądze, jako i pobudki do pracy. z podwojeniem pracy rozwijają się nowe spostrzeżenia, które ubogacają umysł ; człowiek gnuśny, obojętny, trzymając się wiecznie jednego trybu, nie szuka innnego, i nie zważa, co się dzieje obok nawykłego. W tym stanie podobny do machiny, działa dziś tak, jak działał wczoraj ; umysł jego ściśle sklubiony obrębami jednostajnych działań, nie znajdując pola do rozwinienia władz swoich, martwieje w końcu, stłumiony przewagą nałogu. żeby zatem wzniecić w narodzie jakowym chęć do pracy, i do rozkrzewienia przemysłu, nie masz pewniejszego środka, jak oznajmić go, z jednej strony z nowemi potrzebami do wygodniejszego życia, a z drugiéj ukazać mu pewne sposoby do ich zaspokojenia. Oświecenie i zabezpieczenie użytku, najpewniej tego dokazać potrafią: rozprzestrzeniony wzrok więcej widzi rzeczy, które po pilnem zważaniu albo pragnie sobie przyswoić, albo się stara od nich stronić. Użytek z pracy tę szczególniejsza ma zaletę, że pobudzając człowieka do czynności, pomnaża w nim zarazem żądze do obeznania się z nowemi potrzebami, i do przyczynienia sobie wygód życia przez nowe wynalazki. Dopomagając tym sposobem oświeceniu, rozwija przemysł, i przyspiesza jego udoskonalenie. Praca dopóty tylko może służyć za główny środek do rozkrzewienia przemysłu i światła w kraju, dopóki się gruntuje na pobudkach własnej potrzeby, i pewnej nagrody ; tych warunków ani prawa, ani przymus nigdy zastąpić nie potrafią. Miłość własna nie dozwala nikomu zaniedbywać swojego dobra, bo nikt niechce żyć w niedostatku, nędzy i upodleniu. Każda sposobność, każdy promyk nadziei, wzywa człowieka do nowych zabiegów, ażeby sobie zapewnił los i szczęście na ziemi. Ta skłonność tak go potężnie drażnić zwykła, że dla pozyskania niepewnych dostatków potrzeb, prócz pracy, poświęca ochotnie te, które stan jego już zrobić mogą wygodnym. Rolnik w nadziei samej, że mu będzie lepiej, rzuca ochotnie zgromadzone zapasy w ziemię ; rzemieślnik dla tego samego oddaje to, co już ma, na naukę i narzędzie, nie zważając, że te ofiary często tamują jego szczęście; kupiec odważa cały swój majątek na niebezpieczeństwa, chcąc sobie nowym zyskiem przyczynić wygód; to co zowiemy honorem, dla którego ludzie najczęściej daremnie poświęcają spokojność i życie, miłość tylko własna podsyca. Do tak dzielnych pobudek wzywających do czynności i pracy, nic już przydać nie można; wszelkie inne, jakichby użyć jeszcze chciano, albo są daremne, albo nie odpowiadają, zamierzonemu celowi. Przymus zatem i prawa, któreby ludzi chciały zniewalać do pracy, ten by tylko skutek mieć mogły, jaki mają prawa zabraniające im gardzić własnem dobrem, zdrowiem lub życiem. Mało jest tak szalonych na święcie, dla których by takie środki mogły być pożyteczne. Kto widzi źródła, z których mu wolno jest czerpać swoje potrzeby, komu nie brakuje zdatności środków do ich sięgania: kto wie, że przysposobione dostatki są jego własnością, nie czekając nękania, sam ochotnie bierze się do pracy, wysila swój przemysł, i stara się bez wytchnienia o ich nabycie. Im naród staje się ludniejszym, tern więcej nabywa pobudek do pracy, i tem sporzej rozkrzewia się w nim przemysł. To zdanie wsparte jest na doświadczeniu: kraje ludne, po wszystkie czasy, sławiły się oświeceniem, przemysłem i bogactwami; nieludne zawsze żyły w nikczemności i ubóstwie. Przyczyny tego są jawne: mieszkańcy pierwszych, zniewoleni potrzebą, wdzierają się do samych wnętrzności natury, szukając tam jej płodów ; drudzy przeciwnie, spuszczając się niebacznie na jój hojność, wystawiają się na wszelkie jój kaprysy i na nieuchrone zawody. w ludnym kraju zaradzenie o własnych potrzebach większym podlega trudnościom, niż gdzieindziój : każdy tam chce się opatrzyć w swoję cząstkę, i każdy się stara zapewnić swój los przed innemi; a że źródła i środki zwyczajne nie mogą wystarczyć na utrzymanie zarazem wszystkich, przeto wielka część, nie mając innych sposobów, przymuszona jest chwytać się przemysłu i sztuki. Ten środek, podwajając zarobki i odbyt na pracę, nie tylko ratuje pracujących od niedostatku, ale nadto pomnażając ustawicznie sumę zapasów gotowych do użytku, nęci do nich najodleglejszych mieszkańców ziemi. Zatem naród ludny z jednej strony nagradza sobie to, co mu natura odmawia w własnym kraju, a z drugiej, sięgając daleko płodami swego przemysłu, zniewala innych do pracowania około jego potrzeb. Przemyślny Bengalczyk nigdy się nie lęka niedostatku w swej ojczyźnie, bo wie, że najodleglejsze narody Europy, w każdym przypadku wesprą go swojem bogactwem. Bywają niekiedy pytania, czyli kraj zyskuje istotnie na rozkrzewieniu przemysłu, i na obeznaniu się narodu z nowemi potrzebami: zdaje się albowiem, że podwojenie pracy przez udoskonalone środki, nie czyni żadnego pożytku, kiedy obok w tym samym stosunku rosnące potrzeby, niszczą owoce tejże pracy. Wątpliwość ta niknie skoro się przypomni, że własne potrzeby zniewalają ludzi do pracy: nie masz zaś pewnie źródła tak nikczemnego na ziemi, któreby prócz używania pracującego, nie zdołało jeszcze dostarczyć swych płodów dla kilku innych; kiedy wszyscy równe mając pobudki, równie pracują, suma przysposobionych płodów musi przewyższać sumę potrzeb miejscowych, a tem samem zbogacać kraj w zapasy. Ten skutek zawsze widzimy w krajach przemyślnych. Rozkrzewienie potrzeb w narodzie, z innych jeszcze względów, uprząta powyższą wątpliwość. Potrzeby rozmaitego są gatunku; jedne nieobyte, drugie wygodowe, a inne służące do samego zbytku ; jedne jeszcze takie, które się trawią natychmiast, a inne się zdadzą na długi użytek lub ozdobę. Na pierwszych przestają pospolicie narody ciemne, gnuśne i ubogie, drugie zwyczajne są u narodów przemyślnych i oświeconych. Gdy nieszczęścia i przeciwne okoliczności trapią kraj zamożny w dostatki zbytkowe, przestaje w tym razie na nieobytych, a tamtemi zasiania się przeciw gwałtowi. Zapasy przeznaczone na złotem tkane suknie, kosztowne sprzęty, bez uszczerbku znacznego wygód życia, mogą być zastąpione połową wartości, a druga połowa użyta na odwrócenie lub ułagodzenie nieszczęść. Tych korzyści nie ma kraj ubogi w przemysł i potrzeby; ponieważ wszystkie jego zapasy tego są gatunku, że się określać nie dają; ponieważ tam każdy tyle tylko, i to sobie przysposabia, bez czego sam obyć się nie może, ztąd w nadzwyczajnych przypadkach, bez innych środków, przymuszany oddać na łup i ratunek ostatni swój fundusz, widzi się nagle wystawionym na nieodzowny głód i ruinę. naród przemyślny ten jeszcze ma pożytek, że umiejąc czerpać swoje potrzeby w niezliczonych źródłach, jeśli mu przeciwność zatamuje jedne, ucieka się do drugich, które zastępują utracone. Jeśli go wojna lub nieurodzaj pozbawi płodów ziemi, znajduje pomoc w zapasach swych rękodzieł, w trzodach zwierząt i t. d. To zdanie sprawdza się dziś pod naszemi oczami w wielu prowincyach niemieckich; tam pomimo niezmiernie podrobionych fortun, mimo mnogich potrzeb wszelkich klas mieszkańców, przy znacznej ludności i przemyśle, zaledwie widać ślady spustoszeń okropnej świeżo wojny. Nieprzyjaciel mógł itn strawić gotowe zapasy, lecz źródeł i rak zdatnych wydrzeć im nie potrafił. Przekonawszy się już, że miłość własna, wzrost ludności i potrzeb są dzielnemi bodźcami do pracy, która ubogaca i oświeca narody, wnieśćby należało, że ta droga otwarta, i przystępna dla każdego, powinnaby wszystkie porówno prowadzić coraz dalej, i zbliżać co moment do wyższego stopnia pomyślności. Ten wniosek, jak jest słuszny, tak zawszeby się iścił, gdyby miejscowe przeszkody nie tamowały ludziom zwyczajnego dążenia i postępu. Przy obfitych źródłach bogactw, przy zdatnościach potrzebnych, przy znacznej skłonności do szukania wygód życia, widzimy często mnogie narody, nie czyniące przez całe wieki żadnego postępu w ulepszeniu swego losu. Przyczyny tego choć są różne, zawsze jednak wypływają, albo z prawideł stanu ich politycznego, albo z niedbalstwa rządu. SAY trzy stany, rolniczy, rzemieślnicy i kupiecki, pracujące około zbogacenia kraju, dowcipnie przyrównał do wozu ciągnionego od trzech koni, zaprzężonych jeden przed drugim: kiedy te, z równą troskliwością opatrywane w równych są siłach, porówno ciągną, wóz, na którym złożone są dostatki krajowe, pośpiesza , i zbliża się coraz do zamierzonego celu. Przeciwnie, jeśli który z nich zostanie skaleczonym , zaniedbanym lub przeciążonym, morduje resztę, spóźnia postęp, a w złej przeprawie więzną pospołu wraz z wozem. Stan rolniczy jest pierwszym koniem zaprzężonym do wozu bogactw kraju; gdy ten jest silny, pogania inne, i dodaje im pośpiechu; gdy ustaje, tamuje postęp drugim, i odbiera im siły potrzebne. szacowny ten przemysł, z którego każdy inny czerpa swoje potrzeby, który ożywia, nadaje ruch i podsyca wszystkie źródła płodne na ziemi, za mało dotąd doświadczał względów, ażeby mógł był wszędzie dostatkiem rozlewać swój wpływ dobroczynny. Przemoc i dawne przesądy, jakoby tak klasy jedne mieszkańców kraju, jako też ich powołania, więcej ważyły w związku społecznym, aniżeli drugie ; w wielu względach, do naszych jeszcze czasów, upoważniały pewny rodzaj pogardy, lekceważenia albo ucisku tych ostatnich. Nie dziw, że nieszczęśliwy ten los zawsze prawie trafiał szanowny stan rolniczy; gdyż onnajmniéj posiadając środków i znajomości praw swoich, zawsze był słabszym od reszty. W takowem położeniu, bez dzielnego wsparcia i opieki najwyższej władzy, rolnik nie różnił się od opuszczonego pola, na którym zwykle się zaprawia i pasie przemoc z niesprawiedliwością. W spodleniu nigdy umysł ludzki nie wznosi się do stopnia swój szlachetności ; wśród ucisków i nieustannego harcu, nikt nie może z pilnością należytą obrabiać swego wydziału. prace rolnika zawisłe od pewnej pory czasu, od momentalnych wypadków, zajmują całe jego siły i uwagę: jeśli do przeciwności natury, z któremi ustawicznie pasować się musi, ludzie poważą się jeszcze przydawać swoich, odejmują mu ochotę do wszystkiego, i niszczą jego przemysł. Rząd i naród, niebaczny na takowe zdrożności u siebie, sam się staje winnym wszystkich złych skutków ; sam niebacznie osusza najgłówniejsze źródło bogactw krajowych. Słuszne względy, nie z miłosierdzia i samej ludzkości, ale z ścisłego obowiązku należą się klasie rolników ; ona składa stan obywateli kraju, który nie jest ani mniej czynny, ani mniej potrzebny, jak każdy inny. Rolnik żyje i pracuje, nie tylko dla siebie samego, ale i dla drugich; jego przemysł utrzymuje resztę mieszkańców, i zbogaca wszystkich zarazem. Interes i dobro powszechne wymagają zatem tój samej sprawiedliwości dla niego, jakiej doświadczają inni współobywatele. Kto się poważa gwałcić jego prawa, lub deptać nogami jego przemysł, ściąga na siebie winę obrażonej społeczności, winę marnotrawstwa dobra publicznego. W krajach, gdzie rząd cierpi niewolą klasy rolniczej, wzrost jej przemysłu mocniejszym jeszcze podlega przeszkodom: tam rolnik, wśród samego nawet pokoju i bezpieczeństwa wewnętrznego, osadzony przy najobfitszych źródłach, nie jest w stanie, ani z nich korzystać, ani je obrabiać należycie. Wszelkie pobudki, wszelkie środki do udoskonalenia jego powołania, są mu zupełnie odjęte. Od momentu, w którym zakłada lemiesz w ziemię, aż do zbioru ostatniego kłosa z pola, wszystko mu przypomina, że pracuje nie dla siebie, nie dla ulepszenia swego losu, ale dla pana ; że czyli temu więcej, czyli mniej przysposobi zysku, jedna go zawsze czeka nagroda. Wie, że skąpa odzież, chuda strawa i licha chata, od urodzenia do śmierci, będą zawsze jedynym jego dostatkiem. W takim razie praca, nie mając żadnego powabu dla człowieka, staje się nieznośna i wstrętna ; sam tylko przymus i gwałt może go zniewalać do niej. Ale ten sposób pomimo tego, że jest jedyny, nie tylko nie potrafi zastąpić miejsca zwyczajnych pobudek, ale nadto czyni przymuszonego krnąbrnym, złośliwym i psotnym; taki w niechęci i uniesieniu, gotów jest deptać nogami najszacowniejszy owoc swój pracy. ponieważ tak wolę, jako i rozumem niewolnika kieruje wedle upodobania, kto inny, te zatem dwa najużyteczniejsze przymioty zupełnie się w nim umarzaję. A jako bez nich człowiek staje się prosta machina, tak wszelkie działania jego, nie mogą być tylko mechaniczne. Bez woli nic nie może sam z siebie rozpocząć, bez użycia własnego rozumu nic nie może udoskonalić. Uobyczajenie narodu, rozkrzewienie w nim światła i przemysłu, nie jest dziełem wyłęcznem pewnej tylko części, lecz skutkiem uwag, postrzeżeń i pracy wszystkich porówno mieszkańców kraju. Suma tych odkryć stanowi zapas, tak sposobów polepszenia stanu ogólnego, jako też prawideł mądrości narodowej. Im przeto liczba głów zatrudniających się takowę pracę jest znaczniejsza, im wola ich mniej jest ścieśniona, tem sporzój przyczynia się odkryć użytecznych, tem pewniej naród wzrasta w oświecenie i przemysł. Narody zatem cierpiące u siebie niewola, o tyle się w stosunku do innych, spóźniać musza w udoskonaleniu swego stanu i w odkryciach źródeł bogactw krajowych, ile umarzaję głów sposobnych do przemyślania, i ręk zdatnych do wynalazków pożytecznych. długie doświadczenia, cięgła baczność na nowe odkrycia, roztropne ich użycie, jak w każdym innym, tak w rolniczym przemyśle, są jedynemi środkami do nadania mu wzrostu i doskonałości. Że zapas takowych środków nie jest płodem samego rozumu, ale skutkiem ciągłej pracy i śledzenia miejscowego, nikt się weń lepiej opatrzyć nie może, jak ten, który zawsze stoi przy jego źródle. Tern jest niewolnik użyty do prac rolniczych; onby sam najlepiej mógł korzystać z wszelkich doświadczeń użytecznych, onby mógł nadać temu przemysłowi doskonałość potrzebny ; lecz wszystko jest mu na przeszkodzie. Nie chce, bo nie widzi własnej potrzeby; nie może, bo nie jest wolnym. Ponieważ sprawdzenia użytecznych postrzeźeń, nie zawsze i nie dorazu odpowiadają spodziewaniu , przeto obok pobudek w własnym interesie, trzeba na nie odważać część majątku, i nie być ani odpowiedzialnym nikomu, ani zawisłym od cudzej woli. To się nie zgadza z stanem niewolnika : nie mając nic do odważania na nowe przedsięwzięcie, wiedząc, że bez woli i zdania drugiego nic mu rozpoczynać nie wolno, że przysporzenie pożytków nie ulepszy w niczem losu jego, musi albo zaniedbywać najpiękniejsze odkrycia, albo patrzyć na nie z obojętnością. Niewolnik prócz rąk i nóg nic więcój nie poświęca na usługi swego pana i kraju ; praca jego nie różni się w niczem od zwierzęcej : tak robi dziś, jak robił wczoraj i jak przed wiekiem robili jego przodkowie. Te to są przyczyny, dla których narody niewolnicze, albo leniwo za drugiemi postępują w swej kulturze, albo się wracają do stanu barbarzyństwa. Mimo starania rządów, mimo hojnie łożonych niekiedy ofiar, w każdej części ich ekonomii, widać zawsze jakąś niedołężność. która je trzyma w ubóstwie i nikczemności. Przechodzień w ich kraju czuje się, za pierwszym rzutem oka, przeniesionym na smutniejszy horyzont: nie postrzega w nim nigdy tej przyjemności, która zachwyca, uwesela i bawi go gdzieindziej. Liche osady, nędzna postać mieszkańców, pustki i odłogi, malując mu za każdym krokiem ponure tylko obrazy, trapię, umysł jego smutną melancholią. A jeśli znużony trafi niekiedy na ślad jakowy dostatku, jeśli mu się czasem zdarzy postrzedz przedmiot godny ludu szczęśliwszego, jest to zwyczajnie albo mórg nieużytecznego gaju, który pochłonął na wieki fundusz mogący używić sto rąk przemyślnych, albo próżny gmach, który wyssał najżyzniejsze soki całej okolicy, leżącej w pustkach i zaniedbaniu. Widok ten tak mało może mu sprawić przyjemności, jak jest nudnym dla tego samego, który nań roztrwonił swój majątek. podobne sprzeczności tak są właściwe krajom niewolniczym, że tam tylko bywają zwyczajne. Przyczyny tego są jawne: tam wiele ludzi, przymuszonych pracować wyłącznie dla jednego, oddaje mu cały owoc swej pracy. A ponieważ, jak się już wspomniało, nie masz źródła tak niewdzięcznego, aby prócz dostarczonych potrzeb dla pracującego, nie wydało jeszcze tyle w zysku, ażeby kilka innych osób nie mogło się z niego utrzymać; ztąd zbiór zysków pracy wielu, wystarczający na utrzymanie mnóstwa innych, i stanowiący właściwie zapasy dostatków i bogactwa, spływa do jednej ręki, która nim szafuje podług upodobania. Tym sposobem jeden zawsze tam jest bogatym, a wszyscy są ubogimi. Przy dostatkach i bogactwie rodzi się pospolicie lenistwo, wybredność i urojenie. Praca i przemysł, wymagający natężenia sił, bywa najczęściej nieznośnem i mordującem zatrudnieniem dla bogacza: a że ma zawsze gotowe dostatki do szafunku, ztąd woli opłacać się drugim, aniżeli sam pracować. W tym stanie człowiek przy zwyczajnej swéj wybiedności, nie przestając nigdy na tem, co jest pospolitem, przyzwoitem, dogodnem, dobrem lub użytecznem, przesadza najczęściej każde swoje przedsięwzięcia. Osuszenie zaraźliwego bagna pod progiem domu, zagajenie pożytecznem drzewem swej wioski, rozmnożenie trzód, użyźnienie pól jałowych, wydaje się za mało warte jego baczności ; to staranie zostawia naturze, lub rękom niewolniczym. Fontanny obok źródła żywej wody, kijoski obok nędznych chałupek, stawy na pagórkach, potężne pałace na kilka osób, oto są dzieła, które same sądzi być godnemi siebie ; dzieła, które strawiwszy, bez użytku znaczne kapitały, wymagają coraz nowych ofiar na utrzymanie, i wysuszają najpiękniejsze zapasy dostatku. W takim kraju niepodobna, aby przemysł i kultura mogła nabierać wzrostu i doskonałości ; któż się tam ma zatrudnić tym ważnym przedmiotem dobra ogólnego? kto się ma zdobywać na nowe wynalazki ? kto ma wspierać użyteczne przedsięwzięcia ? ci co wyłącznie posiadają wszelkie środki, zaniedbują ich dobrowolnie; lub trwonią nadaremnie. Społeczność ludzi podobna jest do machiny, w której obrot jednego kółka, udzielając się wszystkim innym, sprawia ruch powszechny. Jedna osoba porusza swojem działaniem wiele innych, a cala klasa wszystkie klasy, które ja otaczają. Od mocy i natężenia pierwszych sprężyn, zawisł pospolicie stopień całego ruchu. Rolnictwo jest pierwszy sprężyną działającą na przemysły krajowe; od jego zatem natężenia zawisł ruch wszystkich innych. Gdzie niedołężne ręce niewolnika czynią postęp jego albo leniwy, albo zupełnie wsteczny, tam wszelkie przemysły albo niszczeją, albo upadają. Rzemieślnik, kupiec, artysta, nie może się ani doskonalić, ani wyżywić w kraju niewolników. Nędzna ta klasa, składająca zwykle największą część mieszkańców, ogołocona z wszelkich środków, wskazana wiecznie na szczupłą liczbę grubych potrzeb, jest dla nich zupełnie nieużyteczna. Jej potrzeby tego są gatunku, że im sama łatwo zaradzić może; wyjąwszy małą liczbę narzędzi, resztę niewolnik sam sobie przysposabia bez pomocy drugiego. Licha odzież, nikczemne sprzęty domowe, są dziełem rąk jego, a gruby pokarm i prosty napój, czerpa bez przyprawy z łona natury. Rzemieślnik przeto lub kupiec, niemając do większej części mieszkańców krajowych żadnego odbytu na swoje zapasy, musi albo zaniechać swego powołania, albo się wynieść tam, gdzie go więcej potrzebują. Z tych uwag można się już przeświadczyć, jak wiele kraj cierpi na niewoli jakiejkolwiek klasy ludzi; pan z pracy niewolnika nikczemny ma pożytek, reszta mieszkańców słabą tylko pomoc, a przemysły prawie żadnej. przysposobione płody przemysłem rolnika, stanowią jego dochód, a dla kraju nowy zapas dostatku. Ile po zbiorze ogólnym w roku, wynosi wartość takowych zapasów, tyle jest nowego przybytku do bogactwa całego narodu. Jeśli kraj zbierze 12 milionów korcy zboża, przybywa mu cała wartość tej sumy płodów, albo co na jedno wypada, kraj staje się bogatszym o całą wartość 12 milionów korcy zboża. Ta wartość tak jest rzeczywista, że za nię można dostać innej równej wartości w jakimkolwiek bądź rodzaju. Czyli część tego dostatku użyta zostanie na zaspokojenie potrzeb rolnika i ziemi ; czyli na zamiany za inne płody, nie tracąc bynajmniej na tem, zawsze jest bogactwem w całej swej wartości; bez niej musiałby kraj, na zastąpienie braku, poświęcić inną, a tem samem stałby się o tyłe uboższym. Kiedy rolnictwo tak rzeczywiście ubogaca kraj, można się łatwo domyślić, że każdy stopień jego udoskonalenia przyczynia się do pomnożenia jego bogactw. Źródła, z których ten przemysł wydobywa swoje płody, są rozmaite; zawisłe od położenia i okoliczności, jedne mniej, a drugie więcej wymagają pracy; jedne mniej a drugie więcej przynoszą zysku. Wybór ich zależy od roztropności, i od środków, jakie rolnik posiada. Rozpładzanie ziarna jest wprawdzie teraz głównym przedmiotem rolnictwa ; przecież hodowanie zwierząt, drzew i innych roślin nie jest mniej potrzebnem, a niekiedy użyteczniejszem jeszcze od tamtego. Chociaż naród trudni się niekiedy wyłącznie tem pierwszem, nie należy ztąd wnosić, żeby mu więcej przynosiło pożytków, niż drugie; częstokroć brak środków potrzebnych, zmusza go do takowego obrębiania swego przemysłu. Że samo rozpładzanie ziarna mniejszych wymaga nakładów, mniej doświadcza przeszkód i zawodu, choć czasem mniej korzystne, dogodniejsze jednak bywa dla ubogiego rolnika. Dla tego tej części wyłącznie poświęca swoje prace, że go nie stanie na opatrzenie się w zwierzęta lub rośliny pożyteczne. Rolnictwo, które zaniedbując reszty, trudni się samem rozpładzaniem ziarna, nie zważając na kwitnące przy nim pola, i na dostatki zapasów zboża, można jeszcze nazwać nieudoskonalonem; bo jedno tylko źródło jego kwitnie, a inne równie użyteczne, leżą w zaniedbywaniu. w kraju najpłodniejszym w zboża, podług zdania doświadczonych ekonomów chodowanie zwierząt i roślin pożytecznych, może zawsze powiększyć dochody rolnicze o 1/3, a niekiedy zupełnie je podwajać. Choć się tylko przypuści ta mniejsza część, już krajowi zbierają mu w samem ziarnie wartość 12 milionów korcy zboża, przybywa z tego źródła nowa wartość 4 milionów korcy, która cały roczny dochód podnosi do 16 milionów. Ten przybytek, zbogacając kraj o całą swoję wartość, służy mu albo do zbijania nowych kapitałów i nowych z nich zysków, albo do zaspokojenia takowych potrzeb, bez których inaczej musiałby się obywać ze szkodą własną, albo nareszcie do ratowania się od upadku. To objaśni się przykładem szczególnych właścicieli gruntu : przypuśćmy, że jeden z rozpładzania samego ziarna zbiera rocznie 10,000, a drugi z równej włości, przemysłem hodowniczym zwierząt i roślin, pomnoży swój dochód do 15,000. Jeśli obadwa, równe mając potrzeby wydają rocznie 10,000, pierwszy traci cały swój dochód, i nic nie przyczynia do swego majątku, podczas gdy drugi co rok staje się bogatszym o 5,000. Obracając ten przybytek na fundusz, przyczynia sobie w pierwszym roku nowego dochodu 500, który dodany do dawnego, wynosi już 15,500. Tak postępując dalej, w lat kilkanaście, podwaja bez trudności tak kapitał pierwiastkowego majątku, jako też dochody z niego. Gdyby obadwa zniewoleni byli obracać na potrzeby rocznie 15,000, wtenczas jeden ocaliłby zawsze swój majątek, a drugi urywając kapitału na zastąpienie przewyżki wydatków, co rok stawałby się uboższym, a w lat kilkanaście straciłby cały swój fundusz. Choć się wreszcie przypuści, że jeden i drugi nie wydaje nic nad swoje dochody, pierwszy zawsze ma ten pożytek, że opatrując się w większą liczbę i większą wartość potrzeb, pomnaża niemi swoje dostatki, podczas gdy drugi, przymuszony obywać się bez nich, jest rzeczywiście uboższym względem niego. Z tego przykładu łatwo sobie wyobrazić przyczyny wzrostu, stagnacyi, lub upadku krajów: fortuna ogólna narodu tymsamym sposobem rośnie, stoi w jednej mierze lub upada, jak fortuna szczególnych jego obywateli. Ekonomowie, za naszych jeszcze czasów, rozumieli, że prócz rolnictwa, żaden inny przemysł nie przyczynia bogactw krajowi. Widząc, że rolnictwo stwarza jakoby płody, których jeszcze nie było, podczas gdy inne przemysły przerabiają tylko i kształcą już stworzone, wydawało im się, że samo wyłącznie powinno być uważane za prawdziwe źródło bogactwa. To zdanie wypłynęło z tego błędu, że bogactwo krajowe upatrywano w samej tylko ilości i w liczbie, a nie w wartości produ40któw. Rolnictwo trudni się wyprowadzeniem surowych płodów, które mają pewną wartość, jaką im nadaje pożyteczność, praca i koszt na nie łożony; prócz małego wyjątku, największa część tych płodów, wychodząc z rąk rolnika, nie jest zdatna do użytku. Potrzeba jeszcze mniej lub więcej czasu, pracy, nakładów i zręczności, aby im nadać tę własność. Za takiem dopiero przerobieniem, za nadaniem im nowego kształtu, powiększa się ich wziętość, a następnie i wartość wewnętrzna. Korzec zboża wartujący w ziarnie zł. 20, zmielony i przez różne działania przemysłu wyparowany na wódkę, wypieczony na ciasta, może być podniesionym do wartości zł. 30. Podobnie dzieje się z przerobieniem innych płodów surowych, jako to lnu, wełny, skór, drzewa i td. którym zdatna ręka nadaje częstokroć dziesięć i sto razy wyższą wartość nad tę, jaką miały u rolnika. Przypuściwszy, że w kraju zbierającym rocznie surowych płodów w wartości 16 milionów korcy zboża, przerobienie do użytku, przyczynia im nowej wartości choć o połowę, narodowi tym sposobem przybywa do sumy bogactwa cały ten nowy zysk, i zamiast 16 milionów, będzie już liczył wartość swych dochodów wyrównywającą wartości 24 milionów korcy zboża. To podwyższenie wartości tak jest rzeczywiste, że przy zamianach na jakikolwiek inny gatunek bogactwa, każdy je przyzna i zapłaci. ztąd wnieść już łatwo, że nie tylko rolnik zbogaca kraj, ale i każdy inny przemysł, który nadaje większą wartość jego płodom. Ile wygotowana do użytku suknia różni się w wartości od surowej swojej wełny ; ile piękny sprzęt domowy różni się od pnia ściętego w lesie, o tyle się rzemieślnik, który to zrobił, przyczynia do pomnożenia bogactwa krajowego. Jeśli przerabianie płodów surowych tak oczywiście przykłada się do zbogacenia kraju, można się domyślać, że naród, który zaniedbuje korzystać z tego przemysłu, nie tylko jest uboższym o całą wyższą wartość, przerobionych płodów, ale nadto albo się musi bez nich obywać, albo ich ze stratą i trudnością szukać u obcych. W pierwszym razie cierpi niewygodę, w drugim, wycieńczając ustawicznie szczupły swój majątek na ich nabycie, i zrównać się nie zdoła z innemi, i w dwójnasób się względem nich osłabia. Kupując to od obcych, coby sam mógł mieć u siebie, z jednej strony marnuje i depce nogami własne dostatki, a z drugiej oddaje temu, który go myśli pokonać, ostatni oręż, jaki mu jeszcze pozostaje na odpieranie jego przemocy. Naród zaniedbujący opatrywać się w wyrobione potrzeby z płodów własnej swej ziemi, traci niepodległość, i musi zawisnąć od tych, którzy mu ich dostarczają. Niedogodności i smutne niebezpieczeństwa, na jakie w tern położeniu bywa wystawiony, łatwo przejrzeć się dadzą. Dzieci karmione ręką macochy, nie tylko że najgorzej usłużone bywają, ale nadto, wystawione na całą jéj obojętność, drogo opłacać muszą każdą wyżebraną łaskę. Nieczuła ta opiekunka za lada kaprysem odpycha od siebie płód obcy i patrzy z obojętnością na jego cierpienia. Uwikłana z własnej winy w nieszczęścia, ściąga pospolicie bolesne ich skutki i na te niedołęgi, które się niebacznie przypinają do jéj łona. I tak wyrodne dzieci, za wzgardę wyrządzoną własnej matce, musza żyć w niewygodzie, utrapieniu, i dzielić z macocha choroby, którychby inaczej mogły uniknąć. przerabianie surowych płodów do użytku i nadanie im wyższej wartości, nie jest dziełem prostej pracy ; podległe rozmaitym działaniom, wymaga koniecznie osobnej zdatności, nauki, doświadczenia, wprawy i pewnych nakładów. Żeby skórę zwierzęcą przerobić na zdatną do wygody ludzkiej, trzeba wprzód poznać należycie jej własności, sposoby i narzędzia, któremi tego najpewniej dokazać można: trzeba się nauczyć, ile i jakich usposobienie jej na odzież lub obuwie, wymaga przetwarzań, dodatków, mieszanin i czasu. Wyśledzenie tych wiadomości nie jest łatwe, i należy się po większej części albo przypadkom, albo pilnemu badaniu natury. Póki ludzie żyli w prostocie i ciemnościach, póki jeszcze nie znali tyle źródeł wygód życia, ile ich teraz znają, przestawali na skąpych odkryciach pierwszego rodzaju; dziś ta przysługa stała się zatrudnieniem najzdatniejszych głów narodu. Wszędzie dziś uczeni, zapuszczając się głęboko w ukryte tajniki żywiołów, szukają tam pilnie drobnych ich ogniwek, które kojarzone w potrzebie z innemi, albo im wydają nowe przetwory, albo ułatwiają sposoby służące do nowego użytku i wygody ludzkiej. Rozważając pilnie stan płodów i przemysłu krajowego, wynajdują środki ich udoskonalenia, lub z wynalezionemi gdzie indziej oswajają własnych rodaków. Jedne część owocôw swéj pracy, udzielają rolnikowi, drugą rękodzielnikom, resztę wszelkim innym przemysłom. Tak pod rozważnem ich przewodnictwem wzrasta, krzewi się i kwitnie w narodzie każdy talent; każde źródło bogactw, nie mogąc się ukryć przed bystrym ich wzrokiem, musi dostarczać swoję czystkę do użytku ogólnego. Wszelki przemysł ludzki tern najwięcej się zaleca, kiedy trzymając się najbliżej natury, odpowiada swemu celowi, i łączy pospiech z oszczędnością. Im dzieło jakowe stosowniejsze jest do swego przeznaczenia, im taniej może być nabyte, tem więcej do siebie znajduje ubiegaczów. Ta to jest tajemnica, którą już szczęśliwie odkryły niektóre narody ; to jest, co nazywamy udoskonaleniem przemysłu. Same ręce ani rolnictwu, ani rzemiosłom nie potrafią nadać potrzebnej doskonałości : głęboka tylko rozwaga może obiąć zwikłane stosunki rzeczy, obmyślać środki dogodne, naznaczyć miejsca i kształt przyzwoity każdemu dziełu. Prosty rolnik i rzemieślnik są tylko naśladowcami, podobni do machiny, zawsze działają wedle jednostajnych prawideł: umysł służy im jedynie do spamiętania, a ręce do kierunku raz nawykłego trybu. Bez pomocy cudzej, powołanie ich w sto lat rzadko się pomyka o krok jeden do swój doskonałości. Te narody, które dziś nad innemi górują w doskonałości, uczonym jedynie winne są swoję wyższość. Szanowna ta klasa ludzi zatrudniając się u nich najdrobniejszym rodzajem przemysłu, uważa ciągle każdą jego wadę, stara się jej zaradzić przez dobrze wyrachowane środki, a trzymając ustawicznie pióro w rękach, okazuje rządowi i współrodakom pożytki, jakie z upowszechnionych popraw spływać mają na nich i na kraj cały. Tym sposobym dobroczynny jej wpływ doprowadza tam bez trudności każdy rodzaj przemysłu do tego stopnia, do którego sąsiedzi bliżsi i dalsi albo równie piać się musza, albo patrząc z żalem na ruinę i upadek własny, opłacać swym mistrzom ciężką daninę. ile zatem narodowi zawisło na tem, aby miał udoskonalony wszelki rodzaj przemysłu u siebie, tyle starać się powinien, aby mu nie brakowało ani uczonych iudzi, ani też zdolnych rzemieślników. Od ich liczby, środków i zdatności, zależeć będzie dostatek i dokładność tych potrzeb, bez których obyć się nie może. Jak tylko uczeni wezmą w swoje opiekę każdy rodzaj jego przemysłu, a nie zabraknie im ani rąk zdatnych, ani funduszów i pomocy potrzebnej do wykonania pożytecznych wynalazków, każdy z nich wkrótce dojdzie do swój doskonałości, i sprawi to, że kraj razem zakwitnie na wszystkie strony, nasyci mieszkańców, i zapełni się dostatkami. z powyższych uwag okazało się już po części, czem, i jak ważną jest dla społeczności klasa rzemieślników, zobaczmy jeszcze czego ta potrzebuje, ażeby się mogła utrzymać, być użyteczną, i wzrastać w kraju. żeby rzemieślnik mógł się poświęcić swemu powołaniu, żeby był w stanie pracować pożytecznie dla siebie i dla kraju, pewny fundusz tak na naukę, jako też na narzędzia i płody, które ma przerabiać nieobycie mu jest potrzebnym. Bez tego nic rozpocząć nie może; przemysł jego, jak się już wspomniało, wymaga długiej wprawy, przy której, nie zarabiając sobie na utrzymanie życia, przymuszony jest trawić gotową już cząstkę swego majątku. Po wyłożeniu tej, chcąc stosownie do nabytej zdatności wykonywać swoje rzemiosło, musi poświęcać druga na opatrzenie się w nieuchronne potrzebne instrumenta i materyały. Po takich dopiero nakładach znajduje sie w stanie żyć z własnej pracy, i przykładać się pożytecznie do ubogacenia swëj ojczyzny. Drugim warunkiem niemniej ważnym dla rzemieślnika jest, aby na wypracowane swoje dzieła miał pewny i dostatni odbyt. Gotowe kapitały tej klasy ludzi tak pospolicie bywają szczupłe, że po nakładach przygotowawczych, nie pozostaje jej innego funduszu do życia, prócz zarobku dziennego. Jeśli mu ten chybia, nie może ani się opatrywać w potrzebne do wyrabiania płody surowe, ani się utrzymać przy swem powołaniu. Trzeci warunek, ażeby rzemieślnik mógł swoje dzieła zbywać w cenie, odpowiadającej tym wszystkim nakładom, które podjąć był przymuszony, tak na nie same, jako też na nabycie swego talentu. Bez tego niktby nie zechciał poświęcić swego czasu i funduszów na niepożyteczne powołanie, a ten coby już niem był zajęty, alboby go odstąpił, alboby się wkrótce zrujnował. Czwarty, żeby rząd starał się pilnie uprzątać wszelkie przeszkody tamujące przemysł rękodzielnika krajowego. Ten tu przy szczupłych swoich środkach, przykuty ciągle do warsztatu, jako jedynego źródła utrzymującego życie, ani jest w stanie pasować się z mocniejszemi przeciwnościami, ani mu zbywa czasu na uprzątanie pomniejszych. Jego powołanie wymaga koniecznie tego, ażeby wszelkie źródła, które obrabia, same mu płynęły pod rękę, bo słabe siły nie dozwalają mu szukać ich opodal. Piąty, żeby czujna opieka rządowa zachraniała go w każdym razie, przeciw dowolnym uciskom i niesprawiedliwości możniejszych. Nikt nie jest w stanie odrabiać należycie swego wydziału, skoro mu złość lub swawola co chwila zagraża wytrąceniem z rąk narzędzi; nikt bez oburzenia nie wyrzeka się swych praw dla cudzego dziwactwa lub przemocy. Rząd w tej mierze tern baczniejszym być powinien na swoje obowiązki, że przy znacznej użyteczności swego talentu, rzemieślnik mało mając do stracenia i wiedząc, że wszędzie znajdzie sposób do życia, łatwo się zwykł wynosić tam, gdzie więcej doświadcza względów i spokojności. szósty warunek, jakiego wymaga powołanie rzemieślnika jest, ażeby w nieszczęśliwym przypadku, znajdował gotową pomoc i wsparcie. Jego talent i narzędzia są kapitałem, z którego ciągnąc lichwę, ubogaca kraj, żywi siebie z familią. Jeśli go choroba pozbawi na czas sposobności do pracy, jeśli go pożar lub wojna ogołoci z narzędzi, ustaje całe źródło jego dochodu, i bez innych środków, widzi się strąconym do stanu nieużytecznych tułaczów. Ile kraj traci na upadku jednego rękodzielnika, tyle może zyskać przez najmniejsze udzielenie mu wsparcia: nie masz kapitału korzystniej umieszczonego, jak w jego rękach; nie rzadko rzemieślnik za rożnem przerabianiem, szczupłą sumkę 100 zł. podnosi swym przemysłem w roku jednym do 200 i 300 złotych. Siódmy nareszcie warunek, użyteczny do wzrostu i rozkrzewienia rękodzieł w kraju, jest, ażeby rzemieślnik nie był wystawiany na poniżenie lub pogardę od innych klas obywateli. Nic bardziej nie odstręcza od powołania, jak bojaźń ściągnienia na siebie w oczach drugich piętna nieuczciwości. Przy takowem uprzedzeniu często najużyteczniejsze przemysły dostaja się ze szkoda krajowa w ręce niewartego motłochu. Chudy rzemieślnik, przy całej swojej nikczemności, zna to przecież, że zdatność i przysługa, jaka w swoim stanie czyni krajowi, zarabia na względy, których mu nikt odmawiać nie powinien. Widząc, że ten, który śmie nim pogardzać, nie może się obyć bez jego pomocy, słusznie sobie wnosi, że skoro mu jest potrzebnym, wart jest jego szacunku. Rządy troskliwe o dobro swego kraju, i które już z ciągłego doświadczenia poznały należycie, co istotnie sprzyja, a co szkodzi przemysłowi rękodzielnemu, nie tylko inu zapewniają u siebie wytknięte wyżej dobrodziejstwa, ale nadto starają się jeszcze wynajdować wszelkie środki do ich rozszerzenia. W tym chwalebnym zamiarze nie szczędzą wydatków na instytuta publiczne, w których młodzieży, przeznaczonej do rzemiosł, bezpłatnie udzielane bywają nauki potrzebne, obmyślają fundusze na wychowanie i uposażenie ubogich dzieci; zakładają na własny koszt fabryki dla tych, którzy przy zdatności nie są w stanie opatrzyć się w narzędzia i materyały potrzebne, udzielają troskliwie wsparcia dla podupadłych z przypadku, ułatwiają pewny zawsze odbyt rękodziełom, albo przez zakupywanie ich na użytek publiczny, albo przez rozszerzenie handlu; słowem, nie opuszczając nic, co może sprzyjać użytecznej téj klasie ludzi, zaszczycają hojnie nagroda i poważeniem wyszczególniające się jej talenta. Temi to środkami, ożywiając w niej ciągle ducha, prowadza ja szczęśliwie tak do udoskonalenia swego przemysłu, jako też do zbogacenia siebie, współobywateli i kraju. Naród cały, widząc w tern własne dobro i pożytki, nie lęka się żadnych ofiar, i chętnie oddaje, gdy tego potrzeba, cząstkę swego dostatku na jej podźwignienie i ratunek. jeśli w kraju którym przemysł rękodzielny nie doświadcza takowych dobrodziejstw i względów; jeśli zostawiony własnemu losowi, musi sam pasować się z nawijającemi przeszkodami , jeśli rząd niebaczny nie widzi w nim nic więcej, jak tylko źródło swoich dochodów, nie dziw, że tam nikczemnieje, upada i gaśnie w końcu. Po takiej stracie, cóż za los spotyka zwyczajnie nieszczęśliwy jego naród ? oto ten, że przy największych dostatkach płodów natury, nie mogąc nigdy opędzić własnych potrzeb, zawsze żyje w niedostatku i ubóstwie, zawsze stęka, pod niezmiernym ciężarem swych wydatków. Źródła zwyczajnych jego bogactw, pochłaniając zwolna oszczędzone dawniej fundusze, wysychają jedne po drugich, i nie zostawiają po sobie, jak tylko smutne ślady przeszłej swej obfitości. To zdanie jest prawdziwe, bo doświadczenie własne aż nadto nam go dowiodło. ze wszystkich przeszkód tamujących przemysł rękodzielny, konkurencya może być najniebezpieczniejszą. Ten nieprzyjaciel z dwóch względów jest straszny: raz, że odejmując swemu przeciwnikowi wszelkie siły, a tern samem podwajając swoje własne ; gniecie go w kaźdem spotkaniu; drugi raz, że po wdarciu się na stopień przemocy, rzadko już, albo z największa tylko trudnością da się z niego stracić. Ponieważ rządowej tylko władzy zostawione są sposoby ratowania w tym razie swych poddanych, od jej przeto gorliwości zawisło jedynie ich zbawienie. Szczęściem, jeśli ta, przy dobrej chęci, umie wybrać środki przyzwoite ratunku ; trafia się bowiem bardzo często, ze tym samym orężem, którym myśli odpierać łupieżcę swego domu, zabija nieuważnie własne swoje dzieci. Konkurencya w dwojakim względzie uważana być może: albo przedający ubiegają się między sobą do kupujących, albo kupujący do sprzedających. W pierwszym przypadku zyskują sami kupujący, bo mają zarazem wybór i potrzeb i ich ceny ; w drugim przedający, bo pewni odbytu, mogą podnosić do upodobania, cenę wystawionych rzeczy. Tak jedno jak drugie w ogólności szkodliwe jest dla kraju, gdyż jedna klasa obywateli, swoim przezyskiem, uciska i rujnuje drugą. Na to złe nie masz innego lekarstwa, jak tylko pewne umiarkowanie równowagi między produkującemi potrzeby i ich konsumentami. Chociaż ubieganie się kupujących sprzyja sprzedającym, nie wszystkim jednakże dogadza zarówno ; trafia się bardzo często, że podczas gdy ubogaca jednych, rujnuje zupełnie drugich. Kzemieślnik, jak się już wspomniało, na wygotowanie swego dzieła, musi poświęcić pewny wydatek, który mu winien powrócić kupujący, wraz z nagrodą za pracę i talent. Wygotowane zatem dzieło, gdy wychodzi z rąk rzemieślnika, ma już pewną cenę, pod którą, bez szkody, zbywane być nie może. A że miara téj ceny zawisła, to od czasu, to od położenia, ztąd różni się i zmienia prawie ustawicznie. Gdy rękodzielnikowi sprzyja dobra pora, gdy go życie i materyały potrzebne mniej kosztują, gdy nie doświadczając przeszkód żadnych, pracuje ciągle, i zbywa swoje dzieła od ręki, mniej go kosztując, taniej je ustępować może. W przeciwnym zaś razie, musi koniecznie podnosić tęż cenę do miary wszystkich kosztów i żmudy, na jaka był wystawiony w ciągu swej pracy. Ponieważ nie wszyscy i nie wszędzie zarazem rękodzielnicy podlegają jednytnże trudnościom i jednym kosztom, przeto nie zawsze mogą zbywać swoje dzieła w równej cenie: jeden przedaje taniej swoje, bo ich wygotowanie mniej go kosztowało, drugi drożej, bo więcej do nich przyłożył. W takowym razie tworzy się między rzemieślnikami szkodliwa konkurencya, która zbogaca jednych, a rujnuje drugich. Tańszy zbywa swoje dzieła od ręki, i spieszy do wygotowania nowych; droższy, nie chcąc tracić na swoich, odstręcza kupującego, czeka daremnie na swój kapitał z nagrodą, a tym czasem widzi się pozbawionym środków do wykonywania swego rzemiosła. Pierwszy zbogacając się powoli tą częścią zysku , która się przedtem dostawała drugiemu, zdobywa się coraz na nowe środki, udoskonala swój przemysł, i nareszcie staje się tak silnym, że gdy chce, przymusza zgniecionego przeciwnika, albo umierać z głodu, albo się wyrzec swego powołania. dopóki ten rodzaj konkurencyi plondruje pomiędzy wewnętrznemi rękodzielnikami kraju, mniej bywa szkodliwym : bo chociaż rujnuje jednę cząstkę jego mieszkańców, dogadza natomiast w pewnych względach ogółowi. Przy takiej walce konsumenci taniej się opatrywać mogą w swoje potrzeby, a rękodzielnie jeszcze dla tego samego nie upadają. Lecz gdy ta plaga wkradnie się pomiędzy dwa sobie obce kraje, skutki jej stają się zawsze okropnemi dla jednego z nich. Ten sam los, który, jak się wyżej pokazało, spotyka pojedynczego rzemieślnika, trafia w tym razie cały naród. Starasowany przewagą sąsiada, słabszy nie ma już natenczas dla siebie innego ratunku, jak tylko albo natężyć zarazem całe swoje siły dla postawienia się z nim na równowadze, albo patrząc ze smutkiem na ruinę własnego przemysłu, poddać się na łaskę pod twarde jego jarzmo i płacić mu z reszty niknącego codzień funduszu, wieczną daninę. Jeśli w tem położeniu sam przypadek lub nadzwyczajne źródła nie przyjdą mu na pomoc, zguba jego tak jest nieuchronna, jak zguba szczególnych osób uciśnionych konkurencyą. Odwrócenie tego niebezpieczeństwa od kraju, jak w mocy tylko jest samego rządu, tak niezmiernéj wymaga rozwagi i ostrożności. Przy władzy, jaką ten ma w rękach, nie trudno mu jest w błędzie, takich użyć środków, któremi więcej może szkodzić własnym poddanym, aniżeli to złe, które chce odwracać. Jeśli w kraju przemaga konkurencyą obca, znać, że tam znajdują się pewne tego przyczyny : nikt sobie dobrowolnie nie daje wydzierać zysków, które się jemu samemu należą. Rękodzielnik krajowy dopóty zwykł odpierać obcego, dopóki mu sił i sposobów nie zabraknie. Rozpoznanie zatem przyczyn słabości przemysłu wewnętrznego, przede wszystkiem zatrudnić powinno rząd krajowy; na dobrze rozpoznaną chorobę nie łatwo się pomylić w wyborze lekarstwa. rozbiór wyżej wyliczonych warunków, potrzebnych do wzrostu i rozkrzewienia rękodzieł, pokaże je niezawodnie w jednym lub w wielu zarazem względach : pokaże zapewne, że rzemieślnik krajowy, przy najlepszej woli i zdatności w swojem położeniu, nie jest w stanie mierzyć się z inneini. rządy, które albo się lenią szukać przyczyn istotnych, albo chcą pokryć własne niedbalstwo i błędy, odpierają pospolicie szkodliwą konkurencyą obcych, to zupełnym zakazem, to Wysokiem ocleniem ich rękodzieł. Patrzmy, co środki takowe, przedsięwzięte bez należytej rozwagi, za skutki miewać zwykły. Zakaz obcych rękodzieł zrywa niejako dawne związki z postronnemi, i zniewala ich pospolicie do odwetu : zatem zakaz odpierają najczęściej wzajemnym zakazem. Po takowych psotach kraj tyle traci na własnych swych płodach, ile zyskiwał na odbycie ich do odstręczonych sąsiadów. Jeśli w tym stanie rękodzielnie krajowe nie wydołają przerobić wszystkich, i zbyć ich na użytek, tedy ta część, która przedtem wychodziła za granicę, traci swoję wartość, i rujnuje tych, cq się trudnią jej pielęgnowaniem. te skutki częstokroć bardzo szkodliwe dla kraju, rodzą jeszcze inne, niemniej szkodliwe dla samego rządu i jego poddanych. W konkurencyi obce dzieła zakazują się, albo dla tego, że są lepsze, albo że są tańsze od krajowych. Jak w jednym, tak w drugim razie chęć znacznego zysku lub wygody własnej, podkusza zwyczajnie ludzi do oszukaństwa i przemycania. Rząd chcący utrzymać swoją powagę, nie widzi natenczas innego sposobu, tylko użyć szpiegostwa, surowości i kary. Irn większa jest ponęta, tem więcej w niej więźnie głodnych i łakomych; łatwo się zatem zdarza, że bez najmniejszego pożytku dla dobra powszechnego, rząd nadaremnie trapi własnych swych poddanych, i wystawia się na ustawiczne z nimi kłótnie, poswary i wojnę. Możnaby tu wyliczyć mnóstwo przykładów, że tym sposobem więcej czasem zniszczył poddanych, jak nieprzyjaciel obcy. Tak ta władza, która się nad wszystko starać powinna o to, ażeby sobie zjednać miłość, ufność i poszanowanie, naraziwszy sama niebacznie swój lud na niebezpieczeństwa, przez ustawiczne chłosty i wydzierstwa, staje się przedmiotem trwogi i niechęci. Podwyższenie ceł na obce rękodzieła, końcem uprzątnienia szkodliwej ich konkurencyi, w wielu przypadkach nie lepiej się zwykło nagradzać krajowi, jak sam zakaz. Na pierwszy rzut oka, wydaje się wprawdzie, że tym sposobem tamuje się wypływ za granicę znacznej części kapitałów ; że rękodzielnik wewnętrzny, podwajając przerabianie płodów surowych, podwyższa ich cenę, i zapewnia swój los; że skarb zyskuje na pomnożeniu dochodów celnych; ale wszystkie te korzyści łatwo mogą zawodzić spodziewane rachuby, skoro nie będą należycie zastósowane do położenia kraju, do stanu przemysłu i potrzeb narodu. Jeśli rękodzielnie krajowe, nie odpowiadając jeszcze wszystkim potrzebom wewnętrznym, muszą zbywać swoje płody w cenie znacznie przechodzącej zagraniczną; jeśli kapitały w nie włożone, mogą użyteczniej być obrócone na inne przemysły, pod54wyższenie ceł na obce rękodzieła, nie dogadza ani poddanym, ani skarbowi. Pierwsi w tym razie, nie mogąc się obyć bez nieb, czyli kupują krajowe, czyli zagraniczne, zawsze więcej płacić muszą ; kto przedtem za sto złotych na rok mógł się opatrzyć we wszystkie potrzeby tego rodzaju, za powszechną podwyżką ich ceny, przymuszony jest wydać 130 lub więcój. żeby takowy naddatek nie uciskał nowym ciężarem ogółu narodu, ,i nie szkodził reszcie przemysłów, powinienby się bezpośrednio, lub pośrednio wynagradzać z innej strony : albo reszta płodów powinnaby zyskiwać na podwyższeniu swej ceny, albo skarb na dochodach. W kraju obfitującym w surowe płody, i tam, gdzie rękodzielnie własne nie zdołają wyrabiać wszystkich, na podwyżkę ich ceny mało rachować można, gdyż ta nieznacznie, zwolna i w stosunku tylko do stopnia odbytu podnosić się zwykła. Że zaś przy zbytku surowych płodów, odbyt nie może być dostatnim, ztąd i cena ich nie może się podnosić o wiele. ale przypuściwszy nawet, że za podniesieniem opłat celnych, podniesie się znacznie i cena produktów surowych w kraju, jeszcze ztąd korzyści nie są pewne: częstokroć przez to samo rękodzielnie wewnętrzne wystawione bywają na nowe zamieszanie. Wartość ich płodów wyrobionych, wprzódy zrównana, przez podwyżkę opłat z obcemi, podnosząc się na nowo w równym stosunku z wartością surowych, naraża je na nowe niebezpieczeństwa konkurencyi. Dla odgarnienia tëj nie pozostaje rządowi, jak tylko podwyższać ustawicznie opłaty celne na obce towary, i obarczać naród coraz nowemi ciężarami. Tak postępując coraz dalej, może łatwo rzeczy doprowadzić do tego stanu, że rękodzieła, kosztując o połowę mniej za granicą, złudzą swym zyskiem poddanych, przyzwyczają do niewierności, i ściągną na nich kary rujnujące. Podwyższenie ceny rękodzieł zmniejsza koniecznie ich konsumpcyą o tyle, o ile przechodzi możność opatrzenia się w nie uboższej klasy konsumentów. Jeśli łokieć sukna zagranicznego kosztuje zł. 4, a krajowego lub podwyższonego cłem, w podobnym że gatunku kosztuje zł. 6, więcej się znajdzie takich, którzy są w stanie kupić je sobie za pierwszą, niż za drugą cenę. Więcej jest takich, co na suknię mogą wyłożyć zł. 20, aniżeli owych, którym wystarcza na ten sam wydatek zł. 30. Ze zmniejszeniem kosumujących, zmniejsza się z jednej strony odbyt rękodzieł krajowych, a z drugiej wyrabianie płodów surowych. Ten przeto nowy zysk, który za podwyższeniem ceny rękodzieł, rolnik i inne przemysły miały znaleźć w podwyżce ceny swoich płodów, albo ich chybia zupełnie, albo słabo się tylko nagradza Zważywszy jeszcze i to, że w miarę utrudnienia wchodu obcych płodów, utrudnia się nawzajem wychód za granicę swoich własnych, łatwo osądzić, że naród, niemogący się mierzyć dostatecznie z innemi w przemyśle, nie wiele zyskuje, a często znacznie może tracić na podniesieniu ceny rękodzieł obcych w swym kraju. Skarb który z podwojonych ceł znaczniejszych spodziewał się zysków, a tern samem pewnej ulgi dla podatkujących, równie omylonym bywa w swoich nadziejach. Od liczby konsumentów zawisła w tym razie suma jego dochodów; ta ostatnia musi się zmniejszać, lub powiększać w tym samym stosunku, jak tamta pierwsza. Ponieważ podwyżka ceł odbiera znacznéj części mieszkańców sposobność opatrywania się w tę sarnę ilość potrzeb, w jaka się opatrywała przedtem; ztąd skarb, zyskując z jednéj, tracić może z drugiej strony. Jeżeli suma podwyżki celnej wyrównywa sumie ubywającej z umniejszenia konsumpcyi powszechnej, pozostała reszta konsumentów, sama ponosi ten ciężar, który przedtem trafiał wielu; a skarbowi w niczem nie przyczynia dochodu ; jeśli zaś przeciwnie suma podwyżki mniejsza jest od części ubytej, zamiast zysku, traci część tego, co miał przedtem. pożytki ze wstrzymanego wypływu pewnych gatunków kapitałów za granice, mogłyby jeszcze na pozór usprawiedliwiać zakaz lub oclenie znaczne obcych płodów ; przez ten bowiem sposób można ocalić te, które się zdają być potrzebniejszemi dla kraju. Ale i w tyin względzie rachuby bywają mylne : któż wie, czyli samo wstrzymanie nie zmniejszy ich pożytków, lub czyli kraj rzeczywiście więcej zbogacają, niż owe produkta, których za nie u obcych nabyć może? Kapitałem nazywamy to wszystko, co właścicielowi czyni dochód pewny. nie wchodząc czyli się ten składa z ziemi, z zwierząt, z płodów, z pieniędzy, z talentu lub narzędzi, skoro może przynieść zysk jakowy dla tego, który go posiada, jest dla niego kapitałem. Wartość kapitału, bez względu żadnego na wielkość, zależy jedynie od pożytku jaki przynosi; ten co leży bez użytku, jest w téj chwili niczem i bez wartości; ten co mniej przynosi pożytku, niż drugi, traci na swojej wartości, i choć większy, równa się mniejszemu. Zwrócenie zatem kapitału z jednego przeznaczenia na drugie, wtenczas tylko jest pożyteczne, gdy więcej ma przynieść zysku; bez tego próżne albo szkodliwe jest każde zwracanie. Nikt kapitału swego darmo nie oddaje drugiemu, ale go zamienia na inny równej z nim wartości. Pomiędzy gatunkami kapitałów jednej wartości, żadnej nie masz różnicy; i czyli kto posiada sto tysięczny majątek w monecie złotej, czyli w zbożu, w pierzu lub w innym surowym płodzie, nie jest dla tego ani bogatszym, ani uboższym. Jeśli za wychodzący kapitał pieniędzy, wchodzi jego wartość w potrzebnych rękodziełach do kraju, ten w tym razie nie tylko na tej zamianie nic nie traci, ale zyskuje pospolicie; bo nabywa rzeczy, której sam szuka, i za która oddaje chętnie swoje pieniądze. Gdyby te więcej mu były potrzebne, niż kupione rękodzieła ; gdyby w oczach kupującego więcej miały wartości, i gdyby ich lepiej mógł użyć, zapewneby ich nie oddawał za cudze płody. Kapitały oszczędzone przez zakaz łub wysokie oclenie obcych towarów, choćby obrócone zostały na ożywienie wewnętrznych rękodzielni, jeszcze ztad pożytki mogłyby być wątpliwe. Jeśli kraj nie ma dostatkiem rak sposobnych, jeśli je odrywać musi od innych prac użytecznych, jeśli ożywione przemysły z wielkim kosztem, a małym zyskiem maję dostarczać swoich płodów; te kapitały, czyli w pieniędzach, czyli też w produktach, 58albo utracą część swój wartości, i stana się mniej użytecznemi, niż dotąd, albo dźwigając jedne, zrujnują drugie rodzaje przemysłu. z tych uwag łatwo osądzić, jak czasem jest niebezpieczno uprzątać konkurencyą obcych rękodzieł przez sam zakaz lub wysokie ich oclenie ; że ten sposób użyty bez względu na inne okoliczności, nie tylko nie odpowiada swemu zamiarowi, ale nadto może jeszcze bardzo być szkodliwym ; że choćby niekiedy sprzyjał jednej klasie, i jednemu rodzajowi przemysłu, gdy rujnuje resztę, staje się podobnem złem, jak sama konkurencyą. Ztąd wypada, że podobnych środków wtenczas się tylko chwytać należy, gdy się obyć można bez pomocy i związków z ościennemi ; gdy się ma pewne sposoby zrównania lub zbliżenia przemysłu wewnętrznego do stopnia sąsiedzkich; albo nareszcie, gdy zakaz luh podwyżka ceł, trafia same potrzeby zbytkowe. W tym razie mieszkańcy kraju albo się mogą łatwo bez nich obywać, albo mała liczba zamożnych, gdy zechce, opłaca dobrowolną daninę. najpewniejszy sposób zniesienia konkurencyi, jest rozpoznanie i uprzątnienie przyczyn, które jéj nadają szkodzącą przewagę. Tych, jak się już wspomniało, nie należy szukać tylko w stanie przemysłu krajowego: gdyby ten nie miał tamujących przeszkód, zapewneby się nie dał gasić w pierwszeństwie i w zyskach innym. Znać, że albo niedostatek rąk sposobnych , albo brak funduszów i materyałów, albo ciężary miejscowe, albo nareszcie ścieśnienie wolności potrzebnej, wstrzymuje i niszczy wszelkie usiłowania tych, którzy się nim trudnią. Skoro się spostrzeże jedna, lub więcej z wymienionych przeszkód, łatwo osądzić, czyli jest podobna i jak ją uprzątać należy. Zamiast wikłania się w zawodne rachuby zakazowe lub celne, zamiast zrywania pożytecznych związków z ościennemi, zamiast macania niepewnych źródeł zysków, nieraz rzędy przez założenie kilku szkół i fabryk, sposobiących młodzież do rękodzieł, przez nadanie pewnych swobód rzemieślnikom, lub przez ulżenie zbytnich ciężarów, byłyby bez daremnego dręczenia poddanych łatwo uleczyły to złe, które im się straszniejszem wydawało, niż było W istocie. Pomiędzy przyczynami utrudniajacemi wzrost i rozkrzewienie rękodzieł, słusznie policzyć można cechy. Ten przemysł, równie jak każdy inny, wymagając słusznej wolności, nie cierpi żadnych określeń prywatnych. Talent jest własnością osobista, nie powinien przeto podlegać tylko tej władzy i tym prawom, którym podlega sama osoba. Rząd sam najlepiej wiedzieć może, jakie sa obowiązki rzemieślnika, kiedy, gdzie, i ile przemysł jego jest potrzebny, a do narodu należy sądzić o jego zdatności. Cechy przywłaszczywszy sobie to prawo, nie tylko że nie są wstanie dogodzić potrzebom ogólnym kraju, ale nadto, uwiedzione prywatnemi widokami, przeszkadzają w wielu względach rozkrzewieniu przemysłu. Dziwaczne prawidła, uciążliwe opłaty, trudne wyzwolenia, przywileje, szkodliwe związki, sa to tortury, któremi dręcząc jednych, ogołacają z zasiłków potrzebnych, innych odstręczają na zawsze od swego powołania. Podobnych naduźyciów żaden rząd cierpieć u siebie nie powinien ; jego jest powinnością uprzątać wszelkie zawady tamujące wzrost wszelkich przemysłów, a ścisłym obowiązkiem nie dopuszczać tego, ażeby jedna klasa uciskała, z własnych widoków ogół narodu. Nic w teraźniejszych czasach potrzeby cechów usprawiedliwić nie może: utrzymywanie porządku i policyi między obywatelami jednego kraju, należy do samego rządu, oddzielne ich stowarzyszenia miedzy sobą, nie zgadzają sie z duchem praw politycznych; miejsce do wykonania przemysłu dla rzemieślnika jest tam, gdzie się pewniejszego spodziewać może zysku, szkołą jest każdy warsztat, a wyzwoleniem zaświadczenie dane od rządu, na wniosek znających się na zdatności. do głównych przyczyn, tamujących wzrost przemysłu rękodzielnego, najczęściej liczyć można uciążliwe podatki krajowe. Rzemieślnik poświęca majątek i zdatność swemu powołaniu w tym jedynie celu, ażeby sobie zapewnił sposób do życia, i ile możności, oszczędził zapas jakowy, tak na osłabiony swój wiek, jako też na wychowanie dzieci. Dopóki mu pozostanie ta nadzieja, dopóty pracuje ochotnie, szuka sposobów udoskonalenia swego przemysłu, i bez trudności podwaja z niego swoje zarobki. Lecz skoro widzi, że rząd wycieńcza go bez pomiarkowania z wypracowanego majątku, że zamiast zapewnienia mu wygodnego życia, powołanie jego wystawia go na większe od innych ciężary, albo go wcześnie odstępuje, i szuka innego, albo utrącając zwolna szczupłe swoje zapasy, ogołaca się nareszcie z wszelkich środków i przychodzi do nędzy. W tym względzie najczęściej błądzą rządy krajowe; nie oglądając się na dalsze skutki, i wnioskując błędnie, że rękodzielnik łatwo sobie na konsumentach nagradzać może to, co nad miarę opłaca do skarbu, upatrują w jego przemyśle najdogodniejsze źródło swych dochodów. Zapominają o tern, że jak jest niepodobieństwem ocenić należycie zyski każdego rzemieślnika w szczególności dla tego, że te zawisły od czasu, położenia, osobistej zręczności, albo od przypadkowego stanu jego zamożności; tak równie jest niepodobieństwem oznaczyć ilości podatku, którą bez szkodzenia swemu przemysłowi, może ponosić. To, co jeden zniesie bez trudności, drugiego przygniata do ziemi. Kzemieślnik w tćm położeniu nie może dowolnie podnosić ceny na swoje dzieła, boby się sam wystawiał albo na niebezpieczeństwo konkurencji, albo na zmiejszenie liczby konsumentów. Jak w jednym, tak w drugim razie nie tylkoby nie zdołał odwetować przeciążeń podatkowych, ale nadto traciłby często i ten zarobek, który miał przedtem. Kiedy rzemieślnikowi, na własne utrzymanie, nie wystarcza dochód z pracy, trawi zwolna swój kapitalik, i tćm przewłoczy do czasu własny upadek. Kapitał rzemieślnika, składający się pospolicie z narzędzi i zapasów niewyrobionych, poty ma znaczną wartość, póki się znajduje w jego rękach; skoro przejdzie do innych, mniej lub więcej tracić koniecznie musi na tej wartości, i słabe tylko przynosi wsparcie dla zbywającego właściciela. Kiedy rzemieślnik używa swych narzędzi, i obrabia zapas surowych swych materyałów, dodaje do ich wartości drugą, to jest swój talent, i tym sposobem podwaja z nich dochód. Dopóki te dwa gatunki kapitałów są połączone, dopóty nadaja sobie nawzajem wysoka wartość; skoro się rozłączą, jeden traci zawsze znaczna część, a drugi cała swoją wartość. Naprzykład jednę część kapitału garbarza składa miejsce, na którem wykonywa swoje rzemiosło, toż skóry i inne materyały surowe do ich wyprawy; drugą narzędzia i talent. Jeśli go usposobienie i nabycie pierwszego kosztuje 8,000, a nabycie drugiego 4,000, powinienby mieć dochodu rocznego z tamtego 400, a z ostatniego 200, ogółem 600. Kto z doświadczenia zna zyski podobnych rękodzielni, zgodzi się łatwo że nie 600, ale drugie tyle, i daleko jeszcze więcej zwykły czynić dochodu. Zatem kawałek gruntu, mało warte surowe materyały, połączone zdatnością garbarza, podnoszą się do podwójnej wartości, bo podwójny wydają dochód. Przypuśćmy teraz, że całe to gospodarstwo, albo zostanie rozerwane, albo przejdzie do rąk, które z niego podobnie korzystać nie umieją; pierwsza część jego kapitału spadnie w tym razie na powrót do nikczemnej swój wartości, a druga przez samo oddzielenie od tamtej, przestawszy czynić dochód, utraci całą swą wartość. ten to jest sekret, przez który dziś kraje podwajają masę swoich bogactw, to jest źródło, które światli tylko umieją ważyć i cenić należycie. Jakikolwiek rzemieślnik, niewielkiego potrzebuje kapitału, ażeby przy swym przemyśle żył wygodnie i w dostatku: na kilku piędziach ziemi, przy swoim talencie, utrzymuje się przyzwoicie z całą familią, przyczynia zarobków sąsiadom, opłaca podatek, oszczędza czystkę na przyszłość, a przerabiając ustawicznie surowe płody kraju, przysparza mu bogactwa o cała nadana im nowa wartość. Z tego łatwo już sądzić można, ile kraj traci na upadku każdego warsztatu rzemieślnika; z jednej bowiem strony ubywa mu z funduszu ogólnego, większa połowa jednego kapitału, który był użytecznym, i znosił część podatków, z drugiej przybywa mu ciężar żywienia z umorzonym talentem upadłej familii. Zdaje się, że te uwagi są dostateczne, do okazania, jak jest niebezpieczna, przez uciążliwe podatki, wystawiać rękodzieła na ruinę ; rządy, przybrawszy raz nierozważnie szacowne to źródło bogactw i dochodów publicznych, nie gasząc swego pragnienia, osuszają je na zawsze z nieporachowaną szkodą dla kraju. Potrzeba i pożytki wypływające z rozkrzewienia rękodzieł, skłaniają niekiedy rządy do znacznych ofiar na osobiste wsparcia rzemieślników. Ten środek chociaż w niektórych przypadkach jest pewnie jedynym, nie należycie przecież użyty, może być nieskutecznym, a czasem szkodliwym dla dobra ogólnego. Jeśli się nie ma względu na przyczyny trzymające przemysł rękodzielny w stanie nikczemności, jeśli się nie uczyni należytego wyboru w jego gatunku, jeśli się źródła krajowe nie dozwolą zbliżyć od razu do stopnia doskonałości ościennych , ofiary takowe spełzną na niczem, a naród prędzej się jeszcze zrujnuje. Kiedy są pewne przyczyny, które tamują rozkrzewienie przemysłu, wspierany rzemieślnik dopóty tylko wytrzyma przy swoim warsztacie, dopóki mu wystarczają udzielone wsparcia; gdy tych zabraknie, albo mu trzeba obmyślać nowe, albo go zostawić losowi. Jeśli rząd, nie chcąc go jeszcze opuszczać, powtarza zapomóżki, bierze na siebie uciążliwy obowiązek opłacania nieustannnej jałmużny, która nie ulepszając w niczem losu wpieranego, rujnuje kraj bez pożytku. Naród, który w niedostatku rękodzielni wewnętrznych ponosi już stratę na swoich płodach surowych, który musi zastępować w podatkach, i tę część, jaką by, przy lepszym stanie, ponosiła klasa rzemieślników, zniewalany do składki na jej podźwignienie, znajduje się w rzeczywistym stanie przeciążenia, które ogołaca z funduszów inne rodzaje przemysłu, i dla jednego rujnuje wszystkie. Łożone zatem wsparcia na rzemieślników, bez względu na stan kraju, jako też na położenie i przeszkody tamujące ich przemysł, nie tylko nie odpowiadają swemu zamiarowi, ale nadto, naród, który tym sposobem miał się zrównać z ościennemi, idzie wstecz, i w biegu z niemi sprzecznym, oddala się coraz bardziej od stopnia równowagi. Podczas gdy te, korzystając ciągle ze swojej wyższości, bogacą się i doskonalą każdy rodzaj swego przemysłu, tamten przesilaniem zubożony rujnuje to nawet, które go przedtem jakokolwiek zbliżały do nich. Zapomóżki udzielane rzemieślnikom w ten czas tylko mogą być pożyteczne, kiedy tych niespodziane wydarzenia nagle o upadek przyprawią, lub gdy jest pewna nadzieja, że tym sposobem stan rękodzieł krajowych zrówna się z ościennemi. W pierwszym razie kapitały obrócone na wsparcie są oliwą, która gotowej machinie przywraca i ułatwia bieg zatamowany ; w drugim stają sie źródłem użyzniającem jałową ziemię. Rękodzielnik przypadkiem zrujnowany, połowę tylko traci tego kapitału, który go żywił, a druga połowa to jest jego talent, jeszcze mu pozostaje. Nie potrzebuje zatem jak tylko tej pierwszej połowy, za pomocą której odzyskuje dla siebie i dla kraju całą stratę. Rząd przeto, udzielając w tym razie najmniejsze wsparcie rzemieślnikowi, nie tylko uwalnia naród od ciężaru żebraka, ale nadto czyni go użytecznym, i podwaja w rękach jego wartość danego na zasiłek szczupłego, kapitaliku. Żeby wsparcia pomienione mniej były zawodne, a więcej pożyteczne dla kraju, należy jeszcze czynić rozważny wybór, które rodzaje lub gatunki rzemiosł powinny być wspierane przed innemi. Ta ostrożność tem jest potrzebniejsza, że nie wszystkie równie są pożyteczne, a niektóre z nich choć mniej zdają sie być ważne, dla tego zasługują na pierwszeństwo, że są ważnym środkiem do ułatwienia wzrostu innym. Użyteczniejszemi są te, które najtaniej dostarczać mogą dzieł wyrobionych, a najmniej odrywają rąk i funduszów innym przemysłom. W szczególności nie można wymienić, które są użyteczniejsze lub lepsze od drugich, ponieważ dostatek albo niedostatek surowych, a odbyt wyrobionych płodów, stanowi między niemi tę różnicę. Od miejsca zatem, od czasu i źródeł zawisła ich użyteczność: w Polsce garbarnie i kuźnie, we Francyi warsztaty galonów i koronek mogą być użyteczniejsze, aniżeli bławatnie lub śkielnie. Te które ułatwiają działania innym , choć się niekiedy zdają mniej korzystne, powinny jednak doświadczyć przed innemi pierwszeństwa wsparciu: przez ich bowiem zatamowanie, tamują się prędzej lub później wszystkie te, którym one dodawały ruchu. Światły i gorliwy o dobro powszechne Cęlbert, przez nierozważny wybór w wspieraniu jednych przemysłów, ogołociwszy z rąk i funduszów resztę, więcej pewnie zaszkodził Francyi, aniżeli kilkadziesiąt letnie wojny Ludwika XIV. Kto chce zwróceniem biegu strumienia użyźnić część swojej zagrody, powinien wprzód pilnie zważyć, czyli nie osuszy jednej, a nie zaleje drugiej. jak rękodzieła przypadkiem zrujnowane, mogą skutecznie być ożywione w kraju przez wsparcia udzielane z funduszów publicznych, tak nie mniej skutecznie rząd dokazać tego może przez podobny środek, w tym nawet razie, gdy długi przeciąg czasu pozbawił kraj i śladów i rąk sposobnych do tego przemysłu. Założenie przy obfitych źródłach fabryk ubogaconych we wszystkie wynalazki oszczędzające czas i nagradzające sposobność pracowników., może bardzo prędko opatrzyć naród w potrzebne rękodzieła, zapobiedz szkodliwej konkurrencyi, podnieść cenę surowych płodów, i usposobić mnóstwo rąk do użytecznego powołania. Warsztaty, narzędzia i machiny, używane dziś w udoskonalonych rękodzielniach Europejskich, tak podzielają pracę, że po większej części, same ucząc i prowadząc rzemieślnika, nie potrzebują tylko rąk i nóg jego. Tysiąc żebraków i ludzi z najmierniejszą zdatnością, wyrabiają w nich kosztowne dzieła, stają się użytecznemi społeczności, i zapewniają sobie życie wygodne. Kapitały obrócone na takowe fundusze w kraju obfitującym w rozmaite płody surowe, można uważać, jak kapitały oddane na wielką, lichwę, z której zyskuje zarazem skarb, kraj i szczególni jego mieszkańcy. Jedna doskonała fabryka, prócz tego, źe żywi i zatrudnia mnóstwo ludzi, ma jeszcze te nieocenioną zaletą, źe dobroczynnym swym wpływem, w mgnieniu oka ożywia daleko naokoło siebie wszelkie inne rodzaje przemysłu. Nie masz takiego, któregoby nie wzywała na pomoc, lub któremuby nie nadawała wyźszój wartości: podobna do magnesu, z jednej strony ciągnie do siebie wszystkie inne przemysły, a z drugiej udziela im szacownej swojej wartości. Obok fabryki każdy płód surowy czyli wyrobiony, znajdując pewny użytek, nabywa wyższej ceny: każdy tam około niego pracuje chętniej, że ma niezawodną nadzieje odbytu i zysku. Na takowy przeto cel poświęcenie kapitałów, choćby z niejakiem na chwilę uciążeniem narodu, nie tylko nie jest rujnujące, ale nadto, przez wzgląd na niezawodne i niezrachowane pożytki, ochotnie przed wszystkiemi innemi wydatkami powinno być odważone. Najlepsi politycy dowiedli tego, że w niedostatku własnych, choćby kraj z znacznym kosztem przymuszony był pożyczać na przemysł produkujący kapitały za granicą, nie tylko by nie tracił na opłacaniu procentów, ale owszem zbogacałby się z wielu względów. Jeśli ma u siebie dostatek źródeł zaniedbanych, jeśli mieszkańcy jego czekają tylko na sposobną porę do rozwinienia swego przemysłu, ten środek jest jedyny, i nie może nadto być zalecony. Kraj który ma podostatkiem źródeł bogactw, choćby z nich nie korzystał i cierpiał brak potrzeb, nie może się wlŕsciwie nazwać ubogim: podobny on jest do niedołęgi lub skąpca, który mając w swej skrzyni zamknięte Bogactwa, cierpi głód i niewygody. Każde jego źródło zaniedbane, jest kapitałem, który ma swoje wartość : ziemia, jej płody, zwierzęta, kruszce, lasy, zdatność mieszkańców itd. są kapitałami i funduszem, ponieważ, z nich mogą być pewne dochody. Wszelki kapitał, przy największej swojej wartości, może być albo użyteczny czyli produkujący, albo nieużyteczny, czyli nieprodukujący ; pierwszy nazywamy ten, co przynosi pewny dochód, drugi, co leży w zaniedbaniu. Żeby kapitał zrobić użytecznym, trzeba go koniecznie używać, a chcąc go jeszcze zrobić użyteczniejszym, trzeba go połączyć z wielu innemi rozmaitego rodzaju. W miarę takowych połączeń, każdy z nich nabiera nowego ruchu, i staje się dzielniejszym niż przedtem. Jeśli się do kapitału włóki roli doda przemysł ogrodniczy, ciesielski, grabarski, toż zwierząt i narzędzi rozmaitych, dochód tak z tego kapitału, jako też z dodanych przysparza się o wiele. z tych względów kapitały, podobnie jak płody, jedneby nazwać można surowemi, to jest te, które odosobnione i bez pomocy drugich, mało, albo wcale są nieużyteczne; drugie przerobione, czyli te, co złączone z innemi, znaczny przynoszą pożytek. Im w kraju rozmaite kapitały więcej i powszechniej z sobą są połączone, tem sporszy między niemi panuje ruch, tem mocniej się nawzajem upładniają, i tem większy przynoszą dochód. Każde źródło bogactwa, każdy przemysł należycie tam niemi przerobiony, albo już doszedł do swej doskonałości, albo sie do niej przybliża. W tym stanie naród choć uboższy w masę kapitałów, od drugiego że z nich więcej zbiera dochodów, zdaje się być bogatszym, więcej zgromadza dostatków, i w lepszych źyje wygodach. Wszelkie kapitały i fundusze w źródłach natury uważają się, jako jeszcze surowe; za posiłkowe zaś brać można częścią talenta, częścią kapitały przysposobione od przemysłu. W spomniało się już, że różnorodzajowe kapitały najskuteczniej się upładniają nawzajem; ziemia dodana do ziemi, płody jednego przemysłu połączone z sobą, dla tego, że są jednorodzajowe i zgodne, prócz wagi nie przyczyniają sobie nowego natężenia i ruchu. Inaczej wcale dzieje się z róźnorodzaiowemi ; podobne do kwasu, skoro się połączą razem, powstaje między niemi spór i burzenie, w którem pasując się i wysadzając nawzajem, nabierają nowej działalności, i podwajają swoję wartość. Połączenie albo upłodnienie kapitałów w kraju ubogim w przemysł, a bogatym w źródła nieobrobione, zawsze jest trudne, ponieważ suma jednych nie odpowiada tam sumie drugich. Szczupła liczba posiłkowych nie tylko nie wystarcza na upłodnienie znacznej liczby surowych, ale nadto, dla wielkiej do siebie konkurencyi, staje się niezmiernie rzadką i drogą. Ztąd to największa część kapitałów surowych musi się tam, albo obywać bez posiłkowych, albo przestawać na szczupłej ich cząstce. Ztąd przy znacznej wartości wewnętrznej, mało czyniąc pożytku, mało nagradzając prace, trzymają, naród w ustawicznym niedostatku potrzeb, i w pozornem ubóstwie. smutny ten stan kraju pomnożeniem tylko kapitałów posiłkowych może być zmieniony: wtenczas, gdy wszystkie jego źródła tą szacowną oliwą napojone zostaną, przybędzie im z jędrnością nowego ruchu, nabiorą z jej okrasy lepszego smaku, a z cierpkich i niestrawnych, owoce ich staną się przyjemnemi. Odtąd naród nie będzie widział potrzeby topić w nich ustawicznie, jedną ręką całe te zyski, które dopiero co wygrzebał drugą. Podwojone dochody nie tylko mu wystarczą na wszelkie potrzeby, ale nadto, przyczyniając coraz nowych funduszów, opatrzą go w zapasy, tak na niespodziewane przypadki, jako też na zbytek i przepych. kiedy kraj jaki sam zdobyć się nie może na potrzebne kapitały posiłkowe, a chce korzystać z obfitych swych źródeł surowych, nie pozostaje mu innego sposobu, jak tylko, szukać ich i pożyczać u obcych. Ta sprawa nie powinna podlegać trudnościom, ani z strony wierzyciela, ani też z strony dłużnika: bo jak pierwszemu, tak drugiemu może przynieść pewne zyski. Ile kapitały posiłkowe, są drogiemi w kraju ogołocotlym z przemysłu, tyle są tanie pospolicie tam, gdzie wszystkie źródła dochodów już niemi są zapchane. Ztąd chociaż dłużnik pierwszego, opłaca za nie wysoki procent wierzycielowi drugiego, nie traci na tem, lecz zyskuje, ponieważ dodając pożyczone do swoich surowych, podwaja z nich dawne dochody. Zdanie to najlepiej się objaśnia przykładem wziętym z szczególnych osób: kiedy gospodarny właściciel dóbr ziemskich, po dokładnym obrachunku, przekona się, że kapitał 100,000 włożony w zajałowioną jego własność, przyczyni mu z niej na pewien czas 10 lub 12 procent, nie traci, ale zyskuje, choć go pożycza u drugiego na 8 lub 10 procent. Znaczna część krajów Europejskich tak daleko już upłodniła kapitałami posiłkowemi wewnętrzne źródła swoich bogactw, że mieszkańcy ich z zbywającemi nad potrzebę, maję niekiedy prawdziwy kłopot; podczas, gdy sęsiedzi opłacają sobie takowe 10, oni oddaja chętnie swoje za 3 lub 4 procent. Zęby sprowadzić z miejsca przepełnionego kapitały tam, gdzie ich braknie, nie potrzeba niczego więcej, jak tylko ukazać im pewne zyski, bezpieczeństwo i rzetelność. To co się sprawdza o osobach szczególnych, stosuje się i do całych krajów ; jeśli pożyczone kapitały użyte zostanę na dobrze wyrachowane przedsięwzięcia, jeśli, czyli bezpośrednio, czyli pośrednio przyniosą zysk znaczny krajowi, ani rząd ani naród nie powinien się wcale lękać ich ciężaru. Nie masz pewnie takiego na ziemi, któryby się zrujnował długami zacięgnionemi na fundusze dochodowe ; te co pospolicie rujnuję kraje, sę to długi zacięgnione na wojnę i przepych, które rozerwane w momencie na milion drobnych częstek, trwonię się i tracę zdatność do upładniania i do wydawania dochodów. Dziwić się należy, że przy znacznym stopniu oświecenia dzisiejszego, te dobroczynne związki, zmierzajęce do wspierania się nawzajem majątkiem i przemysłem, nie ułatwiono jeszcze między osobnemi narodami tak, jak pomiędzy szczególnymi obywatelami jednego kraju.. Natura przecież sama, i potrzeba ukazuje niezliczone korzyści, jakieby ztąd wypłynęły dla wszystkich. Jak każdy człowiek w szczególności osobny ma zdatność, osobna sposobność do udoskonalenia pewnego rodzaju przemysłu; tak podobnie całe narody, przy osobnych osadzone źródłach, osobne, i im tylko właściwe czerpają w nich bogactwa. Natura choć jest nieprzebrana, choć niezmierne zapasy chowa w swym łonie, tak jednak przezornie niemi kierować zwykła, że nigdy jednego nie opatruje w to wszystko, czego może potrzebować. Znać, że przez to chc. e koniecznie, żeby jak ludzie szczególni, tak też całe narody zbliżały się ustawicznie do siebie i kojarzyły dla wzajemnej pomocy. Jak wymaga po uczonym, ażeby objawiał farbierzowi tajemne własności rośliny, a po tkaczu, żeby dla obudwóch wyrabiał miękka odzież; tak podobnie chce, żeby lodowate kraje północy, zamianę za złoto, opatrywały Indye w miedź i użyteczne żelazo. Przy takich usługach wzajemnych, nie tracąc na skąpstwie natury, mieszkaniec brzegów Newy może się posilać słodkiemi owocami, o tysiąc mil odległego mieszkańca Gangesu, a te nawzajem odziewać się w pulchne jego futra. Ludy osiadłe na dwóch końcach świata, podawszy sobie braterskie ręce, mogą z łatwością, zwyciężyć wszelkie przeciwności tamujące ich szczęście, i pracować skuteczniej około ulepszenia swego losu. duma, fałszywa polityka i zabytki dawnego zepsucia, aż nadto długo przeszkadzały rodom ludzkim korzystać z dobroczynnych skutków takowych związków; wielu rządzcom świata przywidziało się, że naród nie może inaczej budować własnego szczęścia, tylko na ruinie drugiego ; mocniejsi zatem mieli sobie za obowiązek i chlubę, uciskać słabszych, którzy się poważyli obrażać ich cieniem lepszego losu. W tem uprzedzeniu zapominali o tem, ile pomyślność jednych ma wpływu na pomyślność drugich; że od tego czasu, jak się przemysł stał źródłem dostatków i bogactw, wszystkie równo pracując, równo sobie zapewnić mogą szczęście na ziemi; że dwaj sąsiedzi nie szkodzą sobie w niczem, clioć ich zagrody porówno kwitną, i równie słodkie wydają im owoce. Dopóki natura tylko sama pracowała na ludzi, zazdrość, łupieztwa i gwałty mogły niekiedy kusić mocniejszych: żyzniejszy kawał ziemi, obfite pastwisko, rybna rzeka, często na ów czas stanowiły całe źródło życia osobnego narodu; lecz dziś urodzajna Sycylia, bujne Podole, nie więcej ubogaca swego mieszkańca jak skalista Szwajcarya, i błotna Holandya. Ten nieszczęsny szał zazdrości, miotając przez tysiące lat narody, podżegał je do nieustających nieufności, rozterków i wojen, które im nie dały na chwilę zakosztować szczęścia i spokojności. Zamiast wspierania się przemysłem i dostatkiem, końcem wzajemnego uprzyjemnienia życia, nieraz dla wydarcia sobie jednej rośliny, nie wachały się rozpraszać nadaremnie przez wieki uzbierane bogactwa, burzyć kilka szczęśliwie kwitnących krajów, i wystawiać na pognębienie i niebezpieczeństwa śmierci milion spokojnych familii. Ze smutkiem wyznać potrzeba, że ten Europejczyk, który się zdawna przed innymi szczyci wyższym stopniem oświecenia i ludzkości, najwięcej się w oczach świata schańbił tym rodzajem nieprawości. Łakomstwo i przemoc jedynemi były zasadami, na ktorych dotąd gruntował swoje prawa do związkow z drugiemi, i do wzajemnej ich pomocy, na wszystkich częściach ziemi słabszy, zniewolony pracować dla przyczynienia mu wygod życia, musiał się dla niego wyrzekać swoich własnych. doskwierny ten stan nie mogł być nigdy ani spokojnym, ani trwałym; wszystko się przeciw niemu burzyło, wszędzie złe skutki groziły bliskim jego upadkiem. Długie doświadczenia, dnch szerzącego sic światła, ukazywały narodom obraz dobra w własnej postaci, i do tego wszystkie już wzdychać poczęły. Europa jako najwięcej schańbiona, najpierwsza poczęła zacierać swoje plamy. W szczęśliwych jej niektorych zakątkach zdawna już przyzwyczajono się pomiędzy sobą tem tylko odrożniać słabszych od możniejszych, że jedni więcej, a drudzy mniej posiadają środkow do zaspokojenia własnych potrzeb. Dzięki nieustraszonej odwadze światłych i cnotliwych mężow! oni pasując się długo bez nadziei z stugłowemi potworami samolubstwa i przesądow, dokazali w końcu tego, że najpierwsi rządzcy świata, i największa część narodow, zapragnęła już prawego porządku, i dobroczynnych jego skutkow. Dzięki i chwała przez wszystkie czasy niezrownanemu geniuszowi naszego wieku, ktory władając szczęśliwie losami ludow ziemi, targa jedną ręką więzy dotychczesnych ich nieładow, a drugą, zbliżając je nawzajem do siebie, ukazuje wieniec oliwny, ktory im ma służyć za hasło wiecznego pokoju, przymierza i braterstwa. Przy dzielności potężnego jego ramienia, nie minie pewnie jedno pokolenie, a upragniony od wiekow pokoj szczęśliwie zakwitnie na całej ziemi. Najodleglejsze narody podawszy sobie nawzajem przyjacielskie dłonie, żyć będą w jedności i zgodzie, przy ktorej łatwo potrafią złagodzić wydarzające się przykrości życia, ulepszyć swoje położenie i odgarniać pociski surowych żywiołow. Wtenczas nie będziejuż u nich kraju, ani bogatego, ani ubogiego; bo zbytek jednego zastąpi niedostatek drugiego. Pieniądze przejdą tam, gdzie ich większa będzie potrzeba, a płody, gdzie ich zabraknie. Zimna Rosya , żyzna Polska, płonna Szwecya dostanie złoto, słodkie wino i miękkie bawełny; a Francya, Włochy i Anglia pulchne futra, zboże, miedź i potrzebne drzewo. Bogactwa ziemskie, dopoki ich niebaczność rządow sama nie tamuje, podobne są do wody, ktora dążąc ustawicznie do rownowagi, przelewa się tam, gdzie jej jeszcze nie brakuje. Ten tylko przymiot nadaje im szacunek i wyższą wartość, bez niego często by były niczem. Ludzie znają to dobrze, dla tego starają się pilnie uważać, gdzie ktorych więcej, a gdzie mniej przybywa wartości. Skoro Anglik postrzeże, że w własnym kraju mniej mu dają potrzebnych pieniędzy lub zboża, za jego cukier i rękodzieła, wiezie je do Polski, i tam, gdzie się spodziewa dostać za nie więcej. Tym sposobem bogactwo jego z mniej wartego, staje się więcej wartem, a zbytek jednego kraju zamieniony na zbytek drugiego, tworzy między obudwoma rownowagę, ktora je zasłania od niedostatku. Ten dobroczynny przypływ potrzeb i bogactw z miejsca na miejsce, ten szczęśliwy węzeł, kojarzący dla obopólnego dobra, tak mieszkańców jednego kraju, jako też najodleglejsze narody świata, załatwi i utrzymuje przemyślna klasa obywateli trudniących się kupiectwem. Ci ludzie, rozbiegłszy się na wszystkie strony, wszędzie z pilnością rozważają naturę, wszędzie wywiadują się o potrzebach, o niedostatku każdego, i zaradzają mu spiesznie. jakikolwiek pomyśli się stan kraju i jego mieszkańców, w jakiemkolwiek położeniu znajdują się ci względem siebie i obcych, przemysł kupiecki zawsze im jest potrzebny, a udoskonalenie jego niezmiernie pożyteczne. Ziemia w jednem miejscu chojnie, w drugiem skąpo, a w innem wcale nie wydaje niektórych płodów potrzebnych; jak szczególni obywatele jednego kraju, tak całe osobne narody, z położenia swego, jedne więcej trudnią się rolnictwem, drugie rzemiosłami, kunsztami, nauką itd. Jeśli zatem mają dostatek potrzeb jednego gatunku, brakuje im reszty. Chociaż ludzie bardzo często nie mogą na chwilę obyć się bez niektórych, przecież albo sami nie są w stanie sięgać ich opodal, albo własne zatrudnienia nie dozwalają im tego bez znacznej szkody. Podobnie i ci, którzy mają zapas płodów do zbycia, traciliby zawsze na tern, gdyby sami chcieli szukać źródła ich odbytu. Takowe staranie bierze na siebie kupiec: zajęty ciągle śledzeniem źródeł dostatków i badaniem potrzeb ludzi, wie najlepiéj, gdzie zbywa jednych, a gdzie brakuje drugich; gdzie kwitnie jeden, a gdzie drugi rodzaj przemysłu; gdzie popłaca ten, a gdzie ów w nizkiej stoi cenie. Zgromadzając ze wszech stron rozmaite zapasy, uwalnia innych od tego zatrudnienia, zapobiega wcześnie ich niedostatkowi, a przesyłając ustawicznie jedne w tę, a drugie w inna stronę, opatruje każdego podług żądania. On sam jeden, dogadzając wszystkim, uwalnia ich od niebezpieczeństwa, trudu, kosztów i straty drogiego czasu. Za jego pomocą o tysiąc mil odległy Indyanin, zbliża się do mieszkańca Wisły, wspiera go swem bogactwem, pracą i przemysłem, i od tego nawzajem odbiera wsparcie. Za zioła ukrzepiające zdrowie, za słodki cukier, za miękkie bławaty, dostaje w zamianę potrzebne płótna, skóry zwierzęce, szkło i narzędzia żelazne. Ale jeśli przysługa kupca z tych względów jest waźną, że ułatwia przepływ bogactw, i utrzymuje miedzy dostatkiem i niedostatkiem pewną równowagę na ziemi, niemniej ważną staje się w tern jeszcze, że się istotnie przykłada , z jednej strony, do wzrostu i rozkrzewienia każdego rodzaju przemysłu, z drugiej do oszczędności i przysporzenia bogactw krajowych. Nie masz pewnie przemysłu, któryby około siebie znajdował to wszystko, co mu jest potrzebnem do tworzenia i przetwarzania swych płodów; chociaż rolnik ma ziemię, z której wyprowadza rośliny, prócz tej potrzebuje jeszcze, często opodal sprowadzanych narzędzi, żelaztwa i cudzych doświadczeń; jeśli sukiennik znajdzie pod ręką wełnę i prządkę , brakuje mu albo farby, albo statków, bez których nie może wygotować swego dzieła. Kupiec szuka tych potrzeb wszędzie, zgromadza je u siebie, i dostarcza każdemu. Ponieważ ułatwienie sposobów, i umiarkowanie kosztów najwięcej się przykłada do rozkrzewienia i wzrostu przemysłów, kupiec szczególniej się zaleca ta przysługą. Prócz tego, że każdego opatruje w własnym domu , przyzwyczajony brać wszystko pod ścisłą rachubę nauczony ciągiem doświadczeniem, najlepiej umie sądzić, tak o doskonałości dostarczanych potrzeb , jako też o cenie ich przyzwoitej, łiolnik, rzemieślnik i wszelki inny przemysł, może się spuścić na jego wybór, i uniknąć przepity. ze względu na odbyt potrzeb, kupiec równie się przykłada wiele do wzrostu każdego« przemysłu. Jeden rzemieślnik, jeden uczony dostarcza pospolicie dzieł swojej pracy dla wielu zarazem osób, które od niego i do siebie często w odległych żyją stronach : iglarz, filolog, pracuje dla ludzi o sto mil oddalonych; rolnik dostarcza niekiedy potrzeby dla mieszkańców innego półkręgu ziemi. Odbyt jedynie na wyrobione dzieła utrzymuje i zachęca przemyślnego ; dopóki mu wystarcza kapitał na opatrzenie się w surowe płody, i na życie, dopóty pilnuje swego powołania, skoro się ten wyczerpa, musi zaniechać swój pracy. Najznaczniejsze zapasy jwyrobionych dzieł własnego przemysłu na nic mu się nie przydadzą; bo ich użyć nie może, ani do nowych przetwarzeń, ani do zupełnego utrzymania. Ze kapitały ludzi rzemiosłem zajętych, pospolicie bywają szczupłe, nie długiego zatem potrzeba czasu, ażeby się albo wyczerpały do szczętu albo uwięzły bezużytecznie w wyrobionych płodach. Ich stan wymaga koniecznie tego ażeby nie czekając długo na nagrodę swój pracy, mogli zbywać każde dzieło od ręki. A ponieważ sami konsumentów, ani konsumenci ich szukać zawsze nie mogą, częścią dla uniknienia większych szkód ze straty czasu; przeto klasa ludzi zajętych tą sprawą, istotnie się im staje pożyteczną. Kupiec trzymając zawsze swój kapitał w rekach, szuka wszędzie i zakupuje wygotowane dzieła przemysłu , powraca w każdym czasie produkującemu wyłożone na nie koszta, nagradza mu talent, i utrzymuje w tym stanie, że go może ciągle pilnować. Jako bezwzględny jednacz dwóch stron wzajemnie sobie potrzebnych, waży słusznie interes produkującego i konsumenta, zbliża ich do siebie, oszczędza im stratę czasu, i zasłania od niebezpieczeństwa, zawodów, oszukaństwa i sporu. Za pomocą takowego pośrednictwa, uwolnieni od wszelkich starań ubocznych, mając w swym domu zapewniony zawsze odbyt, ludzie trudniący się przemysłem, pilnują go spokojnie, doskonalą się w nim, i nie widzą potrzeby przeciążenia konsumentów ceną swej pracy. Mając sobie w każdym czasie przez kupca powracane koszta, uboższy i majętniejszy nie przestoje nigdy być czynnym, przetwarza sto razy na rok, tak swój kapitalik, jako też surowe płody , nadaje im wyższą wartość, żywi siebie z familią, i przykłada się co chwila do zbogacenia kraju. Pożytki, jakie z tej przysługi kupca spływają na konsumenta, nie są mniej ważne: gdyby ten przymuszony był trudnić się sam szukaniem swoich potrzeb, rozproszonych po różnych, często odległych miejscach, prócz żmudy nieuchronnej, widziałby się wystawionym na niezmierne koszta i zawody. W tym przypadku bardzo często jedna para rękawiczek , jedne nożyczki kosztowaćby go mogły dziesięć i kilkadziesiąt razy więcej, niż zwyczajnie. Rzemieślnik niepewny, czyli i kiedy zdarzy mu się zbyć swoje dzieła, alboby musiał mieć znaczny kapitał, na wygotowanie i trzymanie ich w zapasie, albo by tylko brał się do pracy na wyraźne wezwanie : w pierwszym razie konsument, wybrawszy się do jego warsztatu, i nie chcąc się wystawiać na większe straty, byłby zniewolonym przyjąć gatunek i cenę towaru, jakąby mu położono; w drugim, podejmując dwukrotną, podróż, musiałby, choć najgorzej usłużony, nagradzać produkującemu całą niepewność odbytu i zawodność talentu. Kupiec nietylko uwalnia jednę i drugą stronę od tych strat i niedogodności, ale nadto, zakładając za konsumenta w każdym czasie wydatek, czeka nań dopóty, dopóki ten nie ujrzy się w stanie i w potrzebie, zwrócić mu go na powrót. Z strony kultury i oświecenia handel krajowi ważną jeszcze czyni przysługę. Kupiec nic tylko śledzi wszędzie dostatków i niedostatków potrzeb, staraniem i interesem jeszcze jego jest wynajdować środki ułatwiające ich tworzenie, udoskonalenie i przepływ. Przestając z różnemi narodami, oswaja się z ich doświadczeniami, które przyniesione do własnej jego ojczyzny służą częścią do wynalezienia nowych źródeł bogactw, częścią też do oszczędzenia kosztów w przerabianiu płodów, częścią też do łatwiejszego dostarczania ich potrzebującym. Powołanie jego wzywa go szczególniej do spółkowania z narodami, u których kwitną nauki i przemysł: tych należycie doświadczone prawidła, są dla niego pierwszym wzorem, a udoskonalone dzieła, najpewniejsza rękojmia zysku. Napojony jednem, i zachęcony drugiero, pragnie widzieć i mieć to samo u siebie. Trzymając zawsze gotowy kapitał w rękach, przemyślając ustawicznie, jakby z niego podwoić zyski, skoro mu te pewna rachuba okaże w własnym kraju, pierwszy odważa się na nowe przedsięwzięcia, pierwszy tym sposobem daje chwalebny przykład i naukę innym. Powtarzane te usiłowania, mające dwoisty pożytek, zysku i wygody, krzewią się pospolicie bardzo szybko po kraju, doskonalą każdy rodzaj przemysłu, i oświecają coraz więcej naród w tern, co jest prawdziwem jego dobrem. Któż potrafi ocenić należycie ten niezmierny wpływ, jaki iniał sam tylko handel na kulturę i oświecenie dawniëj Fenicyanów i Ateńczyków, a później na Wenetów, Holendrów i Anglików? Ale ten przemysł, który nadaje ruch i dzielność wszystkim innym, który użyźniając niejako najpłonniejsze kraje świata, osładza życie ich mieszkańcom ; który jedna i zbliża do siebie, ku wzajemnej pomocy, najodleglejsze ludy ziemi, ten który oszczędza i przysparza bogactwa narodów, który się mocno przykłada do ich oświecenia i kultury, ten mówię przemysł tak licznym z swej strony podlega trudnościom, że bez szczegónych zdatności, i bez dzielnej pomocy rządów krajowych, nie może nigdy zakwitnąć. Więcej wystawiony na niebezpieczeństwa, i mylne rachuby, niż wszystkie inne, więcej także wymaga baczności, rozwagi i opieki. Kupiec w swem powołaniu zawsze jest wystawiony na wszelkie plagi natury, i na przeciwności ludzkie : on sam za innych naraża osobę i majątek, albo na łup przemocy, albo na zgubę burzliwych elementów; on sam ginie najczęściej, gdy ocala i służy innym. Ztąd bardzo często patrzymy na srogie te igrzyska fortuny, jakim podlega użyteczna ta klasa ludzi: nie raz ten, co wychodząc z domu, pozdrawia mile u swych progów stu biednych, którym obmyśla chleb i pracę dzienna, gdy powraca, znajduje własna familją, we łzach i nędzy, wyrzucona na ulicę: nie jeden, który budząc się rano, przemyślał, jakby rozporządzić znaczny swój majątek na użytek publiczny i własne wygody, przed zachodem jeszcze słońca, ujrzał sic niespodzianie przywiedzionym do żebractwa. gdy podobne nieszczęścia, trafiając inne rodzaje przemysłu, częściej bywają skutkiem własnej winy, handel z natury podlegać im musi wr każdym momencie. Cnotliwy przeto kupiec w nieszczęściu tyle ma prawa do względów i chleba publicznego, ile ma żołnierz pozbawiony sposobu do życia: jeden broni dobra swmich współrodaków, drugi go przysparza, oszczędza i zasłania z wlasnem niebezpieczeństwem. ludzie jednostronni, i ci, którzy bez należytej rozwagi sądzić zwykli o rzeczach, innego są zdania o handlu : z jednej strony w ich oczach przemysł ten wydaje się być charybdem, pochłaniającym bogactwa krajowe, z drugiej podnietą do zbytków i przepychu. Nie potrzeba wielkich wywodów na zbicie zdań takowych; najmniejsze zważenie stanu rzeczy, okaże ich niesłuszność. Te wady, które przypisują przemysłowi handlowemu, powinny być przypisane, albo niedbalstwu rządowemu, albo samym konsumentom. Rząd jest najwyższym sternikiem skłonności i woli poddanych, od jego mądrości zależy omijać otchłanie charybdu; on sam ma w rekach całą władzę i środki potrzebne, do uprzątania niebezpieczeństw i ponęt szkodliwych obyczajom i dobru pospolitemu. Kupiec zgromadza zapasy, których nie on, ale kto inny potrzebuje do użytku. Te albo są krajowe, albo też zagraniczne ; jedne służą na zaspokojenie potrzeb nieobytych, drugie tylko do wygody, a inne do zbytku i przepychu. Handel krajowemi, jakiegobądź rodzaju, w ogólności nie jest szkodliwym dobru pospolitemu : kupiec, który ich dostarcza, nie przestają być użytecznym w dogadzaniu tak płodzącym, jako i trawiącym, zachowuje ich wartość i zyzki własnemu krajowi. Jeśli się w tym razie rujnuje niekiedy marnotrawca, kraj jeszcze nie traci na tem ; kapitał jego przepływa z lewej do prawej kieszeni; majątek marnotrawcy przechodzi tym sposobem pospolicie do rąk przeinyślniejszych, które z niego lepsze ciągną zyski. Ogół zaś narodu nie zwykł nigdy szukać swych potrzeb, tylko wtenczas, kiedy jest w stanie, albo kiedy się już bez nich obydź nie może. W tym razie nie tylko się nie rujnuje, ale nadto utrzymuje i zasila przemysł krajowy. Do płodów sprowadzanych z zagranicy, choć w ogólności stosować nie można tych samych usprawiedliwień, złe jednak ztąd wypływające skutki, nie obwiniają handlu. Kupiec sprowadza do kraju to wszystko, czego potrzebuje i żąda jego naród ; obojętny na to, czyli jego towar składać się będzie z pierza, z kory drzewa, czyli z adamaszku ; jego jest rzeczą rachować zysk pewny z kapitału, który kładzie w swój przemysł. Do niego nie należy wcale rozważać, czyli ten produkt użyteczniejszym jest dla kraju, niż inny; na cosię przyda malarzom karmin, lekarzom chinay do czego haftarz potrzebuje złotych nici, a strojarka koronek i gazy ; on powinien wiedzieć, czego gdzie brakuje, i na co jest pewny odbyt. Przemysł kupca podlegając zupełnie przywidzeniom i woli cudzej, do niéj jedynie stosować się musi ; konsument sam jest znawcą, sędzią i miłośnikiem jego towarów. Jeśli te ubożą kraj lub szkodzą w czemkolwiek jego dobru, wina spada na kupującego, a nie na kupca.. Gdyby nie było Lukullów i Mateuszów Krakowskich; gdyby kraj nie liczył u siebie Juliy i Dąbrówek, nie miałby zapewne kupców sprowadzających drogie bisiory, złote pudry i indyjskie łakotki. w tym osobliwie względzie niektórzy upatrują szkodliwość handlu zagranicznego, że swoją konkurencyą tłumi niekiedy rękodzieła i przemysł krajowy. To trafiać się może, ale nie z winy samego kupca: jeśli rękodzielnie wewnętrzne nie zdołają wytrzymać ceny obcych, znać, że są albo zaniedbane, albo nie w swojem miejscu założone. Do rządu krajowego należy w tym razie, przez silne poparcia jednych, a przez zaniechanie drugich zaradzać złemu. Kiedy rękodzieła krajowe są podlejsze lub droższe od obcych, nikt nie może, i nie powinien przymuszać kupującego do nich, ponieważ od niego samego zależy ich wybór. Za swoje pieniądze wolno każdemu wybierać to, co jest lepsze, albo tańsze. Przy równym gatunku i dobroci, nikt się nie zwykł pytać, zkąd pochodzi towar, chce tylko wiedzieć co wart, i co kosztuje. Czyli pojazd zrobiony był w Wiedniu, czyli w Warszawie, nie szkodzi konsumentowi, byle z jednéj i z drugiej rękodzielni był równej dobroci i ceny. A choćby go niekiedy zwodziło uprzedzenie, nikt lepiej nad kupca zaradzić temu nie umie: w jego składzie każdy towar, podług życzenia, w momencie przemienia sie z krajowego w Indyjski, Angielski lub inny. Ci co w napływie obcych płodów upatrują uszczerbek dîa własnych, są zwyczajnie za obrębieniem handlu: zakaz lub wysokie oclenia, zdają im się być jedynemi środkami do zaradzenia złemu. Już się powżej okazały wady tych środków z jednéj, zważmy jeszcze one z drugiej strony. Jeśli podwyżka na obce towary trafia takie, które w jakikolwiek sposób, rdioć pośredni, przykładają się do wyrabiania płodów krajowych, zmniejszając liczbę konsumentów mogących się w nie opatrywać, rujnuje zwolna przemysł, i zmniejsza masę bogactw wewnętrznych. Jeśli tylko te, które uchodzą za zbytkowe, któż jest w stanie wytknąć je dokładnie, i oznaczyć prawdziwe granice? To co dla jednego jest zbytkiem, dla drugiego bardzo często jest nieobytą potrzebą : podczas gdy zamożny, a czerstwy wieśniak, i żona wyrobnika łatwo się obydź może bez wina, cienkich muślinów i widowisk ; pieszczochy wychowani w miękkości, i ludzie trudniący się mozolnem powołaniem, bez nadwerężenia własnego zdrowia, bez bolesnego zadraśnienia opinii, a niekiedy bez uszczerbku swego stanu, nie mogą się wyrzec ani potrzeb znikomych, ani rozrywek przemijających. Nie raz już doświadczono tego, że środki ograniczające zbytek, choć na pozór mniej dokuczające, tyle oburzały lud przeciwko swoim władzom, jak wyrządzone gwałty i tyranie : za naszej jeszcze pamięci ścieśnienie używania herbaty, pozbawiło Anglią Ameryki północnej. Wreszcie któż wie ? czyli to, co nazywamy zbytkiem, nie jest czasem jednym z najdzielniejszych wodzów ożywiających przemysł i ruch w kraju? Lśniące szkiełko i kubek wódki, więcej pewnie zachęcił do podwojenia pracy swobodnego wyspiarza Indyi, gnuśnego Afrykanina, i dzikiego mieszkańca Ameryki, aniżeli sam głód i niewygody . życia. Oświecony Europejczyk nie różni się w tym względzie od innych : idąc za panującą opinią, nie raz poświęca całą swoje zdolność i życie dla kawałka wstążki, lub dla sprzętu, który mu się wydaje mniej pospolitym. zupełne zabronienie zbytku równie jest niesprawiedliwe, jak nieodpowiadające swemu zamiarowi. Któż wydaje na zbytki? ten który już ma do zbytku. Dopóki człowiek nie straci rozsądku, nie zwykł tak łatwo zapominać o własnem dobru; przeto jeśli poświęca na zbytki jaką cząstkę, to pospolicie tę, która mu, po wydatkach na potrzeby użyteczne, jeszcze pozostaje. Jest to słuszna nagroda, jaka się należy tym, którzy, podwojoną pracą i przemysłem, więcej zgromadzili majątku od innych. Prawa wszędzie szanują, i szanować powinny taką wolność używania wedle upodobania swojej własności. Jakoż urządzenia sprzeciwiające się tej swobodzie, turbując nadaremnie poddanych , żadnego dla kraju nie przynoszą pożytku ; jeśli tym, którym wystarczają dochody, zabroni się jeden rodzaj zbytku, wy najdą sobie inny, który równie będzie zbytkiem. Ludzie nie przestana nigdy być próżnymi ; przy dostatkach, zawsze będą chcieli, i zawsze. znajdy sposoby przesadzać sie nawzajem. Ze nie było gazy i batystów za Chrobrego, majętniejsze Polki stroiły się w złotem tkane kożuchy; w XVI. wieku bogaci Polacy, nie tracili na przepyszne pałace, i sprzęty angielskie, ale natomiast na służalcach ich i koniach, lśniało złoto i drogie kamienie indyjskie. Ten środek tak daleko jest zawodny, że nawet, końcem powściągnienia marnotrawstwa użyty, nie może być usprawiedliwionym. Tego, co dla znikomej próżności, lub dla dogodzenia wyuzdanej chuci, poświęca nad możność fortunę na zbytki, nigdy pieczołowite zabiegi rządu dosięgnąć nie potrafią. Miłość i dobro własne jest najpotężniejszym hamulcem, wstrzymującym ludzi od szkodzenia sobie samym ; skoro się marnotrawca poważy deptać te święte obowiązki względem siebie, nic, prócz samego gwałtu, nie zdoła go już zwrócić do nich. Gdyby się rząd w tym względzie chciał zatrudniać takimi ludźmi, musiałby wieźdź z nimi nieustającą wojnę, i jeszcze patrzyć często z żalem na wydarte sobie zwycięztwo. Jeśli im umknie wino, postarają się o sorbet, jeśli zabroni widowisk i teatru, poszukają sobie kuglarzów, jeśli im zakażę karty, potrafią strwonić fortunę w kubki. Nie w towarze zbytkowym, nie w rozrywce leży przyczyna nadużycia i złego, ale w samym człowieku, który jej szuka; on sam chce rzeczy, a ta chcieć go nie może. Od jego przeto własnej woli, od jego pobudek i rozwagi zależy jedynie, że chce, szuka i nie chce téj lub owéj rozrywki, tego lub owego towaru. Do uleczenia narodu, skażonego nieumiarkowaną skłonnością do zbytku, nie tyle pomaga zakaz płodów przemysłu, albo podwyższenie ich ceny, jak samo rozkrzewienie moralności przez środki oświecenia, i dobrego przykładu. Holandya lub Szwajcarya więcej pewnie tna u siebie łudzących towarów przepychu, aniżeli Rosya i Polska, mniej przecież w nich się przesadza, niż te ostatnie. Oświeceńsi uważają zwyczajnie ten rodzaj dostatku jak łakotkę, której miernie używać należy ; nierozważni zaś garną sie do niego, jak do trunku, który na chwilę rozwesela, a potem sprawia ckliwości i choroby. Rząd baczny na swoje obowiązki, o to przede wszystkiem starać się powinien, ażeby jego poddani mieli sposobność poznać należycie własne swoje dobro, żeby zakosztowali słodkich owoców oszczędności i życia rządnego. Pieczołowite wychowanie młodzieży, ciągłe zatrudnienie pracą wszystkich zarazem klas mieszkańców, nareszcie przykład skromnego życia w urzędnikach krajowych, za jedno pokolenie najpewniej wykorzeni z narodu całą chorobę zbytkową. Te błogosławieństwa, które dziś obficie spływają na Saksonią, ta gospodarność mieszkańców, ten kwitnący stan wszelkich źródeł jéj przemysłu, są jedynie skutkiem podobnych środków. Mądry jéj Monarcha dowiódł, że do uleczenia tak fizycznych, jako i moralnych ran narodu, nie potrzeba ani przymusu, ani środków bolesnych; jak dobroczynne słońce, samym wpływem promieni łagodności i przykładu przyświecał swoim poddanym, i ukazał im szczęśliwie własne ich dobro. Nigdzie pewnie mieszkaniec nie używa większej wolności rozrządzania swoją własnością, nigdzie krążenie płodów przemysłu nie jest mniej obrębione, a jednak żaden kraj nie cieszy się większą oszczędnością i dostatkiem, jak Saksonia pod szczęśliwym Jego rządem. Jeszcze jeden zarzut przeciw handlowi może się wydawać trudny do rozwiązania, a ten jest : że wzmagając dla siebie wiele rąk i znacznych kapitałów, odrywa te niekiedy z uszczerbkiem dla innych przemysłów użytecznych krajowi. Ten przypadek, jak się zdaje, do Polski dotąd szczególniej mógł być zastosowanym : gdzie indziej rzadziej się zdarzał, i . nie tyle mógł się stać szkodliwym. Tam gdzie mieszkańcom nic nie przeszkadza do wybierania sobie, wedle woli własnego powołania, tam wszyskie rodzaje przemysłu ważą się nawzajem zyskiem i współubieganiem. Zatem postępując zawsze równym krokiem, nie tylko jedne nie tłumią drugich, ale owszem wspierają się i ciągną razem do coraz dalszego postępu. Nikt tam swojej zdatności i kapitału nie poświęca wyłącznie rolnictwu, rękodziełom lub handlowi; zważa tylko, który z tych przemysłów, więcej go potrzebując, więcej mu przyniesie zysku. Obrębiona w tym względzie wolność, przeciwne skutki na Polskę ściągnąć musiała. Licznéj klasie Żydów, posiadających znaczne kapitały, sam tylko handel wyiączniej był dozwolony, a inne rodzaje przemysłu albo znacznie dla nich ścieśnione, albo zupełnie niedostępne. Do rękodzieł przeszkadzały im cechy i przywileje miast, a do rolnictwa prawa i przesąd. W handlu przeto wyłącznie przymuszeni topić swoje majątki, w nim jedynie szukali swoich zysków, i jemu poświęcali swoję zdatność z uszczerbkiem dla reszty przemysłów. W podobnem położeniu znajdowały sie i inne klasy mieszkańców : Szlachcic bez utraty swych zaszczytów, nie mógł się oddać ani kupiectwu, ani rzemiosłom ; chłopu nie wolno było oderwać się od gleby, a mieszczanów sama konkurencya wyciskała zarazem i od rolnictwa i od handlu. z takowego stanu rzeczy musiała koniecznie wypaść ta nieprzyzwoitość, że jeden przemysł widział się obciążony mnóstwem rąk, i kapitałów, które w natłoku zawadzając sobie na wzajem, ani mogły przynosić zysków należytych, ani przepływać w pomoc innym przemysłom krajowym. Tak stan polityczny kraju, tamując bieg zwyczajny strumienia, zalewał jednę część dziedziny, a drugą samochcąc wysuszał. jeśli się jeszcze doda i to, że dla braku rękodzielni krajowych, w Polsce handel najwięcej się trudnić musiał sprowadzaniem zagranicznych płodów, nie dziw, że tak rolnictwo, jako i inne rodzaje przemysłu, nie tylko od niego nie doświadczały wsparcia należytego, ale nadto w wielu względach z jego winy upadać musiały. ponieważ sam handel, przy dowiedzionej swojej użyteczności, nie może być obwiniany o te złe skutki, jakie się niekiedy z nim łączą; słuszna zatem, żeby od każdego doświadczał przyzwoitych względów, a od rządu potrzebnego wsparcia i opieki. Powołanie kupca nie jest ani powabne, ani łatwe, ani tak bezpieczne, jak są inne ; niezmordowana pilność, praca i ostrożność, rzadko mu dozwalają kosztować tej swobodnej spokojności, jakiej zwyczajnie kosztuje rolnik albo rzemieślnik. Mała niebaczność, pomyłka lub wypadki nieprzewidziane, w jednej chwili mogą go pozbawić całej nadziei zysku, lub wydrzeć długo zgromadzany majątek. Jeśli zatem, dla dobra i wygody swego narodu, odważa spokojność, talent i fortunę, chce i ma niezaprzeczone prawo wymagać od niego nawzajem, ażeby się z swej strony przykładał, tak do uprzątania wszelkich przeszkód, tamujących jego przemysł, jego też do zapewnienia mu słusznej nagrody. Wspólny interes wspólnej wymaga pomocy, i nigdy bez powszechnej szkody nie może być zaniedbanym. Kupiec, poświęcając się swemu powołaniu, czyni z swój strony bardzo wiele ; bo czyni to wszystko, czego po nim wyciąga trudny ten obowiązek. Nauki potrzebne do jego stanu są mozolne, kosztowne i długiego wymagają czasu. Nie jeden przemysł zbiera już dojrzałe owoce swych ofiar i pracy, kiedy kupiec uprawia jeszcze tę ziemię, która go ma żywić w przyszłości. Dokładna znajomość ludzi, krajów, płodów i ich wartości, stopy monet ; wiadomość potrzeb miejscowych i zamożności, zgłębianie zawikłanych rachub, stosunków politycznych krajów, ich interesów wzajemnych, jak mu jest nieuchronnie potrzebna, tak, przy szczególnej zdatności, kosztuje wiele czasu, cierpliwości i nakładów. W kraju zamożnym i oświeconym, obeznanie się z temi obszernemi wiadomościami, choć nie małym podlega trudnościom, mniej jednak bywa kosztowne i łatwiej przychodzi, niż w krajach zaniedbanych i ubogich. Podczas, gdy w tamtym sposobiący się do kupiectwa, na każdem miejscu znajduje pomoc i zręczność do swego udoskonalenia, wszędzie spotyka ludzi zdatnych, którzy go zagrzewają do dzieła, i wszędzie rząd przykłada się do kosztów jego powołania; w tych ostatnich, zostawiony sam sobie, swemu instynktowi, i własnym środkom, bez przewodnika i toru w nieznajomej drodze, musi się zdobywać na znaczną odwagę. Nikt tam upadającemu nie poda ręki, nikt go nie zasłoni od nadarzających się przeciwności. w takowych krajach przemysł handlowy dlatego samego nie może być, tylko nikczemny, niepożyteczny, a często szkodliwy dobru ogólnemu. Sami tylko majętniejsi mogliby tam wystarczyć znacznym kosztom na nabycie potrzebnej zdatności; ale ta klasa, jak jest zwyczajnie szczupła przy powszechnem ubóstwie, tak rzadko wydoła, a rzadzéj jeszcze ma skłonność służyć w tak mozolnem i niebezpiecznym powołaniu krajowi. Dostatki usypiają pospolicie talenta, niedostatek budzi je i zagrzewa do dzielności. Ubożsi, przy najlepszych chęciach, nie znajdując tam sposobów udoskonalania się w tyin rodzaju przemysłu, jedni go muszą, omijać a drudzy przestać na miernej zdatności. Ze kraj obyć się nie może bez handlu, przeto ludzie tego ostatniego tylko gatunku, złudzeni nadzieja zysku, chwytają się go pospolicie, i prowadzą niedołężnie. Bez prawideł, bez rachuby i znajomości technicznych, jednych płodów szukają, gdzie ich nie brakuje. Tak odwarzając swoje kapitały na niewłaściwe lub zawodne przedsięwzięcia, rujnują siebie, szkodzą krajowi, i przeciążają konsumentów. Jeśli strata w części ich tylko dotyka, ci ostatni odpowiadając za błędne ich rachuby, muszą ją nagradzać; jeśli zaś upadną zupełnie, pozbawieni sposobu do życia, stają się ciężarem krajowi. jeśli się w kraju takim zdarzy między kupcami głowa zdatna, ta pospolicie wiedzie swój handel pomyślnie, zgromadza w krótkim czasie znaczną fortunę, i staje sie prawdziwą chłostą dla reszty. Ten jeden opanowawszy najżyzniejsze źródła dochodów, odpycha od nich słabszych , zagarnia całe zyski, któremi zasilony, tłumi z jednej strony wszystkich współubiegaczów, z drugiej, stanowiąc cenę dowolną na dostarczane wyłącznie potrzeby, staje się uciążliwym monopolistą dla konsumentów. Wszystkie te skutki niedołężnego handlu, chociaż już same z siebie są szkodliwe w kraju nierządnym, jeszcze pospolicie ciągną za sobą szkodliwsze. Nagły wzrost ludzi przemyślnych, który się tam często trafia, zwabia zwyczajnie do niego zdatnych cudzoziemców. Kiedy rząd jego umie korzystać z takowych zdarzeń, zyskuje na napływie nowych talentów i kapitałów, a naród na pomnażającej się konkurencyi; gdy jest niebacznym, traci wkrótce jedno i drugie wraz z całym dorobkiem. Cudzoziemiec, nie znajdując pod nim należytej opieki, względów i sprawiedliwości, skoro nasyci swoję chciwość wynosi się za granicę, i bogaci innych na koszt kraju, który wysawszy, porzucił. Z tego wnieść już można, jak wiele krajowi na tem zależy, ażeby jego mieszkańcy mieli wszelką sposobność udoskonalenia się, bez znacznych nakładów, w przemyśle handlowym. Te ofiary, które skarb jego poświęca na oświecenie i wsparcie młodzieży sposobiącej się do tego powolania, są niczem w stosunku do pożytków, jakie ztąd w czasie swoim odnosi, i w stosunku do szkód, jakich przez to uniknąć może. Handel więcej wystawiony na potężne przygody, więcej niebezpieczny, niż inne przemysły, więcej także ma prawa spodziewać się, od swego rządu opieki i sprawiedliwości. Podczas, gdy rzemieślnik, artysta i rolnik odbywa pod okiem, i w własnym domu swoje sprawy, kupieckie rozciągają sie zarazem na całe okolice, na różne części ojczyzny, i na dalekie kraje obce. Tam, prócz nieuchronnych przeciwności natury, wystawiony bywa na łupieztwa, gwałty i niesprawiedliwości ludzi. Gdy tym pierwszym ulegać z własną szkodą, od drugich słusznie go zasłaniać powinna ta władza, która sama tylko ma w swych rękach tylko środki skuteczne. Gdy kupiec poświęca swój talent i majątek na usługę kraju, do rządu należy ułatwiać mu wykonywanie, i rozszerzać pole działania. Wewnątrz powinny go dzielnie zasłaniać prawa, a zewnątrz potęga, lub umowy publiczne, takowe umowy handlowe, tern mniej podlegać mogą trudnościom, gdy interes własny wzywa każdy naród do nich. Wszystkie zarówno, albo chcą zbywać swoje płody, albo opatrywać się w obce; przy takowych zamianach, znajdując pewne korzyści, niczego więcej nie pragną, jak tylko żeby ich własność, i płody poruszone dobrej wierze, szanowane były od każdego. przy opiece rządowej i zdatności osobistej kupców, bez funduszów dostarczających przemysł ich nie potrafi się jeszcze, ani wznieść do stanu kwitnącego, ani stać użytecznym dla innych rodzajów przemysłu. Chcąc dostarczać potrzeb dla konsumentów, kupiec musi wyłożyć kapitał wyrównywający wartości zapasu, jaki zgromadza. Nikt mu darmo nie ustępuje swojej własności ; za cudzą musi w zamianę oddać swoję podobnej wartości. Skoro sam nic nie ma, nie może zgromadzać zapasów do i swego składu, i talent jego staje mu się nieużytecznym; kiedy ma mało, musi przestawać na lichem kramarstwie, zbierać płody nikczemne, odkupować z dziesiątej ręki, i przeciążać konsumenta nie dogadzają sobie samemu. Przy szczupłym funduszu nie mogąc podejmować potrzebnych wydatków, rzadko dosięga samego źródła, przez co widzi się zniewolonym poświęcać swój talent nikczemnym płodom, które znajduje około siebie, i które mu nędzne dają wyżywienie. Jeśli przez nieszczęście handel krajowy dostanie się w ręce takowych ludzi, ruina jego jest nieuchronna , a szkody dla narodu niezliczone. Kupiec dopóty tylko pilnuje swego przemysłu, dopóki ten z samych zysków zapewnia mu sposób do życia ; handel dopóty tylko jest użytecznym, dopóki tanio dostarcza potrzebnych towarów. Skoro z dochodów nie może się utrzymać, kupiec urywa kapitału, zmniejsza więcej jeszcze szczupły z niego dochód, i podwojonym krokiem zbliża się do zupełnego upadku ; skoro towary swoje w wysokiej cenie zbywać musi, wycieńcza konsumentów, zmniejsza ich liczbę, i wysusza wszystkie inne źródła przemysłu. Znaczny tylko kapitał w jego rękach może odwwacać te złe skutki. Ten, prócz zapewnienia jego potrzeb wystarczać powinien, tak na wyśledzenie i sprowadzenie z rozmaitych stron różnych towarów, jako też na zakupowanie ich z pierwszéj ręki wogóle tak znacznym, ażeby każdy szczegół w jak najmniejszej cząstce, przykładał siędo nagrody jego pracy i kosztów. Każdy inny przemysł łatwiej może przestać na szczupłym kapitale, ponieważ sam talent zastępuje najgłówmiejszą część jego; inne tworzą płody, handlowy musi zapłacić stworzone. Widzieliśmy, że rzemieślnik najlichsze płody surowe podnosi, przez same zręczność, do podwójnej, i do niezmiernej wartości; kupiec, nabywając tych od stu lub tysiąca zarazem ludzi, inusi z gotowego swego funduszu powrócić każdemu z osobna, nie tylko włożony w nie kapitalik, ale nadto jeszcze procent i nagrodę przyzwoita za sam talent. Jeśli mu brakuje funduszu na cały ten wydatek, albo jeśli małą tylko liczbę ludzi przemyślnych w stanie jest opłacać, wystawia się na konkurencyą, która go przyprawia o ruinę. Każdy rzemieślnik, nie mogąc do niego zbyć swoich dzieł, sam się natenczas staje kupcem, szuka konsumentów, a mogąc taniej zbywać z pierwszej, pozbawia handlującego zysków drugiej ręki, i zmusza go w końcu do odstąpienia swego powołania. Ten przypadek powszechnie się iści w krajach zaodłożonych i ubogich; każdy rzemieślnik prowadzi tam handel swemi płodami, kupiec jest niczem, a konsument na targach tylko i na jarmarkach, może się opatrywać w swoje potrzeby. wszelkie płody przemysłu koniecznie zmieniać muszą swoję cenę, tak w miarę liczby rąk, przez które przechodzą, jako też w miarę ilości, jaka się ich razem zakupuje. Gdy się produkt jaki odbiera z pierwszej ręki, płaci się tylko wartość, jaką mu nadał produkujący; druga gdy go zbywa, prócz wartości pierwiastkowej, ma prawo wymagać od trzeciej nagrody za swoje starania, koszta i czas, jaki dla niego łożyła. Gdy produkt stanie nareszcie w szóstej ręce, ta musi do pierwszej jego ceny, dokładać te wszystkie podwyżki, które sobie przedające przed nim dopłacały. Tym sposobem towary, choć mało kosztują nakładów i pracy rękodzielnika, staja się drogiemi, zaczem się dostanę do konsumenta. Kiedy się płody odbierają, w znacznej ilości od produkującego, ten pospolicie przestaje na mniejszym zysku, częścią, dla tego; że za nie dostaje zarazem kapitał, który natychmiast może być czynny, i wydać mu pewny dochód; częścią, że drobne zyski szczegułów, robią znaczną sumę zysków w ogóle. Takowy odbyt w tem jeszcze jest dogodny dla prodnkującego, że go uwalnia od straty czasu i szukania konsumentów. Z drugiéj strony równie dogadza i kupcowi ; praca, zachody i koszta, końcem opatrzenia się w towary, prawie są też same dla znacznego, jak dla szczupłego zapasu ; przymuszony poszukiwać na nim swojej nagrody, łatwiej mu tę wyciągnąć z pierwszego, aniżeli z drugiego. Ażeby z jednéj strony uniknąć strat, jakie z powodu przechodu płodów przez liczne ręce ponoszą tak konsumenci, jako też produkujący, a z drugiej zapewnić sobie korzyści, jakie wypływają z zakupu ich hurtowego, nie masz sposobów pewniejszych, jak przedzierać się do samego ich źródła. Tam tylko czerpane, mogą dochować pierwiastkowej wartości, i zachęcać produkującego do nieustającego działania. Do takowego przedsięwzięcia dostatni kapitał nieuchronnie jest potrzebnym : bez tego kupiec nie może z jednéj strony, podjąć całych wydatków na szukanie towarów, na ich sprowadzenie, i na uśc. ignienie współ ubiegających ; z drugiej na zakupienie ich w ilości przyzwoitój. Ile kapitał dostatni potrzebnym jest do utrzymania handlu i do zrobienia go prawdziwie użytecznym krajowi, tyle jeszcze przykłada się do wsparcia i wzrostu wszystkich rodzajów przemysłu. Kupiec, jakośiny już widzieli, odbiera płody od jednych, a dostarcza ich drugim ; surowe do przerobienia dostaje przez niego rękodzielnik, a wygotowane do użytku konsument. Ta przysługa dogadza zarazem wszystkim przemysłom krajowym ; rolnik dla tego pracuje, i kładzie w swoje gospodarstwo kapitał, ażeby wyprowadzone płody nagrodziły mu częścią na utrzymanie własne, częścią na wydatki potrzebne do tworzenia coraz nowych płodów. Jeśli swoje zapasy zbywa w cenie, i w czasie przyzwoitym, nie brakuje mu nigdy środków potrzebnych, i może ciągle sprawować swoje powołanie; przeciwnie, jeśli na nich traci, lub czeka długo na odbyt, musi go zaniedbać, albo szukać nowych zasiłków w ściągnionym zkąd innąd kapitale. Jak w jednym, tak w drugim razie rujnuje się, ponieważ zawsze zmniejsza swój dochód, a tym sposobem traci część środków potrzebnych do prowadzenia swego przemysłu. cena płodów zawisła od konkurencyi, i dla produkującego nic nie może być dogodniejszóm, jak kiedy ta zawsze jest pewna, znaczna, a przynajmniej równa wszędzie, bliżej czy dalej na około niego. Kupiec starając się o potrzeby dla wielu zarazem konsumentów, sprawia w jednej swojój osobie znaczną konkurencyą, która nadaje płodom cenę przyzwoitą. A ponieważ jego jest interesem szukać ich tam, gdzie są obfitsze i przesyłać, gdzie ich zamało; ztąd zapewnia zawsze odbyt przepełniającym się zapasom, i zbliża na całe okolice równowagę, tak w ich dostatku, jako też i w cenie. ile majątek kupca dostarczaniem potrzeb wspiera mianowiciej rzemieślnika, tyle uwolnieniem go od wyrobionych już dzieł, dogadza mu niezmiernie. Widzieliśmy, że fundusze tej klasy ludzi są zwyczajnie bardzo szczupłe, a dochody z nich bardzo znaczne. Cały jéj los, zawisł od tego, ażeby te dochody jak najczęściej powtarzane, płynęły jéj bezustannie w posiłek : najmniejsza przerwa lub spóźnienie, przy niedostatku, może ją naraz pozbawić całego kapitału, i ogołocić nazawsze z sposobów wykonywania swego powołania. Ustawiczne wkładanie funduszu w surowe, a wybieranie go z wyrobionych płodów, sprawia jedynie spieszne krążenie dochodu. I na tern się gruntuje cały sekret, za pomocą którego jego rzemieślnik przy najszczuplejszym kapitaliku, potrafi wyżywić przystojnie siebie i familią: sto złotych w jego rękach kilkanaście razy w roku przerobione, może mu bez trudności, przynieść w zysku inne sto lub więcej, a krajowi przyczynić drugie tyle bogactwa. Konsumenci, dla których pracuje rzemieślnik, i którzy mu mają przyspieszyć odbyt, nie zawsze znajdują się pod ręką, nie zawsze są w stanie, i nie zawsze równo potrzebują jego płodów : kupiec zastępuje ich miejsce, i czyli są odlegli, czyli bliscy, czyli potrzebują dziś, czyli za rok rękodzieł, odbiera je w każdym czasie, zakłada cenę za nich, płaci rękodzielnikowi zarobek, i daje mu sposób zarobienia na nowo. Dobroczynne skutki tej przysługi kupca, jak są dogodne przemysłom rękodzielnym, tak chojnie jeszcze spływają na konsumentów. Ci podobnie jak pierwsi, zatrudnieni osobnemi powołaniami, bez kosztów i straty czasu, nie mogą ich odstąpić, i szukać własnych potrzeb rozrzuconych po rozmaitych stronach. Takowe starania o tyleby zmniejszały sumę bogactw krajowych, ileby odrywały rak od prac pożytecznych. Przemysł i kapitał kupca zapobiega temu: za jego pomocy konsument, z jednej strony znajduje przed progiem wszelkie swoje potrzeby, z drugiej, przy wspieranej handlem produkcyi i reprodukcyi, odbiera je w cenie najtańszej. Ta przysługa i zmniejszenie kosztu przyczynia mu wygody, i stawia go w sposobności udoskonalania własnego przemysłu przez ciągłe jego pilnowanie, i nowe coraz z oszczędzeń zasiłki. w ogólności można tu dodać, że jak wszystkie przemysł} są tylko dla dobra i wygody konsumenta, tak z ich udoskonalenia on najwięcej poźytkuje. Dla niego rolnik podwaja swoje prace, dla niego rękodzielnik sili się na nowe wynalazki, a kupiec dla niego szczególniej poświęca swój talent i fortunę. Kiedy korzec zboża, lub łokieć sukna, zamiast 10, kosztuje 15 zł., rolnik i rzemieślnik przestając zawsze na zysku odpowiadającym jego nakładom pracy, nie traci tylko w miarę zmniejszonego odbytu i drobnej cząstki własnych potrzeb, podczas gdy masa konsumentów, która na każdy przemysł jest liczna, sama przepłaca całą przewyżkę różniącą te dwie ceny. przeświadczywszy się o potrzebie i użyteczności kapitałów w przemyśle handlowym, zobaczmy jeszcze, jakie ich gatunki są mu najdogodniejsze, gdzie są tańsze, i kiedy się dadzą zastępować przez kredyt. Kapitał w ogólności dzielony bywa na nieruchomy i ruchomy; pierwszy gatunek może być dogodny wielu innym przemysłom, drugi szczególniej rękodzielnemu i handlowemu. Tamte kapitał nieruchomy dla tego, że się niełatwo da dzielić i przenosić, mogą trzymać i zbywać w okrągłej całości; te zaś ostatnie widzą się ustawicznie w potrzebie rozrywać swój, łączyć go razem, i znowu drobić na cząstki. Kapitały nieruchome są po większej części darem samej natury, do utworzenia ruchomych najwięcej się przykłada przemysł ludzki. Pierwsze przeważają w krajach zaodłożonych, drugie w przemyślnych, oświeconych i ludnych. Od gatunku zatem źródeł, i od stanu przemysłu każdego kraju, zawisły gatunki jego kapitałów ; jak rolniczy najwięcej ma nieruchomych, tak przeciwnie rękodzielny obfituje w ruchome. Kupiec w swoim przemyśle przymuszony jest trzymać ustawicznie kapitał w rękach, przenosić go z miejsca na miejsce, rozrywać i dzielić na tysiąc cząstek, i znowu składać w jednę całość. Te zapasy potrzeb, które zbiera dla kosumentów, są płodami rozmaitych przemysłów i osób ; wszędzie gdzie je znajduje, musi za nie oddać w zamianie część oderwaną od swego kapitału. Sam tylko ruchomy może być zdatnym do takowego użytku, ponieważ ten tylko daje się dzielić na cząstki. Ruchomy kapitał kupca składać się musi, albo z płodów wygotowanych do użytku powszechnego, albo z pieniędzy; te tylko dwa gatunki mogą łatwo być przelewane z ręki do ręki, dzielone wedle potrzeby, wszędzie zdatne do zbycia. Gotowe narzędzia do pracy, sprzęty domowe, odzież, pokarm, napój, lub pieniądze zawsze bez trudności‘mogą być zamieniane na inne. Jeśli wkrajach przemyślnych zabrakuje kiedy jednego gatunku, drugi zastępuje go niezwłocznie; w niedostatku pieniędzy, towar jeden zamienia się za drugi, gdy tych zabraknie, pieniądze zastępują ich miejsce. w takowym kraju jeden tylko z dwóch wymienionych gatunków, w jednymże czasie zabraknąć może, drugi dopóty się tam znajdować musi, dopóki naród nie przestaje być czynnym. Jeśli się ogołoci z wyrobionych płodów, ma za nie pieniądze; jeśli niema tych, musi mieć rękodzieła, albo surowe płody, które natychmiast zastępują ich ubytek. Jak jeden tak drugi, będąc rzeczywistym kapitałem krajowym, nie może inaczej być zbytym, tylko w zamianie za inny w równej z nim wartości. W takowym stanie kraju, łatwo kupcowi prowadzić swój przemysł, bo mu nigdy nie brakuje najwalniejszych środków do tego powołania. w kraju nieprzemyślnym jeden tylko znajdować się może gatunek kapitału ruchomego: w niedostatku płodów wygotowanych do użytku powszechnego, same tylko pieniądze muszą go tam składać. W tem położeniu kupiec na dwojaką wystawiony jest niedogodność, raz że w potrzebie nie może robić wyboru, między jednym a drugim; powtóre że w przypadku braku pieniędzy, znajduje się pozbawionym sposobów prowadzenia handlu. ten przypadek braku pieniędzy bywa tam, dla niego nieuchronny; prócz powietrza i wody, wszystkie inne potrzeby ludzkie muszą być przysposabiane przez pracę, przemysł, i w miarę tego stają się dopiero zdatne do użytku i wygody. Kiedy kto sam nieehce lub nie umie należycie pracować około przysposobienia ich sobie, musi albo cierpieć niedostatek, albo przestawać na lichej ich uprawie, albo nareszcie starać się o środki do skłonienia drugich, ażeby wyręczając go, podejmowali tę pracę dla niego. W tym razie los jego zawisnąć musi koniecznie od dostatku i niedostatku tak wyręczycieli, jako też służących do ich ujmowania. Pierwszem jest przemysł, drugiem są pieniądze: Kiedy konkurencya do jednego i drugich jest znaczna, podnosi się zwyczajnie ich cena, i robi je drogiemi. Konkurenci niemając natenczas wyboru, muszą je przyjmować pod warunkami, jakie im położą zbywający. W tym przypadku z dwóch stron doświadczają straty: te pieniądze, które ich wiele kosztują dla tego, że za nie wiele dać muszą, wydają w niskiej cenie, bo ludzie przemyślni, jako rzadcy, w nagrodę za najmniejszą usługę, wiele ich żądają. Ten stan rzeczy zwyczajny jest w krajach nieprzemyślnych ; gotowe kapitały do użytku zawsze tain są drogie i rzadkie, dla tego, że ich wszyscy potrzebują. Kupiec przy niebezpiecznem swem powołaniu, z trudnością tylko i drogo nabywać ich tam rnoże, gdzie wierzyciel ma na wybór tysiąc źródeł pewniejszych do umieszczenia swego majątku. Dwoma tylko drogami kapitały pieniężne wpływają do kraju : albo sama natura dostarcza ich bez znacznej trudności, albo też sam przemysł musi je zbierać. W górach Peru, bez wielkiej pracy, mieszkańcy wygrzebują je z ziemi, gdzieindziej ludzie muszą wysilać swój przemysł, ażeby się w nie opatrzyć. Jeśli w niedostatku kopalni kruszców pieniężnych, sam tylko przemysł jest środkiem do ich nabycia, wnieść łatwro, że tam, gdzie ten kwitnie, znajdują się, albo w każdej potrzebie znajdować się mogą pieniądze; tam zaś, gdzie jest zaniedbany, musi panować ich niedostatek. Co więcej, choć przy104padek niekiedy sprowadzi do krajów zaodłożonych ogromny ich zapas, ten z jednej strony nie zdoła ich łatwo nasycić, ponieważ wszyscy chciwie go tam szukaja, z drugiej strony prędko niknie, bo liczne i ciągłe potrzeby otwi erają mu zewsząd wypływ za granice. z tych uwag można sobie jeszcz e wytłumaczyć przyczyny, dla których narody nieprzemyślne, choć osadzone przy bogatych źródłach natury, źyją w niewygodzie i ubóstwie; dla czego obok dostatku surowych płodów, dzieła przemysłu niezmiernie u nich są drogie; dla czego tak chciwie ubiegają się za pieniędzmi, i nigdy się niemi nasycić nie mogą ; czemu handel i inne przemysły nie biorą u nich tak szybkiego wzrostu, i nie kwitną, jak u innych ; na koniec dla czego kupcy bez miary podnoszą w kraju cenę swoich i obcych to warów. do zastąpienia niedostatku potrzebnych handlowi kapitałów, jeszcze jest jeden środek pewny w kredycie; za pomocą tego załatwia kupiec wszelkie swoje sprawy tak, jak gdyby gotowy kapitał miał w rękach. Kredyt jest dwojaki, jeden słowny, drugi zastawny : pierwszy gruntuje się na moralnem przekonaniu o rzetelności i sposobach zapłacenia dłużnika, i ten może się właściwie nazwać powierstwem, drugi na pewnym zastawie majątku wyrównywaj ącego wartości pożyczonej rzeczy, co zowiemy7 zwyczajną pożyczką. Jak jeden, tak drugi, choć bardzo dogodny i zwyczajnie używany w handlu, nie zawsze przecież i nie wszędzie kupiec może się nim ratować w potrzebie. W krajach bogatych, spokojnych, rządnych i sprawiedliwych, nie znajduje w tej mierze wiele trudności ; wierzyciel raz zapewniony o jego rzetelności, mniej się tam lęka zawodu. Wie, że wyjąwszy nadzwyczajne przypadki, dłużnik ma około siebie dostateczne źródła do jego zaspokojenia a w razie oporu, znajdzie prędką sprawiedliwość dla siebie. To zaufanie tak bywa powszechne między kupcami rządnych krajów, że bardzo rzadko wierzyciel wymaga od dłużnika zastawu; największa część spraw handlowych, odbywa się tam za pomocą prostych pism. W kraju i za granicą, na zakupienie towarów, kupiec Holenderski i Genewski, za cały kapitał, wydaje na siebie weksel, i ten albo sam może, albo sąsiad i znajomy jego przyjmuje go za gotowiznę przy zamianie towarów. Kupiec Niemiecki bierze w Lugdunie za 10,000 materyi jedwabnych na weksel, Francuzki w Niemczech podobnie płótna za tyleż: Francuzkiego fabrykanta zaspokaja za Niemca którykolwiek Francuz, Niemieckiego za Francuza Niemiec. Tym sposobem, nie potrzebując pieniędzy gotowych za granicą, obyć się jeszcze mogą bez nich i w kraju. Jako bliżsi siebie, mogą się łatwo bezpośrednio lub pośrednio kwitować płodami surowemi, i mazać bez trudności wszelkie długi. W kraju ubogim, nieprzemyślnyrn i nierządnym handel pozbawiony jest tych korzyści dla siebie. Wierzyciel z żadnej strony nie widzi tam tego bezpieczeństwa, jakie mu jest potrzebne ; niedołężność rządu nie zapewnia mu sprawiedliwości, powszechny niedostatek i nieczynność narodu, nie ukazuje środków dostatecznych do uiszczenia dłużnika. W takim etanie nie pozostaje mu już, jak tylko albo się spuścić na dowiedzioną jego rzetelność, albo na pewny zastaw. Ale i te dwa środki są tam zawisło pospolicie zawodniejsze, niż gdzieindziej, i nie łatwo kogo skłonia do powierzenia swego majątku Dotrzymanie danego słowa nie zawsze od dowolności człowieka; niezwyciężone przeszkody udaremniają częstokroć najlepszejego chęci. Nigdzie kupiec więcej nie jest wystawiony na gwałtowne przypadki, jak w kraju nierządnym: los i fortuna jego podlegają tam wszelkim igrzyskom natury i ludzi. Bez dostatnej opieki, bez pomocy i wsparcia nie będąc nigdy sam w stanie zwyciężyć wszystkich, musi im najczęściej ulegać z własna szkoda lub upadkiem. jak się przeto wierzyciel spuszczać nie może na rzetelność dłużnika w kraju ubogim i nierządnym, dla tego, że moralne zamiary więcej tam, aniżeli gdzieindziej, zależą od fizycznych konieczności ; tak podobnie dane zastawy nie mogą go zaspokajać należycie. Fundusze czynne mieszkańców, jak się już powiedziało, sa tam i rzadkie i mało dogodne na zastaw; największa ich część, składając się z nieruchomych, jako niezdatna, i pewniejsze sama z siebie obiecująca zyski, rzadko bywa użyta do wspierania handlu. Jeśli się jednak trafią nieruchome fundusze kupców, wierzyciel nie znajduje w nich jeszcze tej pewności, jakiej potrzebuje: trudniąc się najczęściej sam handlem lub rękodziełem, chce, i przymuszony jest zwyczajnie, wymagać po swoim dłużniku, niechybnego uiszczenia się w czasie zamierzonym ; zawód najmniejszy może go często pozbawiać znacznych zysków, lub przyprawiać o straty. W przypadku uchybienia, cóż mu pozostają za środki na takiego dłużnika : majątek nieruchomy, podlegając ogólnym prawom krajowym, po długich zwłokach i znacznych kosztach, zaczem zostaje oddany wierzycielowi, musi wprzód być zamieniony na ruchomy. Ten kłopot odstręcza każdego wierzyciela, który wie, że w podobnym razie, prócz strat już na dłużniku poniesionych, często jeszcze musi ponosić nowe. Przeświadczywszy się, że handel obyć się nie może bez kapitałów, że te w krajach ubogich w przemysł są rzadkie i kosztowne, że tam z samych tylko pieniędzy składać się mogą, że kredyt w tenczas tylko zastępuje gotowy kapitał, gdy dłużnik ma dostatni zastaw, lub pewne sposoby na zaspokojenie wierzyciela, i gdy rząd czuwa tak na jego bezpieczeństwo, jako też na obowiązki ; zobaczmy teraz, czyli należy odmawiać kupcowi słusznych zysków, i zazdrościć mu, lub komukolwiek znacznej fortuny. Bywały często zdania, że dla dobra ogólnego, należało niekiedy obrębiać tak zyski, jako i kapitały przemysłu handlowego ; tym sposobem spodziewano się, z jednej strony dogodzić konsumentom i wszelkim innym przemysłom krajowym, z drugiej podsycić skarb nowem źródłem dochodu. Rządy, które bez należytej rozwagi, chwytały się takowych środków, w krotce się przekonały o ich skutkach; jeśli nie zrujnowały handlu, zawsze zaszkodziły krajowi. Żaden przemysł nie zawisł tyle od okoliczności i gwałtownych przypadków, jak kupiecki jeśli mute raz sprzyjają, drugi raz sprzeciwiają się całą swoją zawziętością. Szkody, jakich doświadcza w przeciwności, powinny mu nagradzać szczęśliwe zdarzenia. Z tych względów nikt nie może należycie ocenić, ile go kosztuje to, lub owo przedsięwzięcie, ten albo ów towar, a następuje, ile sobie z niego powinien wybierać zysku. Chcąc dogodzić konsumentom, i zapobiedz temu, ażeby ich ludzie trudniący się handlem nie przeciążali, nie masz środka ani pewniejszego, ani dogodniejszego dla dobra ogólnego, jak nadanie nieokreślonej wolności kupczenia. Choć w tym razie niezdatni nikczemni kramarze wystawiają się na ruinę, ale natomiast znaczna konkurencya kupców, nagradzając te straty, niezawodnie utrzyma zyski w słusznej mierze. Konsument nie może być przeciążanym w tenczas, kiedy ma do wyboru tak towary, jak i przedających, i kiedy w jego jest mocy ukarać drogich pozbawieniem wszelkich zysków. jak obrębianie zysków kupieckich jest niepodobne tak zwracanie kapitałów od handlu do innych przemysłów, jest nadaremne. Kapitały, jak się już powiedziało, tam spływają, gdzie ich za mało, i gdzie ich większa jest potrzeba; jeśli więcej dążą do przemysłu handlowego, niż do innych, znać że tam są pożyteczniejsze niż gdzie indziej. Ktoby taki ich stok chciał tamować, tamowałby strumień w swym biegu, który nabierając co chwila nowych sił, łamie w końcu wszelkie zapory. Prywatni lepiej pospolicie wiedzą, gdzie ich kapitały mniej, a gdzie więcej mogą być czynne; tam gdzie oni sami je zwracają, tam muszą być potrzebne, i tam zapewne więcej przynoszą zysku. zyski w handlu tak są pożyteczne dla kraju, jak dla niego samego; za ich pomocą ten przemysł nabiera wzrostu, krzewi się i kwitnie, tak jak inne rodzaje przemysłów. Jeśli kupiec z swego kapitału nie ma dochodu należytego, zbliża się do upadku; jeśli zawsze przestawać musi na miernym, obrębiony jednostajnością środków, nie może się zdobywać na nowe przesigwzięcia, i pozostaje zawsze przy dawnych. Ale skoro zyski jepo są takie, że po zasłonieniu wszelkich wydatków, pomnażają coraz założony fundusz, kupiec nie dając im próżnować, albo podwaja swoje zapasy, albo Bzuka źródeł zaniedbanych, odważa część ich upłodnienie, i przysparza tym sposobem bogactwa krajowi na własny koszt i niebezpieczeństwo. Z pomiędzy wszystkich klas mieszkańców, kupiec najlepiej pewnie umie oszczędzać, i najlepiej dorabiać się Bwoim majątkiem. Z powołania samego umiejąc cenić jego wartość, i znając tak źródła zyskowne, jako też środki, jakiemi sobie z nich zapewniać pożytki , jest ostrożniejszy, i mniej się pospolicie zawodzi na swych rachubach, niż inni. Przy niezmiernej śliskości niektórych przedsięwzięć, w krajach gospodarnych widzimy wszędzie domy zamożnych kupców, pomnażających swój majątek przez zakładanie kosztownych fabryk, i przez zaprowadzanie nowych wynalazków, udoskonalających różne rodzaje przemysłu. Zyski ich tym sposobem zbierane, choćby były najznaczniejsze, są prawie niczem w stosunku do tych, jakie spływają z innej strony na współobywateli i na kraj cały. Mylą się zatem ci, którzy majętnych obywateli kraju, a mianowicie kupców, uważają tak, jak przepaści pochłaniające bogactwa, które miały spłynąć do rąk wielu innych. Majątek i bogactwa z natury nie należą do nikogo wyłącznie: cały świat równe do nich ma prawo. Jeśli przez prace, oszczędność lub przemysł stają sie na chwilę własnością czyją, każdy tym samym sposobem może ich znowu nabyć od niego. Jeśli kto bogatszym jest od swego sąsiada, to tylko dla tego, że jeden dłużej lub zręczniej pracował, i lepiej oszczędzał, niż drugi. Majątek bogacza zgaśnie albo zniknie, skoro ubożsi około niego przepiszą go przemysłem i oszczędnością. bogactwa stanowiące czyją własność, nie zawsze wypływają z rąk najbliższych; podobne do deszczu, padają one często bardzo daleko od tych stron, gdzie się zebrały. Nikt zgadnąć nie może, kto sie najwięcej przyłożył do zbogacenia majętnego mieszkańca Warszawy; być może, że jego fortunę składają dziś zbiory, które niedawno były własnością osadnika Ameryki, Grönlandyi, Rahaja indyjskiego, lub innych najodleglejszych krajowców świata. Bez jego przemysłu, kto wie? czyli zamiast do Warszawy, nie byłyby przeszły do Afryki, albo do Japonii. kto na majątek bogacza patrzy jak na konia, który samego tylko nosi pana, może łatwo w błędne względem niego wpadać rozumienie. Majątek, skoro nie jest zamkniętym w szkatule, obok właściciela, żywi, utrzymuje i często zbogaca mnóstwo bliżej i dalej żyjących ; w domu, za domem i o tysiąc mil pracują ludzie około przysposobienia jego potrzeb, i on ich nagradza. Kto od majętnego pożycza kapitał, po opłacie prowizyi, musi jeszcze zyskiwać coś dla siebie, bo inaczej nie odważałby się na zaciąganie długu; kto dla niego pracuje, bierze nagrodę za swoje prace, i ten zysk tem rzeczywiściej winien jest jego majątkowi, że bez tego, alboby go nie miał, alboby mniéj widział odbytu na swój przemysł. Im przeto więcej jest majętnych w kraju, tem pewniejszą podporę znajdują ludzie pracowici; im fundusze ich są ogromniejsze, tem się stają dzielniejszemi do dźwigania przemysłów krajowych. Majątek tak jak ogień, gaśnie, skoro nie jest podsycany pracą; właściciel nie chcąc go tracić, przymuszony jest starać się, ażeby nigdy nie był pozbawianym tego podsytu. W miarę zatem pomnażającej się liczby bogatych, pomnaża się ruch i praca w kraju, a w miarę ogromności ich fortun, zwiększa się konkurencya do rąk zdatnych. Znaczne majątki, gdy się znajdują w rękach przemyślnych, w tem jeszcze stają się bardzo pożytecznemi dla kraju, że podobne do wód, które stoczone z nikczemnych strumyków w jedno koryto głównej rzeki, zaspokajają zarazem mnóstwo potrzeb, dźwigają niezmierne ciężary, łamią bez trudności wszelkie zawady, i nie wysychają tak łatwo. Po drobnych majątkach tak dzielnych przysług spodziewać się nie można: właściciele, na których utrzymanie zaledwie wystarczają, sami je obrabiając, rzadko powierzają przemyślniejszym od siebie. Nie śmią ich odważać na niebezpieczne, a nie są w stanie na kosztowne przedsięwzięcia. Że mierne z nich dochody mało lub wcale nie przysparzają ich kapitałów, trzymają się pospolicie jednych zawsze źródeł, które, choć nie są najpożyteczniejsze, wydają im się przecież pewniejszemi od nieznajomych. Dla tego to, bez wątpienia Chińczyk, niezrównany przedtem w wielkich wynalazkach, a dotąd jeszcze niezmordowany w pracy, od wieków w niczem nie udoskonalił Bwego przemysłu, i nie odkrył żadnego źródła nowych bogactw, podczas, gdy zamożny Anglik dziś poprawia to, co wczoraj udoskonalił. Jak znacne kapitały w rękach przemyślnych sa pożyteczne dla kraju, tak w tenczas, gdy sig dostana w ręce łakomcy, który je zamyka w swój skrzyni, można je uważać za stracone. Takim ludziom sprawiedliwie zarzucić można, że przyswoiwszy sobie własność przeznaczona dla wielu, odpychają od niéj wszystkich Nie mogę tu przebaczyć płytkim tym politykom, którzy nie umiejąc zgłębiać przyczyn tych skutków, na jakie patrzą, chcieli narodom Słowiańskim odmówić zdatności, tak do nowych wynalazków, jako też do udoskonalenia przemysłów ludzkich. Ludzie ci, podobni do dzieci, wolą powiedzieć, że słońce idzie spać za morze, i dla tego nocą nie świeci, aniżeli zastanawiać się nad porządkiem obrotu kręgów niebieskich. Gdyby sobie zadali cokolwiek pracy, i chcieli zważyć bez uprzedzenia cały stan dawny i teraźniejszy tych narodów, bez wątpienia zawtydziliby się sami swego zdania. Od Odry do Adryatyku i Wołgi, i gdziekolwiek się znajdują, przez wszystkie szczęśliwsze dla Europy wieki, wystawione na nieustanne plagi nierządów, ucisku i zamieszania, nigdy prawie nie przeżyły tak swobodnej chwili, w którejby były mogły wypogodzić swe czoło; nigdy im jeszcze nie dano zakosztować należycie dobrodziejstw oświecenia i życia obyczajniejszego. Wśród ciągłych utrapień, wśród zaniedbania, trzymane po większej części w nędzy i upodleniu niewolniczem, czyliż mogły zdobywać się tak powszechnie na podobną dzielność, na jaką się zdobywają inne przy swobodnej wolności, i przy dostatkach potrzebnych? Kto zna ludzi i wie, czego po nich wymaga górujący przemysł, zgodzi się łatwo, że w takowym stanie, choć są talenta i geniusze, te muszą ginąć marnie. Mimo to, gdyby tego była potrzeba, narody Słowiańskie mogłyby w każdym rodzaju wyliczyć mnóstwo głów, które się między niemi wykazały, tak w odkryciach nowych, jako też w wydoskonaleniu dawnych. i nie chcą, ażeby jej kto albo użył, albo dostał. Kapitały ich nie różnią się w niczem od skarbu ukrytego w ziemi, który tak jest nieużyteczny, jak gdyby wcale nie był na śniecie. Użytek sam nadaje wartość rzeczy, odjąwszy jej ten przymiot, staje się nic nie warta. Łakomcy zatem tego gatunku niebezpieczniejsi są dla kraju, niż złodzieje i łupieżcy: ci tu wydarłszy majątek jednym, przedają go znowu w całej wartości drugim, tamci wydarty rzucają w niedobytą odchłań, gdzie leży bez użytku i wartości. Łakomcę przyrównaćby można do owego głupca, który przez całe życie zbiera i chowa dobre pestki, w nadziei, że z nich kiedyś będzie jadł owoce. Ale jak ten, który umarza użytek zgromadzonych kapitałów, jest łupieżcą szkodliwym społeczności, tak ów, który skrzętnie zbiera majątek, nie dlatego, żeby sam używał, ale żeby go coraz powiększał, nie przestaje być użytecznym dla kraju, Takich ludzi zowiemy pospolicie chciwymi i skąpcami; a że oni swem skąpstwem nie szkodzą tylko sobie samym, majątkiem zaś służą przemysłom krajowym, przeto choć czasem warci są politowania, zawsze sobie jednak zarabiają na szacunek współobywateli. Miedając nigdy próżnować swoim kapitałom, w miarę ich wzrostu, zatrudniają coraz większą liczbę rąk sposobnych, a tem samem rozsiewają z nich nieprzestannie zyski na wszystkie strony. Chciwi skupiają te małe źródełka, które połączone razem, nadają dzielniejszy ruch, i obracają silniej przemysły krajowe. Ponieważ rozrzutni przeciwnie wcale poczynają sobie z swemi majątkami, ztąd przeciwne także z ich rozrzutności wynikają skutki. Oni skupioną wodę rozpryskują na wszystkie strony w drobne kropelki, które długo potrzeba zbierać na nowo, ażeby potrafiły posilić jednego. Na co się przydały psami spasione majątki, które inaczej użyte, mogłyby były wyżywić sto ludzi przemyślnych ; jaki pożytek przyniosły te, które mięki Sybaryta wyparował w pachniących olejkach, albo w drogich łakotkach; na co wyszły kapitały tego, który goniąc wiatry po świecie, roztrwonił je dla spędzenia na chwilę nudów swej pustoty? Zniknęły tak, jak niknie wysuszony strumień, który przedtem gasił pragnienie przyległych mieszkańców, i ukrzepiał naokoło kwitnące rośliny. te uwagi zdają się być dostatne do sprostowania zdań . tak o znacznych majątkach, jako też o kapitalistach krajowych. SAY sprawiedliwie nazywa każdego majętnego, który umie przyzwoicie zatrudnić swoje kapitały, dobroczyńcą powszechnym i fundatorem losu ludzi pracowitych. Za jego pomocą mnóstwo rąk znajduje ciągłe zatrudnienie, przemyślny wprawę, a ubogi wyżywienie. W handlu ta przysługa tern jest ważniejszą, że powszechniej, i na cały zarazem spływa naród; podobna do ciepłoczynu, który się rozpierzcha porówno na wszystkie strony, i ogrzewa każdego bez różnicy. widzieliśmy już, że rolnik tworzy surowe płody, które od niego powinien odbierać rękodzielnik, a od tego wyrobione konsument. Przejście to z ręki do ręki nie może się dziać inaczej, tylko za pomocą zamiany, i pewnego funduszu ; rękodzielnik musi wracać koszta, i nagradzać pracę rolnika, a konsument obudwóch. Bez tego jeden i drugi nie byłby w stanie tworzyć nowych płodów. Los zatem jednego tak ściśle połączony jest z losem drugiego, że z nim razem albo kwitnie, albo niszczeje; jeśli rolnik nie może należycie obrabiać swego wydziału, rzemieślnikowi brakuje niateryałów do wyrabiania; jeśli konsument nie ma funduszu na zakupienie wyrobionych płodów, rzemieślnik traci sposób do życia, i przestaje wspierać rolnika. Od środków zatem i od liczby jednej z tych klas, zawisł wzrost lub upadek drugich; im więcej jest w kraju rękodzielników, tein więcej krzewi się rolnictwo; im więcej konsumentów zamożnych, tern pewniej wzmagają, się i kwitną pierwsze dwa przemysły. Ile los każdej z wymienionych klas zawisł od losu drugich, tyle utrzymywanie ciągłych związków między niemi, istotnie przykłada się do ich dobra. Ten obowiązek bierze na siebie kupiec, on jest zarazem i węzłem łączącym je nawzajem z sobą, i zastępcą każdej z osobna. Za jego pomocą rolnik, nie znając rzemieślnika, oddaje mu swoje płody, i odbiera za nie nagrodę; rzemieślnik przedaje swoje dzieła konsumentowi, który o sto mil żyje od niego; konsument kupuje płody gotowe do użytku, kiedy chce i może, nie szkodząc przewłoką czasu ani jednemu, ani drugiemu. Kupiec zawsze jest gotowy nagradzać z własnego majątku pracę innych, zastępować niedostatek drugich, i dostarczać na Bwój koszt wszystkim zarazem tego, czego im potrzeba. Pośrednictwo zatem kupca tak jest użyteczne dla tych trzech klas ludzi, jak jest nieobyty, ich związek, i potrzeba konieczna wspierania się nawzajem. Od jego przeto stanu i zamożności zawisła znaczna część ich losu; jeśli mu nie brakuje na środkach do utrzymywania związków między niemi; jeśli ma fundusze dostatnie na zgromadzanie jak najwięcej zapasów ich płodów, żaden przemysł nie jest pozbawionym odbytu i nagrody, żadne .źródło bogactwa krajowego nie usycha w zaniedbaniu, i nikt nie ma trudności opatrywać się w swoje potrzeby i w wygody życia. On wszędzie niesie, i rozsiewa swój kapitał, który jak dobroczynna rosa, ożywia i krzepi wszystkie płody przemysłu ludzkiego. Jeśli który z nich zwiędnieje, jego jest interesem spieszyć mu na ratunek, wiedząc, że pomoc tam się najlepiej nagradza, gdzie zapobiega szkodom powszechnym. Zważywszy już w ogólności to wszystko, czego wymagają, rozmaite rodzaje przemysłu krajowego, co im nadaje wzrost, a co się przyczynia do ich upadku, przejrzyjmy teraz położenie i stan ich w Polsce od najdawniejszych epok, aż do czasów naszych. Pilna baczność tak na te uwagi, które się dotąd już przytoczyło, jako też na następujące, przekona nas, dla czego kwitnęły do początku XVII wieku, a dla czego później niszczały i upadły. Zobaczymy, że nie plagi natury, nie same wojny, nie trudności niezwalczone, ale zmiana stanu politycznego, nierząd i niedbałość główną były przyczyną powszechnego otrętwienia i słabości naszego narodu. O PRZEMYSŁACH W POLSCE. ROLNICTWO. Od najdawniejszych czasów, ile zasięgają podania obce i krajowe, widać, że rolnictwo najulubieńszem było zatrudnieniem Polaków. Chociaż klasa pod imieniem kmieciów wyłączniéj u nich bawiła sie tern powołaniem, mieszkańcy jednak miast, obok swych rzemiosł, handlu i kunsztów, a szlachta przy rycerskich swych sprawach, nigdy niem nie pogardzałaś mieszczanin oderwawszy się od warsztatu, szlachcic złożywszy oręż, nie wstydził się jąć sochy, i obrabiać to ważne źródło bogactw, które żywi i ludzi i przemysły krajowe. Wszędzie przyległe miastom okolice, pyszniły się zdawna uprawą obszernych pól, licznych ogrodów i gęstych sadów : od Poznania do Krakowa i Torunia wiele podań wspomina, nie tylko o rozkrzewionych wszędzie, przed XVI. wiekiem drzewach owocowych, ale też o uprawianych winnicach. Wiadomo, jak liczne osady, i całe prowincye, za panowania Piastów i Jagiełłów, rękami saméj szlachty wykoczowane zostały. I tej to pewnie skłonności powszechnej narodu do uprawy ziemi w części przypisać należy, że po upadku wszelkich innych przemysłów, rolniczy najdłużej się jeszcze utrzymywał w kraju. o kwitnącym stanie rolnictwa w Polsce od najdawniejszych czasów, aż do zgaśnienia rodu Jagiełłów, wszędzie nas przeświadczaja liczne ślady w dziejach, w prawach, przywilejach, nadaniach, i ułomkach rozmaitych obrachunków ekonomicznych. Tych długie pojedynczo wyszczególnianie, tem mniej zdaje się tu być potrzebnein, że ogólny obraz obfitości płodów rolniczych, i dostatki narodu ówczesne, jawnie wspierają, nasze zdanie. Chociaż Kromer, po okropnych najazdach Tatarów, i zagęszczonych pomorach ludu, patrzył jeszcze na znaczną część pól i zagonów zarosłych borami, co rok przecież za jego czasów wyprzedawano z Polski 100,000 łasztów zboża za granicę. Te niezmierne zapasy, dostarczane obcym przy innych licznych płodach surowych, tem więcej dowodzą wysokiego stopnia udoskonalonego w ówczas rolnictwa, że w ostatnich epokach do r. 1780, Polska ledwie była w stanie dostarczać co rok na handel 50,000 łasztów. Dla tego to Rzączyński śmiało mógł dowodzić z obcych i krajowych świadectw, że do XVII. wieku Polskę powszechnie uważano za szpichlerz Europy, i równano ją z dawnym Egiptem. Czacki: Tom 2 p. 246 Tam gdzie będzie mowa o handlu, lepiej się jeszcze czytelnik przeświadczy o kwitnącym niegdyś stanie rolnictwa w Polsce, tu idzie o to, ażeby w ogólności dotknąć główniejsze przyczyny, które wówczas sprzyjały temu przemysłowi, a które później przyłożyły sie do jego upadku. Przed panowaniem domu Jagiełłów nie widać, ażeby klasa rolników w Polsce pod jakimkolwiek względem wyłączona była od używania ogólnych praw krajowych: wolna co do osoby i majątku, porówno z innemi podlegała bezpośredniej władzy Książąt dziedzicznie panujących. Chociaż możni, korzystając z nieporządku, lub niedołężności rządu, poważyli się niekiedy ucisnąć słabszych, za nadejściem atoli szczęśliwszej chwili, prawa nie zaniedbywały zwracać ich znowu do obowiązków i sprawiedliwości. Prawa Kazimierza Wielkiego, które są zbiorem zwyczajów i praw różnych Książąt przed nim panujących, nie zostawiają nam w tej mierze żadnej wątpliwości. Przed ich wyrocznią pan i szlachcic tak musiał odpowiadać za krzywdy wyrządzone chłopu lub mieszczaninowi, jak ci tu nawzajem sprawiali się z swych obowiązków względem pana albo szlachcica. Kmieć, uiściwszy się z swych danin i robocizny, równie nieograniczonym był panem swojej osoby, majątku i czasu, jak każdy inny mieszkaniec kraju. Te tylko prawa, które się opiekowały jego swobodami i własnością, mogły same obrębiać jego wolność, i zniewalać go do nowych powinności. Władza większej części szlachty nad posiadaną osadą tak była ścieśniona, że bez wiedzy i pozwolenia Książęcia nie mogła, ani jej ustępować komu innemu, ani rozporządzać wedle upodobania, a mniej jeszcze tykać się własności, lub rozpoznać sprawy podległych sobie włościan. Naruszew: T. 2. p. 407. Wyjąwszy mała liczbę, osobne na to przywileje mającą, reszta do zgaśnienia rodu Piastów, nie była niczem więcej, jak tylko prosterni lennikami Książąt panujących. Czacki: Tom I. p. 271 i 229. Stat: r. 1420 i 1347. Włościanie rolnicy, do XVI. wieku zwani powszechnie w Polsce kmieciami, dwojakiego byli gatunku; jedni na swych gospodarstwach siedzieli za zwyczajami i prawem Polskiem, drudzy za prawem Magdeburskiem. Jak jednych tak drugich zwyczaje i prawa uważały zawsze za właścicieli. Jeśli kmieć prawa Polskiego porzucił swoję osadę, panu dopóty nie było wolno rozrządzać opuszczonem jego gospodarstwem, dopóki nie dowiódł, że po czterokrotnem wezwaniu, i po zaniesionej przez siebie do urzędu protestacyi, nie mógł go skłonić do powrotu. Kmiecie prawa Magdeburskiego, że kupowali i przędawali swoje gospodarstwa, byli przez to niewątpliwymi ich właścicielami. Prócz tego inny jeszcze był rodzaj rolników w Polsce pod imieniem zagrodników, i tych równie dwa liczono gatunki; jedni osadzeni byli na mniejszój roli od kmiecój, a drudzy tylko na samych ogrodach lub chałupach. Największa część tych, podobnie jak dziś chłopi kontraktowi, za dobrowolną umową i do zamierzonego czasu siedziała na swych zagrodach. Do tej klasy należeli karczmarze, młynarze, rybacy, kowale, pilarze, folusznicy, stępiarze, młynarze wietrzni, papiernicy, rudnicy, aletrnicy, hutnicy śkielni, płokarze kopalüi, dziekciarze, smolarze, popielarze, smelcarze, prasołowie furmani, węglarze, dymarze i. t. d. którzy podobnie, jak tamci, albo byli właścicielami albo najemcami swych posiadłości. Patrz Uniwersały poborowe od. r. 1564 aż do roku 1629, toż księgi rewiz. r. 1564 Szczygieł: Tinec: Czacki o praw. Stat: 1347,1496 i 1578. Czacki Tom 2 p. 216. f Pachołek i pacholę do naszych czasów znaczy zawsze sługę domowego; parobek zaś człowieka, używanego od kogo do prac i robót gospodarskich. Pierwsi byli potomkami ludzi ubogich, gołych, lecz wolnych; drudzy pochodzili od rabów czyli niewolników. Parobek albo porabek znaczy plemiennika raba, a nie pańskiego raba jak mylnie wywodzi Naruszewicz. Ludzie pod imieniem gołotów, pachołków, obłomków, hultajów, wałasów, odartusów i sierot nie należeli nigdy do liczby włościan rolników. Równie wolni, jak ci tu, bez majatku i miejsca stałego, używani byli od innych do prac ręcznych i posług domowych. Ten co im dał przytułek lub służbę u siebie, odpowiadał zwyczajnie za ich przewinienia. Nakoniec ludzie znani w Polsce pod imieniem rabów, niewoników, byli brańcy wojenni; porabki zaś, rodzice i ojczyce z ich pokolenia, byli tern, czem później zrobiono wszystkich włościan, to jest poddanymi swych panów. Ponieważ o téj klasie rzadko i mało gdzie jest wzmianka, ztąd domyślać się można że i liczba jej w kraju była szczupła, i że podobnie, jak u postronnych narodów północnych i wschodnich, najwięcej jéj używano do służby domowej lub do robót podręcznych, f nie masz ani śladów, ani podobieństwa, ażeby dawni Polacy kupowali, lub przedawali kiedy niewolników; handel taki nie zgadzał się z ich powołaniem. Ci przeto, którzy się u nich znajdować mogli, byli tylko z brańców wojennych. Od niepamiętnych czasów Polacy pilnowali rolnictwa i pasterstwa; to powołanie wymagając spokojności i bezpieczeństwa, łagodzi zwyczajnie charakter narodu, i czyni wstręt od wojen i napaści. Rolnik przywięzuje się do miejsca i do swoich płodów, wojna, króra go odrywa lub niszczy w mgnieniu oka całe jego nadzieje, nie może mu nigdy nagrodzić tych ofiar. Łupy są niczem dla tego, który przyzwyczajony do pokoju, przy swoich progach znajduje wszystko, co mu jest potrzebnem do wygodnego życia. Polacy długie wieki, otoczeni z trzech stron od narodów pobratymczych, mało prócz tego mieli sposobności opatrywać się w ludzi niewolnych: z powszechnych bowiem praw i zwyczajów, żaden Słowianin nie mógł brać Słowianina za niewolnika ; taki jeniec, skoro tylko stanął na ziemi Słowiańskiej, był natychmiast wolnym, i zwycięzca nie miał już żadnego prawa do niego. Od przyjęcia Chrztu religia nie dopuszczała także Polakom traktować jeńców Chrześciańskich, jak niewolników; tych zatem, których jeszcze mieć mogli, wyprowadzali przez czas niejaki z Prus i z Litwy. Ale że te narody równie im wiele zagarniały ludu, ztąd często zamiany, wracając jeńców do własnych dziedzin, mało zostawiały niewolników. Procop: Gor. Mylą się zatem ci, którzy chłopów w Polsce biorą za ród dawnych niewolników; zdanie to łapane na powietrzu, sprzeciwia się podaniom, prawom i obyczajom pierwiastkowym narodu. Jak pod Piastami tak pod Jagiełłami chłopi uważani byli za właścicieli swych zagród, i za wolnych co do osoby i majątku: za każdą krzywdę pociągali swych panów do odpowiedzialności przed trybunały krajowe, i te wymierzały im sprawiedliwość porówno z innemi. Takich praw nigdzie niewolnik nie używał, i nigdy ich mieć nie mógł, boby tem samem przestał być niewolnikiem. Ktoby, nie zważając na te dowody, jeszcze chciał przeciwne utrzymywać zdanie, musialby nam wprzód okazać, przez kogo i kiedy chłopi w Polsce, ze stanu niewolniczego przypuszczeni zostali do praw równych krajowcom. Można zatem utrzymywać śmiało, że mała tylko cząstka włościan Polskich może brać początek z jeńców wojennych, reszta zaś pochodzi z téj saméj krwi Słowiańskiej, jaką się sprawiedliwie zaszczycać może większa część Szlachty. Olizarowicz ma słuszność, gdy powiada, że chłopi w Polsce równie byli swym panom, bo ani podbici, ani mieli kiedy Książąt tyranów, którzyby ich ujarzmili. Polit: § 17. Kmieć posiadał zwyczajnie łan jeden, czyli włókę gruntu ; z tego dwojakie miał obowiązki, względem pana i względem Książęcia. Pierwszemu albo robił pańszczyznę i pewne składał daniny, albo oddawał cynsz gotowy; drugiemu, prócz zsypek w zbożu, i podatku łanowego zwanego królestwo lub poradlne, musiał w potrzebie, i na każdy rozkaz dostarczać podwód, przewodów, żywności w przejazdach, zwanych godnem, robotników do naprawy zamków i t. d. to wszystko zwane pomocne. Zwyczaje mogły być różne, lecz prawo nie obowiązywało kmiecia, jak tylko do jednego dnia pańszczyzny w tygodniu. Siedmiu kmieciów posiadających siedm włok gruntu, obrabiało pospolicie jednę włókę folwarku pańskiego. Po wygaśnieniu domu Piastów ciężary publiczne znacznie dla kmieciów zmniejszone zostały; od Ludwika aż do Zygmunta Augusta, szlachta na każdym panującym wymagała dla nich pewne uwolnienia, które z czasem na własny swój pożytek obracać miała. Zniesione zsypki, zmniejszone łanowe, ograniczone roboty około zamków, miały potem być zastąpione przez nowe powinności i ciężary na pana. Stat: Zyg: 1. r. 1520. Czacki T. 1. p. 250. Stat: Kaz: W. i Zygm: Do XVI. wieku wolno było wszelkim włościanom odmieniać pana, i przenosić się z jednej osady do drugiej podług upodobania. Prawa porządkowe przepisywały im pewny czas i warunki, których się w tym razie trzymać mieli: miesiąc Listopad przeznaczony był do przeprowadzania, zagroda powinna była być zostawiona w dobrym porządku, obowiązki wypełnione, i na raz jeden, dwom najwięcej gospodarzom wolno było opuszczać jednę wioskę. W przypadku jednak rocznej klątwy na pana, zgwałcenia przez niego żony lub córki kmiecia, i ucisków doświadczanych z jego winy, wszystkim zarazem i w każdym czasie wolno było porzucić osadę. Jan Olbr. zapobiegając nieprzyzwoitościom i zbytecznym odrywkom ludzi od rolnictwa, pierwszy dopiero postanowił, ażeby jednemu tylko synowi kmiecia wolno było opuścić grunt ojczysty, i udać się do rzemiosł, kunsztów lub nauk, a reszta powinna była pozostać przy roli. Stat: Jana Olb: r, 1496. Przy takich swobodach, przy opiece i sprawiedliwości rządowej, przy prawach własności, i przy tak umiarkowanych powinnościach, stan rolniczy miał w ówczas zupełna sposobność do udoskonalania swego przemysłu. Mógł spokojnie obrabiać obfite to źródło, bo nikt nie miał prawa odrywać go dowolnie; mógł zgromadzać majątek na polepszenie swego losu i poprawę gospodarstwa, bo mu wolno było rozrządzać nim podług upodobania ; mógł nareszcie zdobywać się na nowe odkrycia, bo miał na to środki potrzebne, i wiedział, że sam będzie korzystał z swej pracy i wynalazku. Rolnictwo zatem tyle pod ów czas krzewić się i kwitnąć musiało, ile było rąk ochotnie niem zajętych; tyle musiało podnosić się do stopnia doskonałości, ile było głów przemyślających nad sposobami pomnożenia z niego zysków. Chociaż pod panowaniem Jagiełłów stan włościan już się zaczął zmieniać, dalekim przecież był jeszcze od tego stopnia, który zwykł szkodzić i otrętwiać ich przemysł. Prócz pewnych obrębień porządkowych, jeszcze rolnik był wolnym co do osoby i majątku, i żył pod opieką ogólnych praw kraju; jeszcze obowiązki i powinności między nim a panem, miały pewne granice, których żaden przestępować nie mógł. Pod rządem dopiero monarchów wybieranych, kiedy zaczęto targać dawne ogniwa towarzyskie, szczęśliwe położenie włościan poczęło się raptem zamieniać w najsmutniejsze. Stan rycerski przyswoiwszy sobie całą władzę prawodawstwa i rządu, zdeptał wszelkie swobody innych mieszkańców, a włościan zamienił w niewolników. Już odtąd nie tylko im zabroniono odwoływać się do dawnych względów i opieki rządowej, ale nadto gwałcono w nich często same prawa ludzkości; sprawiedliwi prawodawcy, nie pytając się już, czyli dziedzic wioski jest nieograniczonym panem majątku i osoby chłopa, czyli go może przedać lub darować, to tylko dla niego jeszcze zawarowali, że go z samej swawoli i rozważnie, nikt nie mógł zabijać bezkarnie. Nieszczęśliwy ten stan włościan niezmiernie się przyczynił do ruiny kraju; rolnictwo zawsze było najgłówniejszem i prawie jedynem , źródłem jego bogactwa ; ta pierś, która ożywia, karmi, i daje wzrost wszystkim przemysłom ludzkim, dopóty tylko jest niewyczerpaną, dopóki doświadcza troskliwego pielęgnowania; pod ręką niedbałą, słabą i niesposobną. usycha prędko, i ogładza wszystko na około siebie. Rolnik w Polsce zniechęcony pozbawieniem wszelkich swych praw, zniewolony poświęcać cały owoc swój pracy komu innemu, stał się niezdolnym do przyzwoitego obrabiania tego źródła. W swojein położeniu bez pobudek osobistych, bez własności i sposobów zgromadzania majątku, ani mógł zdobywać się na nowe i użyteczne przedsięwzięcia, ani zasilać inne przemysły krajowe. żeby rolnictwo przynosiło należyty pożytek, potrzebuje w pomoc pewmych funduszów; wydobycie gruntu, przysposobienie sprzętów i Konstyt: Sejmu r. 1726. budowli gospodarskich, ciągłe ich poprawy, nie mogą się obyć bez znacznych nakładów, i troskliwej oszczędności. Jeśli bez wystarczającego funduszu rolnik chwyci się swego przemysłu niszczy i siebie i kraj własny szczupły kapitalik niemogąc wydołać swemu przeznaczeniu, jak utopiony, ginie nadaremnie, i zostawia ziemię w tym samym stanie odłogu, w jakim była wprzódy. Jeśli po upadłym z tej przyczyny rolniku, nastąpi drugi i trzeci z podobnie słabym funduszem, doświadcza zwyczajnie tego samego losu, i utrącą to, co był zgromadził zkądinąd. Takim to sposobem, pomimo usilnej pracy i bez winy niszczeją częstokroć majątki mieszkańców, a za niemi nikną dostatki i źródła krajowe. Ten przypadek najwięcej dotykał Polskę; pan osadzając poddanego na roli, musiał mu, prócz budynków, dostarczyć zaprzęgów, sprzętów i narzędzi potrzebnych. Te wszystkie nakłady, częścią dla tego, że bywały zbyt skąpe, i nie odpowiadały włożonym ciężarom, częścią że się dostawały w ręce przymuszone i niedbałe, które ich nie chciały szanować, wkrótce pospolicie zmarnowane zostały. Panowie zatem tracili ustawicznie i bez powrotu to, co łożyli na osady rolników, a poddani to, co mieli własnego przy objęciu gospodarstwa. Gdyby obliczono szkody obustronne przez lat kilkanaście w większej części dóbr szlacheckich, okazałoby się pewnie, że te, pochłaniając nadaremnie dochody, o całą połowę zniżają wewnętrzną ich wartość. Los rzemieślnika i kupca zwykle zależy od losu rolnika; ten jak pierwszym powinien dostarczyć płodów surowych, tak podobnie powinien od nich odbierać wyrobione. Ta zamiana między nimi dla tego jest potrzebna, częścią, żeby płody różnych przemysłów sporzej przepływały z ręki do ręki; częścią dlatego, żeby bogactwa nie więzły u jednej tylko klasy mieszkańców. Jak słaby odbyt na produkta, tak spływ bogactw w jedno miejsce, szkodliwy jest dla przemysłów. Jeśli produkta długo leżą, tracą na swej wartości; jeśli rolnik wziawszy zapłatę za swoje płody, schowa ją do kieszeni, lub wyniesie za granice, rzemieślnik musi przy nim umierać z głodu : skoro to, co raz wydał, już do niego więcej nie powraca, traci środki do dalszej pracy i zysków. W Polsce wszystkie dochody szły w ręce szczupłej liczby mieszkańców, największa część ograniczona na pierwszych potrzebach życia, nie miała żadnych. Tamci mając do zbytku, albo mato wydawali, albo wszystko trwonili na płody zagraniczne, ostatni nic nie mając, nic wydawać nie mogli. przy tem powszechnem ubóstwie rolnika składającego ogrom narodu, przy skąpstwie albo marnotrawstwie na obce płody szczupłej liczby dziedziców dóbr ziemskich, własny rzemieślnik i kupiec, przy wyrabianiu i zamianie krajowych, musial niszczeć i upadać. Dla tego to zwolna niknęły dawniej kwitnące rękodzieła w Polsce, dla tego upadały miasta, a mieszkańcy ich przyszli do ostatniej nędzy, że przemysł ich nie doświadczał wsparcia żadnego od przemysłu rolniczego, który sam jeden posiadał wszystkie źródła bogactw krajowych. MIASTA. Miasta dawniejsze sa w Polsce, aniżeli historya i podania pewne o narodzie; od X. wieku znajdujemy już wielką ich część wzmiankowaną tak jak, jest do dnia dzisiejszego. O stanie ich kwitnącym i o ludności można się ztąd domyślać, że podług świadectwa Marcina Galla, samo Gniezno dostawiało do boju 6,500 ludzi zbrojnych; Poznań 5,300; Władysławów 2800; Santok 2,300. Tak znaczna liczba zdatnych do boju, nie tylko dowodzi mnogości ówczesnej mieszkańców miast, ale nadto okazuje, z jednej strony mocno rozkrzewiony w nich przemysł, a z drugiej wysoki stopień rolnictwa krajowego, które im potrafiło dostarczać potrzeb i zatrudnienia. Polska w ów czas zapewne już wystawiała równie szczęśliwy obraz, jaki znalazł później nieco u pogańskich Słowianów pomorskich pisarz życia S. Ottona; kraj ten okryty bujnemi plonami ziemi, i słodkiemi owocami drzew rozmaitych, wydawał mu się prawdziwym rajem ziemskim, a mieszkańcy jego najlepszymi z ludzi. Mimo tej tak znacznej liczby i ludności miast, jeszcze Książęta panujący czuli potrzebę ich pomnożenia: znać że zbytki bogactw rolniczych wskazywały ten środek, jako użyteczny dla kraju. Od Chrobrego aż do ostatniego potomka Jagiełły, wszyscy się przesadzali w nadawaniu funduszów i swobód dla osad miejskich ; wszyscy w nich dźwigali troskliwie każdy rodzaj przemysłu. Mało jest takich, któreby dziś jeszcze nie szczyciły się zabytkiem hojnych ich nadań i chlubnych przywilejów. Wiadomo co czynił dla miast Kazimierz W.; budując w nich mnostwo potężnych zamkow i okazałych gmachow, opasując je głębokiemi przekopami, i wieczystym murem, przyczynił im wspaniałości, zapewnił spokojność z bezpieczeństwem ich mieszkańcom, i dał im sposobność korzystania z swych przemysłow. Nie przestając na tem, troskliwy ten monarcha o dobro mieszczan, ustanowił dla nich najwyższy trybunał sądowy, ktory pod okiem jego wymierzał prędką sprawiedliwość. Tak pole to szczęśliwie przez niego uprawnione ciągłe przez kilka wiekow obfite wydawało żniwo, zbogacając zarazem i kraj i robotnikow. Po Kazimierzu W. szanowany dom Jagiełły nie opuszczał żadnej zręczności do uprzątnienia tych zawad, ktore jeszcze mogły tamować powołanie i szczęście użytecznej tej klasy narodu. Władysław w swoim już czasie umiał cenić tę prawdę, ktorą w poźniejszych wiekach niebacznie spuszczano z oczu, że wolność sama utrzymuje i krzewi przemysły. W tem przekonaniu, zniosłszy w kraju wszelkie bractwa i cechy, otworzył szerokie pole, na ktorem każdy podług upodobania, mogł doświadczać bez przeszkody swych sił i zdolności. pod następcami jego powstało mnostwo miast nowych, ktore uposażone w hojne nadania i swobody, w krotce zakwitnęły porowno z dawnemi. Zygmuntowie szczegolniej się zatrudnili ich losem: liczne urządzenia policyjne, dozor na wewnętrzne dochody, obowiązek włożony na magistraty zdawania ścisłych rachunkow, Patrz Przywileie i Konstyt. Zygm: I. i Zygmunta Augusta. wszystko to zapewniało w nich porządek, ochędoetwo i spokojność mieszkańcow. Konstytucja r. 1565 najlepiej nam maluje ducha, jakim rząd owczesny tchnął względem miast, gdy mowi: ponieważ miasta od przodkow naszych, nie tylko dla samych osob w mieście mieszkających, ale i dla dobra rzeczypospolitej sa fundowane, przeto poruczamy starostom, aby tego doglądali, żeby się miasta poprawowały przez budowanie takie, jakie my rozkażeiny. Jak mocno mądrzy ci monarchowie szanowali prawa i przywileje miast, widać z konstytucyi r. 1543. na Sejmie Krakowskim, i z przywileju r. 1550. gdzie mimo nalegania stanu rycerskiego, nie chcieli ich w niczem nadwerężać. Obok tej troskliwości o dobro miast nie przepomniano niczego, co mogło sprzyjać wzrostowi w nich wszelkiego rodzaju przemysłu: rodak czyli obcy mogł tam osiadać bez przeszkody, i rozwijać swoje talenta; szlachcic i kmieć mogł do nich posyłać swoje dzieci na naukę lub rzemiosła, i usposabiać je do stanu użytecznego krajowi. Ponowione w roku 1550 prawa znoszące cechy, ułatwiały każdemu wykonywanie w nich wszelkiego powołania. Konst: 1496. 1565. Szczęśliwe skutki tej opieki i mądrych urządzeń, nagradzały się sowicie krajowi; narod Polski nigdy tak świetnej nie przeżył epoki, rolnictwo i przemysł miejski nigdy tak pięknego nie wystawiały obrazu, kraj nigdy nie był zamożniejszym w dostatki, jak pod rządem tych wiecznej pamięci monarchow. Te słabe promyki blasku, te szczupłe zasiłki, przy ktorych Polak przez dwa następne wieki utrzymywał jeszcze mizerne znaczenie i życie, były drogiemi resztami sławy i dostatkow zgromadzonych, pod szczęśliwem ich panowaniem; bez tych pewnie byłby rychlej jeszcze padł łupem rozpaczy i gwałtow. żeby sobie choć w części wyobrazić stan miast Polskich i ich przemysłu około połowy XVI. wieku, przytoczymy tu z rożnych przywilejow, rewizyi i poborow owczesnych, tak liczbę ich domow, jako też rzemieślnikow osiadłych. Ostrzedz jednak wcześnie należy, że ten rachunek nigdzie nie będzie zupełny, gdyż mianowicie komisarze wysłani do rewizyi, i poborcy te tylko doiny i tych rzemieślnikow zapisywali, od ktorych należała się opłata na skarb, albo na dochod starosty, inni siedzący na placach wolnych, na jurydykach prywatnych, wojtowskich, lub duchownych, jakie się w każdym znajdowały mieście, nie byli wcale liczeni. Wiele było miast takich gdzie żaden cech nie płacił podatku, w innych zaś niektore tylko. Z liczby jednak domow jurysdykcyi Krolewskiej, i z liczby choć jednego gatunku rzemieślnikow, lub z innych przytoczeń, można się, łatwo domyślać, tak stanu ludności, jako też stopnia przemysłu miejscowego. te nędzne mieściny, w ktorych dziś widzimy przedmieścia zagubione, ulice bez domow, rynki puste, ratusze bez okien i dachow ; w ktorych się teraz czołga kilka set biedakow bez powołania i sposobu do życia, liczyły w owych czasach po kilka set rożnych warstatow rzemieślniczych. Pomiędzy tętni nie brakowało takich nawet, ktore albo sa rzadkie albo tylko służą do samego zbytku. Iglarze, kobierniki, złotnicy znajdowali w nich odbyt na swoje dzieła, i pewny sposob do życia. Oto sa gatunki osobnych przemysłow, jakie w owczas liczono po miastach naszych : aptekarzow, złotnikow, jubilerow, malarzow, muzykow, cyrulikow, krawcow jedwabnych i pospolitych, kuśnierzow drogich futer i pospolitych, ezmuklerzow, pasamonikow, haftarzow, zegarmistrzow, kotlarzow, puszkarzow, ludwisarzow, płatnerzow, snycerzow; rymarzow, miecznikow, miechownikow, sukiennikow robiących falendysze i karazye, toż pospolitych, piekarzow, rzejźnikow, mydlarzow, konwisarzow, kurdybannikow, białoskornikow, czerwono garbarzów, garbarzow, zamesznikow, roztrucharzów co końmi handlowali, szewcow pospolitych, i tych osobno co szafianem i kardybanem robili, farynarzow mających drogie towary i pospolitych, introligatorow, księgarzow, ślosarzow, kowalow, siodlarzow, mularzow, rynkmacherow, stolarzow, paśnikow, blacharzow, barchannikow, kaletnikow, czapnikow, kapelusznikow, tokarzow, bednarzow, cieślow, powroźnikow, nożownikow, tkaczow, kołodziejow, stelmachow, grzebiennikow, hartownikow, iglarzow, wendetarzow, zdunow itd. Patrz Uniwers: pobor: od r. 1564 do 1629, Mizerny dziś Sochaczew w XV. i w XVI. wieku liczył 22 samych cechow rzemieślniczych, jako to sukiennikow, ślusarzow, kowalow, czapnikow, złotnikow, nożennikow, klesmifitrzow, miecznikow, munsztukarzow co robili wędzidła, siodlarzow, paśnikow, kołodziejow, stelmachow, bednarzow, stolarzow, ruśnikarzow, łukownikow arcuficum, iglarzow, kobiernikow, 134 batożników flagulariorum, szewców i rzeźników. W przytoczonych dwóch przywilejach nie znajdujemy jeszcze, krawców kuśnierzów, zameszników, tkaczów, toczkarzów, cieślów, piekarzów, gorzelanych, piwowarów, szynkarzów , postrzygaczów, barwierzów, kotlarzów, zdunów itd. którzy albo nieobycie są potrzebni w mieście osiadłem, albo jak zobaczymy niżej, wszędzie się znajdowali na ówczas. Znać że ci osobne mieli przywileje, prędzej i później zyskane. Księga przywil. Metr. nro 12. zr. l47Gil521j Ibid. Metr. Nro 28 i 181. Patrz Acta Metr, inscrip. Księga rewizyi r. 1564 i 5. N. 11. Przywilejem r. 1624 potwierdzone zostały w Rawie cechy kowalów, ślusarzów, kotlarzów, mieczników, paśników i konwisarzów. W Wiślicy r. 1521 cechy kowalów, ślusarzów, wędzidlarzów, mieczników, bednarzów, stolarzów, stelmachów, czapników i siodlarzów. W Szydłowie r. 1523 przywilej dla cechów kowalów, ślusarzów, kotlarzów, mieczników, wędzidlarzów, siodlarzów, czapników, stelmachów i bednarzów. W Kole nad Wartą, w r. 1513 potwierdził Zygmunt I., prócz innych, które osobne miały przywileje, cechy sukienników, nożenników, kowalów. paśników, ślósarzów, siodlarzów, zdunów. Łęczyca liczyła w XVI. wieku, między innemi na części jurysdykcyi Królewskiej, piwowarów 46, szewców 30, piekarzów 27, kupców 16, rzeźników 3, postrzygaczów 2, zdunów 20, przekupek śledzi i węgorzów 12. j 135 Kłodawa obowiązanych do opłat Królewskich miała szewców 30, sukienników 8, piwowarów 37, szynkarzów 24, inni byli wolni. Wszystkie podania o miastach następujących, wyjęte są z powyższych ksiąg rewizyi. Patrz różne księgi poborowe wieku X. Brzeście Kujawskie liczyło rzemieślników wszelkiego gatunku 115; piekarek z przekupniami 108, dziś liczy tylko 91 domów. Wieleń, prócz wolnych, na stronie Królewskiej miał rzeźników 19, szewców 11, zdunów 12. Rogoźno, samych obowiązanych do opłat Królewskich miało piwowarów 21, szewców 16, rzeźników 16, kołodziejów 9, rybaków 6. Tuszyn, opłacających podatek Królewski liczył kowalów 7, szewców 13, krawców 4, kuśnierzów 5, piekarzów 10, piwowarów 15, kołodziejów 8, stelmachów 2, rzeźników 5, dziś nędzniejsze miasteczko od wioski, utrzymuje się z samój roli. Konin, podobnej klasy liczył szewców 21, rzeźników 5, piekarzów 11. Bolesławiec także szewców 16, piekarzów 10, rzeźników 6. Radomsko, szewców 24, rzeźników 7, piekarzów 12. Słupca samych podatkujących rzemieślników miała 47. Pyzdry prócz 33 rzeźników, liczyły takich rzemieślników 182. Dziś pierwsze utrzymuje się biednie z samój roli; drugie do połowy upadło. Pacanów miał obowiązanych do opłat Królewskich rzemieślników 80, kupców 18. Stobnica rzemieślników takichże 65. Opuszczając liczne ułomkowe podania o cechach i rzemieślnikach wielu innych miast i miasteczek XVI. wieku, przystąpimy do tych, których księgi lustracyi mogły być przejrzane. Przypomnieć jednak należy, że jak dotąd, tak i w następujących wyjątkach, ani liczba domów, ani liczba osobnych rzemieślników nie będzie zupełna ; bo wszędzie po miastach jurysdykcj e wyłączone, toż wolne domy z mieszkańcami od komisarzów popisywane nie były. Ze wzmianek niekiedy nawiasowych przekonamy się, że tych liczba była pospolicie nie mała. Dla lepszego dowiedzenia, jak daleko w ówczas wszystko sprzyjało wzrostowi miast, wybieralny tu takie, które z położenia swego najpóźniej mogły powstać, i najmniej miały zręczności do rozkrzewienia przemysłu. Mazowsze i Podlasie przez cały ciąg panowania Piastów aż do Kazimierza Jagiellończyka, wystawione na wszystkie okropności najazdów, rabunków i wojen Prusów, Jadźwingów, Litwinów, Tatarów i Krzyżaków, ze wszystkich prowincji Polskich najwięcej były wyludnione, najmniej posiadały źródeł dostatków, i najmniej miały odbytu na swoje płody. Mimo to te mieściny, które tam dziś nie różnią się od najlichszych wiosek, w kilkadziesiąt lat spokojności, w owych czasach, jak się zaraz przekonamy, przyszły do wysokiego stopnia pomyślności i przemysłu. stanisławów mazowiecki, podobny dziś do biednej Wsi, samych rzemieślników obowiązanych do opłat starościńskich liczył 263 ; między temi było szewców 33, stolarzów 5, zdunów 15, piwowarów 79, ślusarzów 5, szklarzów 2, czapnik 1, rymarzów 2, włoczenników 9, bednarzów 4, iglarzów 2, tokarzów 3, siodlarzów 2, kuśnierzów 11, kupców 6, krawców 10, kowalów 6, kołodziejów 33, paśnik 1, piekarzów 90, praszołów co sól bili i przedawali 26, domów i siedlisk 416. Dziś ma domów 121. Na war piwa zalewano w ówczas słód po 7 do 10 korcach żyta i pszenicy. Patrz księgę lustrae, r. 1564, toż względem miast następujących. W Warce mającej dziś około 70 biednych chałup, komisarz do rewizyi wyliczywszy na stronie Królewskiej domów 236 dodaje nawiasowo, że prócz tych wójtowskich było 20, Panów Ciołków 15, XX. Dominikanów 24, do kustodyi należących 22, plebańskich 22, na gruncie miejskim wolnych 30, rzemieślników na stronie Królewskiej 122, a między nimi czapników 13, rymarzów 3, bednarzów 2, ślusarzów 4, iglarzów 5, kotlarzów 3, siodlarz I, paśników 4, zameszników, tych co skóry na zamsz wyprawiali 2, kuśnierzów 10, sukienników 8, krawców 10, kowalów 8, praszołów 7, piwowarów 30, piekarzów 10, złotników 2, zdunów 2, szewców 62. Pod Warką było młynów Królewskich na Pilicy 8, foluszów 2, Lustratorowie dodają, że sławne targi i jarmarki, na które przybywało wiele kramarzów z suknem, i wielka liczba statków na Pilicy, szczególniój zalecały to miasto. Czersk liczący dziś 46 chałup i kilkunastu ubogich rzemieślników, nieodbudowany wówczas po pogorzeli, liczył na stronie Królewskiej domów 193, krawców 6, rymarza 1, bednarza 1, ślusarzów 3, kuśnierzów 6, kowalów 5, praszołów 12, piwowarów 24, zdunów 20, szewców 22, mieczników 3, szynkarzów 16, gorzelanych 9, kupców albo kramarzów 13, sukienników 2, tkacza 1, stolarza 1, barwierza 1, smolarza 1, ogółem 156 rzemieślników, i ludzi trudniących się przemysłem miejskim. pod zamkiem Czerskiem opisuję lustratorowie w r. 1564 znaczna winnicę z której jak wyrażaja, jest wina nie mało, ale teraz młodych nie szczepią. W mieście co rok warzono 300 warów piwa. Garwolin liczył domów na stronie Królewskiej 260, rzemieślników 192, to jest : szewców 24, krawców 12, kuśnierzów 9, ko walów i ślusarzów 22, czapników 7, toczkarzów 3, bednarzów 3, kupców 6, tkacza 1, szklarza 1, złotnika 1, barwierzów 3, cieślów 6, kołodziejów 3, piwowarów 63, praszołów 28, piekarzów 38. Dziś nędzna mieścina bez przemysłu. liw miał domów na stronie Królewskiej 211, szewców 27, ślusarzów 2, szklarzów 2, rymarza 1, iglarzów 2, złotnika 1, siodlarza 1, kuśnierzów 6, krawców 10, kowalów 3, piekarzów 24, barwierza 1, piwowarów 60, gorzelanych 14, mieczników 2, rzeźników 7, cieślów 2, rybaków 6. ostrów składający się dziś z 93 chałup, o 13 mil do Warszawy, liczył domów 447 wielki dwór Królewski nowo zbudowany i rzemieślników 200, a między temi, mieczników 3, kowalów 10, kupców 2, szewców 12, paśnika 1, kotlarza 1. itd. Ostrołęka w ówczas zgorzała, miała 300 domów, szewców 34 i innych wiele rzemieślników. Przy mieście było 7 młynów Królewskich. Dziś liczy około 190 domów i garstkę nikczemnych rzemieślników. Maków liczył na stronie Królewskiej 200 domów i siedlisk ; rzemieślnicy byli wolni od opłat ; sukiennicy tylko płacili z postrzygalni. W tem miateczku był dwór Królewski. Kamieniec nad Bugiem 8 mil od Warszawy: to miasteczko zupełnie zubożałe i zniszczale, jak wyrażają lustratorowie, ma prócz porządnego dworu Królewskiego, tylko domów i siedlisk 189. Dziś nie znajduję jego śladów. Nur, liczący dziś około 60 kominów, miał domów płacących do starostwa 263, rzemieślnicy byli wolni, i dla tego nie spisani. Kolno pod Łomżą domów miało na stronie Królewskiój 260, rzemieślnicy byli wolni, i tylko szewców 23 płaciło podatek. Dziś liczy około 170 mizernych domów. Nowogrod liczył domów podatkowych 300, a podatkujących szewców 14, kołodziejów 16. Teraz liczy 189 chałup. Zambrów, liczący teraz 81 kominów, miał domów podatkowych 250, rzemieślnicy byli wolni; od 300 tylko warów piwa na rok szła opłata. Radziłów miasteczko miało domów podatkowych 309, dziś tylko 83; Wąsosze 300, Wizna 330, Rożań 330, dziś 65, Ciechanów między walami 202, za wałami 193, teraz 132; rzemieślnicy jako wolni od opłat, nie są wymienieni. Łomża, prócz zamku i wiele kamienic wolnych, liczyła 540 domów podatkujących. Rzemieślnicy jako wolni, opuszczeni. Dziś liczy 197 nędznych domów. Holsche w swej Geogr. Statyst. Tom I. dokumentów miejscowych świadczy, że w Łomży przed lat 200 liczono 800 domów; co z jurydykami osobnemi i wolnemi placami łatwo być mogło. Pod rządem Pruskim znaleziono tam o 3 łokcie pod ziemią porządne bruki, i mnóstwo fundamentów domów niegdyś murowanych. W jednéj z odkrytych głęboko piwnic, chłopcy między innemi, znaleźli kilka butelek wina Węgierskiego. Lustratorowie, którzy często już obwiniają starostów o zdzierstwa i uciski, w tern miejscu dodają, prócz tego rzeźnicy, których przedtem bywało nie mało, którzy płacali łoje i pieprz, do zamku; ale jako PP. Starostowie jęli brać łopatki, opuściwszy łoje i pieprze, tak jatki zniszczały rew. r. 1584. Latowice prócz zdunów, liczyło rzemieślników podatkujących 93. Gosczyn miasteczko miało domów 421 rzemieślników wiele; nie są wymienieni, jako wolni od opłat. Piwowarów było 27, którzy na rok wyrabiali 755 warów. Dziś liczy 76 chałup i około 30 biednych rzemieślników. Piaseczno miasteczko nie mając jarmarków, liczyło domów padatkowych 213, gorzelanych 26, piwowarów 55. Grodziecz liczył domów 210, a opuszczonych .35, dla częstych podwód i ucisków. Okrom szewców, którzy byli wolni, liczono 45 rzemieślników, jako to: kuśnierzów 8, krawców 6, piekarzów 8, miecznika 1 itd. Dziś liczy 103 kominy. Prasznysz liczył domów podatkowych 689 kamienic murowanych 29, rzemieślników podatkujących 399 a między temi 16 kupców, 6 mieczników, 1 złotnika itd. Teraz liczy do 200 kominów. Wyszogród nad Wisłą, z zamkiem mocnym liczył rzemieślników podatkujących, krom wolnych, jak wyrażono, 308 ; między temi 24 sukienników. Ci jak się okazuje z obrachunku foluszu, wyrabiali na rok 4,500 postawów sukna. W tem mieście, prócz jurydyk, samych domów wolnych liczono 40, młynów łodnych 7 i folusz jeden ; przy zamku była znaczna winnica i sady. Lustratorowie przyszedłszy do tych mówią: przy zamku winnica nie mała, jest wina w niej [nie mało, jest też drzewa urodzajnego w sadach dosyć, gruszek, jabłek bywa nie mało, natłaczają wina czasem baręłę, czasem dwie, jest też drugi sad w zwierzyńcu niemały, jest drzewa rodzajnego dosyć. Księga 24 rewiz. r. 1564. p. 5, Możnaby tu jeszcze wyliczyć mnóstwo przykładów dowodzących rozkrzewionego powszechnie przemysłu w Polsce do XVI. wieku możnaby okazać, że jak w samym Wiślickim, powiecie, liczono 4 huty szklane, i 2 żelazne a pod Warszawą znaczne papiernie, tak podobnie i w innych miejscach znajdowały się już w ówczas rozmaite fabryki wyrabiające surowe płody i opatrujące kraj w wszelkie potrzeby : lecz te wywody po tylu już dotąd zrobionych, byłyby zbytniemi. Przemysł w tym stopniu, w jakim w Polsce był pod ten czas, nie ostoi się na miejscu, i nie da się obrębiać granicami; podobny do zgłodniałego, zaziera wszędzie, zwycięża przeszkody, i szuka chciwie pokarmu dla siebie. W miedzianój górze pod Kielcami, górnicy o kilka set łokci pod ziemią, w żyle kruszcowej, wykuli sztukę drzewa, które dowodzi, że miny te przed wielą wiekami, już były obrabiane. Kopalnie Olkuskie, Bendzińskie i solne po różnych miejscach kraju, dawnjejsze są, aniżeli podania o nich dziejopisów. Od Gotów Tacyta aż do czasów naszych, kopalnie Tarnowskie pewnie nigdy, na chwilę nie leżały w zaniedbaniu. o stopniu doskonałości rękodzieł w Polsce przed końcem XVI. wieku, nie mamy wprawdzie pewnych podań, z różnych atoli śladów można się i tego domyślać. Kromer wyliczywszy sprowadzone do kraju obce towary, jako to : sukna, materye wełniane, jedwabne, płótna cienkie, obicia, ozdoby rozmaite dla ludzi, koni, domów itd. dodaje uwagę: że fabryki tych towarów mniej są wyborne u nas, chociaż wiele materyałów na nie dostarczamy obcym. Wiadomo, że Niderlandzkie rękodzielnie i niektóre wschodnie słynęły w ówczas po całej Europie, podobnie jak inne narody, Polacy z najdawniejszych czasów podsycali niemi swój przepych. Skoty, Niemcy, Francuzi, kupcy moskiewscy, Węgrzy, Grecy, Ormianie, Persowie, Włochy itd. wszędzie w ówczas uwijali się po kraju i dostarczali ich na wszystkie strony. Jeśli w stosunku do tych podlejsze były nasze rękodzieła, nie dziw, bo równie lakierni jeszcze na ten czas były rękodzieła wszystkich innych. O stopniu doskonałości warsztatów sukiennych domyślać się można, tak z sławnych fabryk Wieluńskich i Kościańskich, którym same znaki miejscowe zapewniały wziętość pokup, jako też z urządzeń powszechnych Zygmunta Uniw. pobor. od r. 1564 do 1629. Przywilej r. 1475. Księ. Metr, inscr. 129. Augusta r. 1565, w których pod utrata nakazuje, ażeby sukna krajowe inaczej wyrabiane nie były, tylko 2 łokcie wszerz, a 30 łokci wdłuż. Znawcy rzeczy wiedzą, że takowa szerokość wymaga znacznej doskonałości rękodzielnej, i dowodzi niepospolitego gatunku sukna. Ochronione dotąd z dawnych tych epok po rozmaitych skarbcach, zbiorach starożytności, i w gmachach dzieła noszące ślady rąk ówczesnych cieślów, mularzów, stolarzów, ślusarzów, kowalów, szklarzów, złotników, zbrojarzów, rzeźbiarzów, malarzów, jubilerów, haftarzów, szwaczek itd. jak są dowodem stanu i stopnia doskonałości wszystkich tych gatunków przemysłu, tak ztąd, że się wszędzie i po najlichszych zakątach kraju znajdują, wnosić można, że powszechnie już w nim były rozkrzewione. W miastach celniejszych starodawne katedry, w najlichszych mieścinach odwieczne kollegiaty, fary, klasztory, domy publiczne wszędzie w téj mierze potrafią zaspokoić ciekawość znających się na rzeczy. Tam obok dzieł dowodzących jędrnych rąk pracownika, widać zawsze poważny, a niekiedy wysoko wygórowany smak z doskonałością w budowie, rzeźbie, w pędzlu i w sztuce złocenia; tam w odwiecznych naczyniach, sprzętach, ubiorach i portretach znajdują się wzory wytworności, jakaby dziś z największą trudnością ledwie mogła być naśladowaną. Między innemi w lichym kościółku Chwałkowskim pod Jaraczewem pow. Krotoszyńskiego, zdarzyło mi się widzieć starożytnej rzeźby kilka figur, i grupę wyobrażającą złożenie Chrystusa w grobie; styl tych dzieł może się równać z pędzlem wielkiego malarza. Ponieważ główne trzy rodzaje przemysłu krajowego tak ścisły z sobą mają związek, że jeden zawsze albo dźwiga albo niszczy drugi ; ztąd z kwitnącego dawniej w Polsce rolnictwa i rękodzieł, można już, bez innych dowodów, domyślać się z pewnością o kwitnącym stanie jej handlu. Gdzie rolnik więcej pielęgnuje płodów, niż sam spotrzebuje: gdzie liczny rzemieślnik pracuje dla wielu i oddalonych konsumentów, tam kupiec pewne znajduje zatrudnienie i pewne zyski. Wszystko w Polsce sprzyjało jego przemysłowi: bogate źródła, szczęśliwe położenie i troskliwość rządu albo go wzywały, albo wspierały wszędzie. Te liczne przywileje targowe, jarmarkowe, i składowe nadawane najlichszym nawet teraz miasteczkom, te urządzenia czynione przez Piastów i Jagiełłów względem opłat kupieckich i myta, względem dróg, ceny, miary i gatunków tak płodów, jako też pieniędzy, ułatwiały w całym kraju przepływ potrzeb, zapewniały porządek i bezpieczeństwo dla handlujących. dwaj Zygmuntowie szczególniej się zajęli urządzeniem handlu krajowego: ustanowiwszy pewne wagi i miary, ponowiwszy nakazy względem wygody i bezpieczeństwa dróg publicznych, okryśliwszy myta samowolnie wybierane, zniósłszy ustronne targi po wsiach, oznaczyli po różnych okolicach kraju wiele miast na składy publiczne. Tam krajowy rolnik i rzemieślnik miał w każdym czasie pod bokiem pewny odbyt na swoje płody, a obcy kupiec wiedział gdzie ich szukać bez straty czasu. Do liczby tych miast składowych należał Kraków, Patrz różne Konst: od r. 1507 do 1566. Wieliczka, Będzin, Sędomirz, Wiślica, Radom, Krasnystaw, Lublin, Parczew, Kalisz, Poznań, Wieluń, Poniec itd, August, zasłaniając kupców krajowych od ucisków i niebezpieczeństw za granicą, zabronił na pewien czas takiego handlu, i wyznaczył w r. 1565, dla postronnych wielkie jarmarki w Kaliszu, Wieluniu, Czchowie, Baranowie, Kobylinie, Koźminie, Zbąszyniu, Poniecu, Międzyrzeczu, Czarnkowie, Oświęcimiu, Będzinie i Krzepicach. Sława targów tych miast, ściągając kupców z dalekich krajów, przyczyniła się była do znacznego ich wzrostu i bogactwa. Każde prawie z nich ukazuje jeszcze smutne dotąd zabytki dawnej swej okazałości. Znając jak użyteczna jest w handlu konkurencya, August zniósł w r. 1550 wszelkie cechy, i zapewnił nieograniczoną wolnośó na wieczne czasy kupczenia w kraju tak rodakom, jako i obcym. Roztropny ten Monarcha nie przestając na tem, i chcąc mocniej jeszcze utwierdzió takową wolność na przyszłość, wyrzekł się uroczyście tak swojem, jako i następców imieniem wszelkiego prawa udzielania w kraju przywilejów na monopolia handlowe. Przy takich swobodach nie trudno było handlowi rozkrzewić się w Polsce; ten kraj szczęśliwie przerżnięty na wszystkie strony rzekami, na północ dotykał szeroko Bałtyku, a na wschód morza Czarnego. Te potężne dwa spławy, odbierając niezmierne jego zapasy, przenosiły je do najodleglejszych krain, z których w zamianie dostawiano natomiast innych bogactw. Z drugich stron dalsze i bliższe narody ościenne, mając podobną łatwość spławów, a niedostatek wielu potrzeb, utrzymywały handel Polski w ustawicznym ruchu. Wisla, Warta, Odra, San, Bug, Narew, Niemen, Dźwina, Dniepr i Dniester, te główne żyły, snując się przez wszystkie krainy Polskie, staczane pobocznemi rzekami z najmniejszych zakątków płody wewnętrzne; spławiały bez kosztów i trudności na dwa morza świata. jak ułatwienie spławów wewnętrznych mocno zatrudniało Książąt panujących, można się wszędzie przekonać z licznych ich urządzeń i statutów; od Kazimierza aż do Augusta, Jagiellończyków, nie było pewnie jednego, któryby nie zwrócił uwagi na ważny ten przedmiot wygody powszechnej. Statut tego pierwszego pod r. 1447 mówi między innemi: „chcąc uprzątnąć złe nadużycia i przeszkody tamujące dobro pospolite, a zważając, że rzeki Wisła, Dniepr, Styr, Narew, Warta, Dunajec, Wisłoka, Bug, Bruki, Wieprz, Tyśmienica, San, Nida, Prosną, i inne jakie bądź, chociaż są nasze królewskie, i nikt sobie do nich nie może rościć prawa, zostały jednak wielu gaciami zatamowane dla spławiających towary kupców; przeto stanowiemy, ażeby tak te, jako też wszelkie spławne rzeki, pod karą siedmnadziestą, i pod niezwłocznem wymierzeniem sprawiedliwości skrzywdzonym, były wolne dla wszelkich kupców, tak w górę, jako i na dół płynących. Na tym samym zjeździe w Piotrkowie, zniósł Kazimierz jeszcze wszelkie cła tak lądowe, jako i wodne. następcy jego, tchnąc podobnym duchem, ponawiali często i rozszerzali te same prawa. Za ich staraniem oczyszczone rzeki pomniejsze, stały się spławnemi tak, jak większe. W ich liczbie znajdują się takie, które przez zaniedbanie późniejszych wieków, albo zginęły w mule, albo słabe tylko dziś sączą wody. Brda, Narewka, Pisia, Pilica, Ropa, Horuń, Słucz, Drweńca itd. spławiały w ówczas statki obciążone płodami, dziś na niektórych ledwie się przemknie czołno rybackie. Przy samej Warcie, pominąwszy inne, Prosną i Ligota dawniej spławne, teraz widzimy zamienione, po większej części na strugi bez łoża. Kto wie, czyli te długie bagna, które w wielu okolicach Polski trują dziś zdrowe powietrze, nie były kiedyś przezroczystemi jeziorami, służącemi do spławów tak, jak dzisiejsze bagna, co niegdyś Wartę przez Gopło łączyły z Notecią, a przez Obrę z Odrą. Holsche Gogr. Stat. Tom 2. p. 162. » Pamięt. hist. polit, r. 1784. Luty. Descrip. Pol. Przez Gdańsk od najdawniejszych czasów najwięcej z Polski wychodziło płodów za granicę; w tym porcie opatrywała się w nie cała, północ z zachodem Europy. W XIV. już wieku, prócz mnóstwa swoich, 300 okrętów obcych zatrudniało się na rok ich wywozem. Z drugiej strony Kaczy bej i Białogród, jak się okazuje z poselstwem Carogrodzkiego do Jagiełły, i Wenetów do Zygmunta I. odbierał mnóstwo płodów Polskich, któremi opatrowała się stolica cesarstwa wschodniego, Archipelag, i kraje leżące nad morzami Czarnem i Środziemnem. Z tych podań, które mamy, łatwo osądzić, jak niezmierne zapasy do Jtońca XVI. wieku wychodziły z Polski za granicę: Cellariusz z wielu innemi liczy 100,000 łasztów samego zboża, które w ówczas co rok przedawano do obcych krajów w jednym zaś roku suma ta doszła podług niego do 365,000 łasztów, czyli do 10,950.000 korcy. Zważywszy, że w tych wiekach handel zboża w Gdańsku przynosił, jak rachuje Czacki, 75 proc, zysku, i dodawszy jeszcze do tego 60,000 wołów co rok wyprzedawanych z kraju, wedle świadectwa Opalińskiego, toż niezmierną, ilość innych płodów wyliczonych przezKromera, jako to: koni, owiec, świń, drzewa na budowle i maszty, lny, konopie, sól, potarze, farby, ołów, miedź, siarka, Gleyta, stal, wosk, skóry łosie itd. nie tylko śmiało twierdzić można z du Plessis, f że balans handlu wówczas był na stronę Polski, albo nadto wolno jest dodać że płody jéj do XVII, wieku, zastępując złote góry Potosi, ubogacały do zbytku naród cały. Polon : defens. Samo cło od wywożonego Czerwca farbyprzynosiło rocznie 6,000 Czer. zł., jak świadczy Miechowski. Uniwer. pobor. od r. 1564 do 1629. Warto uwagi, że perki albo kartofle wtenczas już jako towar, na komorach podlegały opłacie celnej. f Novella Jeogr. Jakoż połuchawszy świadectw współczesnych, i zważywszy liczne zabytki owych epok, nikt o dostatkach i bogactwie dawnych Polaków powątpiewać nie może. Największa część wspaniałych tych gmachów, które dziś po całym kraju widzimy stojące w smutnych szkieletach, te posażne klasztory, pyszne kościoły, potężne mury, liczne ślady rozwalin na pół i zupełnie z ziemią już zrównane, te wysokie wały, głębokie przekopy, są dziełami rąk i kosztów szczęśliwych tych wieków. Dodawszy do tego hojne fundusze pobożne, uposażenia instytutów ubogich, oświecenia i porządku publicznego, nie powątpiewać, lecz zdumiewać się należy nad ówczesnemi źródłami bogactw krajowych. Nie masz pewnie kraju w Europie, któryby z tak krótkiej epoki, jaką była epoka od Kazimierza W. do dwóch Zygmuntów Jagiellońskich, potrafił ukazać tyle zabytków i tyle śladów kosztownych murów i gmachów, jak Polska. Sam Kazimierz podźwignął przeszło siedmdziesiąt miast, opatrując je w zaniki, mury, wały, fosy i budowle publiczne. Te, które czas jeszcze nam oszczędził, zachwycają dotąd widza swoją wielkością i niezmiernym kosztem. Nie wiem, czyli który naród z owych wieków może u siebie pokazać coś podobnego do sukiennic Krakowskich. Ogromne reszty murów i baszt zamku Iławskiego, słusznie nazwać można Kolizeum polskiein. Szanowny ten zabytek, który śmiało równać się może pysznym ruinom dzieł olbrzymich, zbudowany na kępie umyślnie sypanej wśród trzęsawisk, stoi teraz poszarpany od psotnój ręki, dowodząc zarazem wielkości swych twórców i nikczemności ich potomków. Potężna wieża Kruświcka, bajecznie zwana myszą, od wieków w zaniedbaniu, wystawiona na wszelkie pociski rozhukanych bałwanów Gopła, tłuczona od niszczących burz i piorunów, stoi dotąd nieporuszona, i stać pewnie będzie przez wieki pysznych piramid, któremi mieszkaniec nad Nilem Mury te zawiodły mocno łakomstwo officyalistów, ci spodziewając się z nich zyskać cegłę na różne potrzeby, po znacznéj pracy i kosztach, nie zyskali jak tylko drobne gruzy oderwane od twardéj ich massy zasadzanym prochem. unieśmiertelni swoją pamięć. Okazale ruiny zamków niegdyś Czerska, Wyszogroda, Ciechanowa, Srzeńska, dwóch Dobrzyniów, Bobrownik, Drohiczyna, Łomży, Kazimierza, Chęcin, Sendomierza. Iłży, Czorstyna, Tęczyna i innych wielu, wznosząc pysznie podarte szczyty do obłoków, dziś jeszcze panują, gaszą i zdobią swoja wielkością nikczemne te strzechy, które obok nich poważyły się uklecić ręce niedołężne. Spojrzawszy na niezmierny tę różnicę, zdaje się, że przez samo tylko uszanowanie drogich tych pomników chwały ojców, albo z przeczucia jakowegoś tulą się jeszcze dotąd pod ich ściany te szczupłe gromadki zbiedniałych synów. Może ten obraz, przypominając im w nieszczęściu, że ta sama ziemia, na Kruświca nędzna dziś mieścina z 19 chałup złożona ukazuje w daleko pod ziemią rozciągających się brukach i fundamentach kosztownych niegdyś domów, że warta była być siedliskiem Książąt Polskich. Całe jéj położenie obronne, przyjemne i wspaniałe nad Gopłem, tern to pysznem morzem Polskiem daje jéj słuszne pierszeństwo przed innemi miastami kraju. Stanąwszy u brzegu półwyspu na rozwalinach potężnego niegdyś zamku, człowiek w zachwyceniu czuje się tu wyniesionym nad poziom źyjących; z trzech stron ogromna płaszczyzna wód przezroczystych, gdzie niegdzie w dalekich przestrzeniach widok zielonych gajów, razsianych wiosek kwitnących pól, odbijający się obraz wspaniale zapodającego słońca; wszystko to ostrzega go, że tu kiedyś było mieszkanie bóstw i wielkich ludzi. Z drugiej strony wieża, ten nieśmiertelny pomnik, płókany zewsząd wodą jeziora jako świadek odwieczny, wystawia myślącemu cały szereg przypadków, jakim od tysiąca lat podlegał sławny Gród Śwista, i Polska cała. Holsche z innemi utrzymyje, że ta niegdyś statków na Gople ; to pewna, że epoka jéj budowania ginie w niepamięci. któréj dawni Polacy wznieśli się do najwyższej pomyślności, ukazuje pewne nadzieje, że i dla nich kiedyś otworzy bogate swoje łono, i wydźwignie ich z długiej nikczemności. O podobnój zamożności i zabytkach kosztownych z owych wieków, świadczy jeszcze rozmaite podania i ślady po niezliczonych innych miejscach kraju; pomijając resztę, w samem Księstwie Warszawskiem, ile mi jest wiadomo, mocne zamki, warownie, mury lub wały, zasłaniając okolicznych mieszkańców od niebezpieczeństw, zdobyły niegdyś Wieliczkę, Zawichost, Skawinę, Olkusz, Bendzin, Lelów, Wiślicę, Szydłów, Radom, Opoczno, Wąwolnicę, Drzewicę, Lublin, Soîec, Sieciechów, Osiek, Korczyn, Kalisz, Ostrzeszów, Wieluń, Krzepice, Bolesławice, Wolsztyn, Przedborze, Brzeźnicę, Sieradz, Czchów, Stawiszyn, Pyzdry, Konin, Koło, Inowłocz, Łęczyce, Nakło, Wielin, Bydgoszcz, Przedecz, Gostynin, Kowal, Gniezno, Witkowo, Giecz, Biechów, Kurnik, Tuliszków, Międzyrzecz, Kopanicę, Nieszawę, Złotoryj, i inne bez liczby. Te miejsca, którem miał sposobność oglądać, wszystkie dotąd jeszcze noszą ślady, albo rąk olbrzymich, albo cierpliwości i pracy niezmordowanej ; wały i kopiec niegdyś zamkowy, sypany na błotnistej równinie pod Gieczem, mizerną dziś wiosczyną w powiecie średzkim, toż kościółek odwieczny z ciosanych kubicznie twardych kamieni polnych, i ruiny zameczku w pobliskim lesie, możnaby przyrównać do dzieł dawnych cyklopów. O półtorój mili ztamtąd podobny kopiec zamkowy Patrz życie Kazimierza W. dokum: miejsc : i ślady jeszcze widoczne. we wsi Biechowie, sypany na jezierzysku, składa się z grubych szycht nawiezionej ziemi, węgli i kamieni. Z podobnym kosztem i pracę, zakładane były wszystkie inne zamki na bagnistych równinach. do poparcia naszego zdania o bogactwach dawniej miast w Polsce do XVII. wieku, można tu przypomnieć milionowe dostatki Krakowa, Olkusza, Bendzina, Sendomierza, Jarosławia i innych. Niektóre wzmianki dochowane o bogactwie szczególnych mieszczan, okazują, dostatecznie, jaki mógł być stan reszty trudniących się podobnem powołaniem. Monarchowie Europy nie wstydzili się brać od nich podarunki, i pożyczać sumy: jeden mieszczanin krakowski, Wierzynek, rozdał dla czterech takich Książąt, odwiedzających jego pana, w darach 100,000 Czer. złotych; drugi Hanko Kempnicz pożyczył Karolowi IV. cesarzowi 6,000 grzywien srebra; Czarny mieszczanin podobnie krakowski, trzymał za Zygmunta I. w zastawie dóbr korony i szyb solnych, za 26,000 Czer. złotych; Morsztyn kupiec własnemi okrętami wysyłał na wszystkie morza płody krajowe, a natomiast sprowadzał do ojczyzny bogactwa indyjskie. podobnych przykładów moźnaby naliczyć nie mało, gdyby jeszcze chciano powątpiewać o powszechnych w tej epoce dostatkach krajowych. Z Kromera opisu obyczajów owych wieków widać, że przepych w bogatych strojach i klejnotach był już pospolity w każdej klasie mieszkańców. Jakoż rozmaite konstytucye, które częścią zazdrość, częścią też potrzeba oszczędności przepisywały dla nich pod nieszczęśliwem panowaniem domu Szwedzkiego, zupełnie potwierdzają tę prawdę. Na sejmie r. 1613 zabroniono mieszczanom i chłopom nosić szat jedwabnych, futer bogatych i szafianów; w roku zaś 1620 rozciągniono ten zakaz i do kobiet obu tych stanów. Ze jednak skutki dopóty ustawać nie zwykły, dopóki trwają ich przyczyny, jeszcze zamożni z dobrych czasów mieszczanie i chłopi nie słuchali tych zakazów, i zniewolili prawodawców r. 1629 do przepisania pewnej opłaty dla tych, którzy się koniecznie chcieli stroić w zakazane towary. Za Jana Kazimierza, chcąc przynajmniej na czas poskromić zbytek tych dwóch klas narodu, zabroniono im surowiej, w ciągu nieszczęśliwej wojny nosić klejnotów, sukien drogich, szat luo pasów jedwabnych i futer kosztownych. Gdyby jeszcze brakowało dowodów na okazanie bogactw, ludności i kwitnącego stanu Jawnych miast polskich, możnaby je brać z tych śladów i ruin, które do dziś dnia jeszcze w nich nie są spełna zatarte. Mało jest takich, któreby nam nie ukazywały zwalisk dawnych murów, rozległych obwodów przeszłój swej wielkości, zagrzebanych przedmieść, skróconych ulic ; mało jest takich, któreby w stopionej reszcie ogromnej niegdyś swój osady, nie liczyły dziś trzech czwartych części pustkowiów, a obok nich nędzne tylko chaty. Jeśli były obszerniejsze w tamtych wiekach, musiały mieć więcej ludności; jeśli liczyły więcej domów, mieszkańcy musieli posiadać wystarczające na nie fundusze ; jeśli się w nich żywiło mnóstwo ludzi przemyślnych, ci musieli mieć pewny odbyt na swoje płody, a konsumenci, którzy je odkupowali, musieli być w stanie zamożnym. Zniknął ten świetny stan miast i ich mieszkańców w Polsce, a smutne tylko ślady, i słabe pamiątki jeszcze nam go przypominają. Tam gdzie przedtem przemieszkiwali monarchowie z licznym swym dworem, tam gdzie naród zgromadzony, znajdował pomieszczenie, u obywateli, tam kilka przejeżdżających familii nie znajdzie dziś przytułku na noc jedne. W Wiślicy, w Korczynie, Warcie, Radomiu, Nieszawie, Opatowie, Czerwińsku, w Kole, Opoce, Chojnicach, w Nowem Mieście, Brześciu Kujawskiem, Jedlnie i. t. d. bywały niegdyś obrady krajowe, sejmy, zjazdy królów i panów, dziś większa ich część nie jest w stanie ukazać domów, zdatnych do pomieszczenia podróżnych. Ulice, przedmieścia zamczyska i rozwałiny gmachów . publicznych ogromnego niegdyś Sendomierza, Lublina, Gniezna, Kruświcy, Wielunia, Sieradza, Brzezin, Wiskitek, Srzemu, Konina, Łomży, Wizny, Raygroda, Goniądza, Drohiczyna, Mielnika, Bydgoszczy, i mnóstwa innych, leżą teraz Patrz Konst, różn. od Kazimierza W., aż do Zygmunta Augusta. Minister Łubieński chodząc razu jednego pod Brzezinami spotkał na drodze pomiędzy ogromnemi, opodal od przedmieścia, znaczną kałużę wody i błota, dla którego, z trudnością musiał omijać to miejsce; powracając tam po kilku kwartałach spostrzegł że tak woda, jako i muł zupełnie był zniknął. Zdumiony niespodzianym tym przypadkiem, gdy kazał kopać ziemię, znalazł ogromne piwnice i ślady kosztownych murów miasta niegdyś nierównie obszerniejszego. Nie masz pewnie miasta w Polsce któreby więcej dziś jeszcze ukazywało epok szczęśliwych i opodal zagrzebane w ogrodach, wygonach i w polach, a odkryte przypadkiem głęboko w ziemi bruki i piwnice, same jeszcze świadczę, o dawnéj ich rozległości. Powtórzmy sobie raz jeszcze tę prawdę, że jak nic na swiecie nie dzieje się bez przyczyny, tak i upadek przemysłu i miast naszych miał swoje. Dopóki tron monarchów polskich nie został odarty z władzy i powagi potrzebnej rządzącym, dopóty pod szanownem jego cieniem kwitnęły porówno wszystkie klasy narodu, dopóty rozkrzewiał się i wzrastał każdy rodzaj przemysłu, dopóki jeden dźwigał drugi, i wszystkie ratowały się od upadku. Ze zmianę stanu politycznego, zmieniła się nieszczęściem cała postać kraju. Z dziejów podań i przywilejów najdawniejszych, nie widać, ażeby mieszkańców miast polskich, prócz samego powołania w czemkolwiek różniono od reszty narodu. Jedne były prawa i zwyczaje dla wszystkich, jednych używał swobód towarzyskich rolnik, mieszczanin i obrońca kraju; bo każdy z nich dziś był jednym, nieszczęśliwych swych przemian, jak Bydgoszcz; wszędzie i w znacznej odległości od jego obwodu, znajdują się tam głęboko pod ziemią mury kosztownych niegdyś domów i sklepów; które dowodzą dawnéj jego obszerności i bogactw, a trzy szychty pięknych bruków, ukazują kolejny wzrost jego i upadek. Pierwsza z tych szycht leży o kilka łokci pod ziemią, druga o dwa łokcie niżej, a trzecia o trzy łokcie pod drugą, tak, że się ta ostatnia znajduje o 7 łokci pod powierzchnią. Przed niedawnym czasem, gdy tam zakładano młyn nad Brdą, odkryto obszerne mury dawnego gmachu, które odgrzebawszy, znaleziono różne sprzęty i stępie menniczne, toż srebra w sztukach i blachach gotowych do wybijania na kilka tysięcy talarów. a jutro drugim. Taki był najdawniejszy duch wszystkich narodów słowiańskich, że nie cierpiały żadnej różnicy stanu między sobą; tak nam ich malują pisarze od Jornanda, Prokopa, aż do Konstantyna, Ditmara i Helmolda; takie były prawidła organizacyi ich rządu, któremi się wyszczególniali od innych. Późno już bardzo, często ponawiane plagi wojenne, toż związki ściślejsze po chrzcie z sąsiadami, z jednej strony oswajały Polaków z ich zwyczajami, a z drugiej ściągały do kraju znaczną liczbę osadników obcych, mianowicie Czechów, Niemców i Żydów. Ci nie chcąc podlegać cudzym, mniej pewnie dogodnym prawom, przy osiadaniu warowali sobie te, do których albo już byli przyzwyczajeni, albo które im się wydawały dogodniejszemi. Tym sposobem w względzie cywilnym podzielił się naród na dwie osobne klasy: jedna pozostała przy prawach i zwyczajach polskich, a druga uzyskała dla siebie prawa niemieckie. Książęta rozciągając coraz więcej te ostatnie i do krajowców, pomnożyli z czasem znacznie liczbę klasy wyłączonych. I ta to pewnie pierwsza jest miedza, która zaczęła prawnie przedzielać mieszkańców kraju polskiego, i która, przy innych okolicznościach, nie mało dopomogła do dalszych ich przedziałów. Bolesław Chrobry, ten ze wszech miar wielki monarcha, który zachwyciwszy umysły pisarzów zadziwiającemi dziełami bohaterstwa, nie dał im zwrócić uwagi na uwielbienie szanownych swych przymiotów mądrego rządzcy narodu, jak był pierwszym przetwórcą stanu politycznego Polski, tak on sam pierwszy zostawił zaród wszystkich odmian następnych. Położenie kraju i duch wieku wymagał nowego porządku rzeczy ; ten zaprowadzony szczęśliwie przez niego, skaziły niedołężne rządy następców. Naprzód duchownym, a następnie możniejszym panom, zasmakował feudalizm Germański. Słabi książęta, nie mogąc mu założyć tamy, musieli się w końcu sami przykładać do jego zaprowadzenia, i znosić wszelkie wady, jakiemi już gdzieindziej był skażony. Mieczysław stary, książę, przy dobrych swych chęciach, wart zawsze lepszego losu, choć się krzepko z nim pasował, musiał już przecie ulegnąć jego przewadze. Odtąd jak się duch ten więcój rozszerzył w kraju, poczęła się między mieszkańcami rodzić niejaka różnica w względzie politycznym; lecz ta do wygaśnienia domu Piastów nie była, ani dosyć wyraźna, ani prawna. Do tej jeszcze epoki, kiedy się spodobało książętom, wzywali do swych obrad i układów politycznych, tę lub owę klasę bez różnicy. Pod panowaniem dopiero Jagiełłów różnica ta zaczęła więcej dojrzewać: klasa rycerska, jako mocniejsza, bliższa tronu i mniej zatrudniona swem powołaniem, uzyskawszy pewny wpływ do obrad krajowych i do prawodawstwa, tłumiła zwolna swoją przewagą inne, i pozbawiała je znaczenia. Pierwsze kroki wiodły do dalszych; korzystając częścią z udzielonych sobie swobód, częścią z słabości książąt, poczęła w końcu wyciskać na nich prawa, które jéj tylko samej były dogodne, a reszcie narodu szkodliwe lub ciążące. Mimo to, pod rządem Jagiełłów, czyli roztropność sama, czyli też niewyglózowane zabytki dawnego uszanowania dla tronu, nie dozwalały jeszcze szlachcie nadwerężać otwarcie wykonawczej jego powagi ; ta wszędzie pod ten czas poczuwała się jeszcze do ścisłego posłuszeństwa i uległości. Dla tego za ich jeszcze panowania wszystko w Polsce szło porządnie, prawa zarówno każdemu udzielały opiekę, różne klasy szanowały się nawzajem, a kraj słynął dostatkiem, znaczeniem i potęgą na wszystkie strony. Niestety! po zgonie tego szanownego domu , wkrótce zaczął gasnąć ten piękny obraz naszéj ojczyzny, wszystko odtąd przybierało smutną postać, a naród okrywał się żałobą, której do samego skonania nie miał już zrzucić z siebie. Nieszczęsna ełekcya, a za nią duma, egoizm i wszystkie burze gminowładztwa jednej klasy obywateli, wylęgły konwulsye, od których biedny naród dopóty był miotany, dopóki nie padł ofiarą przemocy i własnej nierozwagi. stan włościan zamieniony w ciężkie poddaństwo, mieszczanie ze wzgardą odepchnięci od wszelkiego wpływu do prawodawstwa i władzy wykonawczej, ujrzeli się pod slabem berłem królów wybieranych sierotami w własnej ojczyźnie. Odtąd miasta bez znaczenia, bez głosu, opieki, podpory i obrony, wystawione na zawiść i dowolność możniejszych , trapione bezustannie wszelkiemi plagami nieszczęść i ucisku, w samej tylko rozpaczy wyglądały ostatniej swej zguby. Ciągłe zaburzenia wewnętrzne, okropne wojny z sąsiadami, z jednej strony przerywały ustawicznie spokojne powołanie ich mieszkańców, z drugiej niszczyły w mgnieniu oka przez wiek zapracowane majątki. Jeśli nieprzyjaciel wdarł się do kraju, burzył wszystko, czego dosięgnął ; jeśli został odpartym, niekarny lub zgłodniały obrońca własnej ojczyzny zabierał i marnował, na co trafił. Ta zmiana stanu i położenia największej części mieszkańców, musiała mieć wpływ niezmierny na stan kraju całego i jego przemysłu. Człowiek nie wysila się nigdy na pracę, tylko w miarę wolności, nadziei i środków jakie posiada; odjąwszy mu te sprężyny, traci ochotę i sposobność do wszystkiego. Któż w opłakanej owej dobie miał uprawiać winnicę narodowy? któż ją miał oganiać, ozdabiać? kto kochać i ubogacać przemysłem lub nowemi wynalazkami? kto miał wspierać braci upadających pod ciosami sprzysięźonych zewsząd nieszczęść i przeciwności? Stan rycerski cały zajęty nieograniczonem rozprzestrzenianiem swych swobód, zapominając o wszystkiem, nie myślił tylko o tem, ażeby zabezpieczywszy się przeciw władzy panujących, używał ich spokojnie; żeby, odgrodziwszy się na zawsze, sam wyłącznie używał wszelkich dobrodziejstw życia społecznego, a reszta, żeby sama znosiła całe jego ciężary. Włościanin żył we własnej ojczyźnie, jak najemnik przymuszony, a mieszczanin jak gość cierpiany w cudzym domu, i zależący od wspaniałości lub kaprysu gospodarza. Sama własność przywiązuje człowieka do miejsca, a nadzieja jéj przysporzenia zagrzewa go do pracy. Jak chęć posiadania wdasnośei jest mu wrodzona, i od dzieciństwa już się w nim rozwija, tak środkiem do jéj nabycia i podwojenia jest przemysł Na tem zasadza się cała ekonomia ludzi i narodów, ten jest cel, do którego wszyscy się ubiegają., ta ponęta, która wszystkich wzywa do ofiar, starunków i czynności. Dopóki ludzie przestawali na własnościach ruchomych, dopóty nie kraju jednego, ale całej ziemi byli obywatelami. Obojętni na posadę, tułactwo i przechody były im zwyczajne ; bo to, co posiadali, bez trudności mogło być przenoszone z miejsca na miejsce. Ze w tym stanie nie znali zadnéj ojczyzny, ztad nie poczuwali się do żadnych, względem niej, obowiązków. Ale odtąd jak ziemia i jej płody miejscowe stały się głównym przedmiotem własności i bogactwa, zmieniła się postać rzeczy ; ludzie nie mogąc tej przenosić, i nie chcąc jej tracić, zostali niejako przykutemi do jednego miejsca, które się dla nich stało ojczyzną. W tern położeniu stawszy się obywatelami jednego wyłącznie kraju, widzieli, że od bezpieczeństwa i całości jego, zależało bezpieczeństwo i całość ich własności. Ztąd ojczyzna, która obejmowała to wszystko, co im było drogiem i potrzebnem, stała się hasłem powszechnem, i dla jéj dobra lub ocalenia poświęcają dziś to, co się zwyczajnie poświęca dla dobra lub ocalenia swojej własności. Przemysł, siły i życie są zwyczajną dla niej ofiarą. rozumie się jednak samo przez się, że w miarę dobrodziejstw, jakich ludzie w ojczyźnie używają, krzewi się do niej przywiązanie albo patryotyzm; jak nie wszędzie i nie wszyscy porówno doświadczają jej dobrodziejstw, tak też nierównie są patryotami. Ten co w niej znaczną posiada własność, troskliwszym być musi o jéj los, niż ów, który mało lub wcale nie posiada żadnej. W kraju zatem niewolników, i tam gdzie szczupła liczba mieszkańców wyłącznie posiada własności, mało jest patryotów ; bo mało jest widzących w nim swoje dobro. Taki kraj zawsze jest słaby, ponieważ siły jego składają się z szczupłej liczby przywiązanych; ogromna masa gołotów obojętna na wszelkie jego przypadki i zmiany, nie mając nic, nie lęka się żadnej straty. W gwałtownej potrzebie na tę klasę, nigdy spuszczać się nie można, bo jej nie można ukazać żadnych pożytków z poświęcenia, z trudów i z ofiar, jakieby w tym razie ponieść musiała. Rządzcy krajów niewolniczych znają, to dobrze, i dla tego w złym razie, dla zagrzania poddanych do obrony powszechnej, zamiast patryotyzmu, który tam jest niczem, uciekają się zwyczajnie do religii. Ten jednak środek w dzisiejszym stanie rzeczy, przydać się już nie może, i przez wzgląd na fatalne jego skutki, na wieki powinienby być zaniechanym. Do ożywienia zatem patryotyzmu, do podwojenia sił ofiar na dobro pospolite, ten tylko jedyny jeszcze pozostaje sposób, ażeby rozszerzające dobrodziejstwa towarzyskie na wszystkie klasy mieszkańców, ułatwić każdemu środki nabywania własności nieruchomych. Z pomnożeniem właścicieli, pomnoży się liczba przywiązanych do ojczyzny, którzy służąc jej wiernie, w każdym względzie ochotnie talentami, siłą i życiem wspierać będą jej chwałę i całość. Skoro klasie jednej narodu uda się potargać więzy, które ją trzymały w podległości, władzy najwyższej, nie chce już cierpieć i tych ogniw, jakie ją łączą z niższemi Ódosobniając się coraz bardziej, nie widzi już nic więeej, tylko siebie i swój interes, zagarnia to wszystko, co jej jest dogodnem, a zwala na słabszych to, co jest przykrem i uciąźliwem. Skutki téj zdrożności okazały się w całej swojej mocy pod panowaniem książąt wybieranych w Polsce ; odtąd na sejmach i obradach publicznych, prócz powtarzania skarg urojonych, prócz obrębiania swobód, i staczania ciężarów na miasta i ich mieszkańców , nie pomyślono nigdy, ani o ich łosie, ani o ich potrzebach, Stan rycerski do tego jedynie zmierzał, ażeby ta użyteczna klasa narodu, równie jak panujący i włościanie, poświęciła dla niego nietylko wszelkie prawa, ale nadto sam przemysł i słuszne zyski swój pracy. w miarę liczby wyłamujących się od ponoszenia ciężarów publicznych, w miarę rozpraszanych mnogich dóbr narodowych, i w miarę rosnących potrzeb kraju, tak z przyczyny licznych wojen, jako też z przyczyny zmiany stosunków7 z ościennemi, rosły i spadały co raz większe ciężary na jednę tylko klasę narodu. Stan rycerski, który sam tylko posiadał wszystkie źródła bogactw krajowych; który dla siebie samego zawarował wszelkie korzyści życia społecznego, dla którego pracowała wyłącznie najliczniejsza klasa, nie chciał należeć do żadnych. Włościanie, uważani jako jego własność, tern samem wyjęci byli od wszelkich obowiązków względem kraju. Sami zatem mieszkańcy miast z szczupłą liczbą osad narodowych i duchownych, przy ograniczonych i niepewnych funduszach, przy śliskim swym przemyśle, za cały naród znosić musieli niezmierne ciężary publiczne. Oni sami z mizernym zysków swój pracy składali podatki, opłacali cła, oni dostarczali ludzi dla wojska, oni sami przymuszeni byli ponosić wszystkie przykrości przechodów, i posług wojskowych, oni na leże ich uprzątać musieli te kramy i warsztaty, które ich żywiły; ich samych przez dwa blisko wieki niekarne żoldactwo, w buntach, rozpaczy, gdzie i bankructwie skarbowym, łupiło z majątków bez litości i pochamowania. Panujący z żalem zatulali uszy na jęki tych nieszczęśliwych ofiar, którym nie mogli dać ratunku żadnego, a prawodawcy nie chcąc nic poświęcić dla ich ocalenia, przemyślali tylko, jakby się zabezpieczyć od plag podobnych. Jak straszne w ówczas były skutki rozpust wojskowych, łatwo sobie wystawić można ztąd, że stan rycerski, zatrwożony niemi, obwarował się r. 1653 Konstytucyą, ażeby pod infamią i pod gardłem żaden żołnierz, jakiego bądź stopnia nie poważył się stanąć w jego dpbrach. Ta surowość kary, dowodzi jawnie kryminalności występków; a jeśli część można narodu od nich się uwolniła, tam ciężej spadać musiały na tę biedną resztę, której prawa nie broniły. Jakoż przebiegłszy wszystkie panowania Królów obieranych w Polsce, bezustannie i wszędzie prawie ze drżeniem postrzeżemy takiemi nieszczęściami dręczone miasta. Dzięki niewyczerpanym źródłom bogactw krajowych, bez tych dawnoby już mieszkańcy ich byli pewnie ze szczętem wyginęli. Gdy podobne uciski dokuczają wszystkim porówno mieszkańcom, rzadko długo trwać zwykły, a rzadziej jeszcze, przyprawiają naród o upadek. Wszystkie klasy, i każdy obywatel w szczególności, porówno w takowym razie, z jednej strony pomaga drugiemu dźwigać ciężar, i czyni go znośniejszym, z drugiej przemyśla nad sposobami, jakby się wydobyć z doskwiernego stanu. Cnoty patryotyczne i heroizm przerywają w takiem położeniu najczęściej pasmo nieszczęść ogólnie dotykających. Jak interes wspólny kojarzy ludzi, a dobro własne trzyma ich w związku towarzyskim, tak bojaźń utraty swobód i ucisk powszechny, skłania ich do łączenia wszystkich zarazem sił na uprzątnienie złego. Nie masz pewnie przeciwności tak potężnych, którychby natenczas przełamać nie zdołali, dzikie elementa poskramia wysilony ich przemysł, a najsroższy napastnik musi drżeć na widok połączonych sił ludu zapalonego rozpaczą. Lecz tam, gdzie część mniejsza narodu, sama tylko wystawiona na uciski publiczne, znosić je musi za wszystkich, inaczej dziać się zwykło. Gdy się ta nieszczęśliwa pasuje i kona w swych dolegliwościach, druga z bojaźnią i wstrętem patrzy na jej konwulsye, strzeże się podobnej zarazy, szańcuje potężnie swoje granice, i zamyka się mocno w własnym domu,Kiedy ciężary i nieszczęścia publiczne trafiają przemysł rolniczy, skutki ich nigdy nie są tak szkodliwe dla kraju, jak te, które dotykają sam przemysł rękodzielny i handlu. Wojna, ucisk i zawziętość elementów, nie sięgając głównego kapitału rolnika, niszczą tylko część środków, owoce i zyski przemijające; ziemia, która stanowi wolne źródło jego wyżywienia bogactwa zawsze inu pozostaje. Ta po wyicierpianem nieszczęściu, mając jeszcze pewną wartość, może mu niezwłocznie służyć albo do użytku, albo na zastaw, który go ratuje od zupełnego upadku. Kapitał kupca i rzemieślnika, złożony z talentu i ruchomości, w gwałtownych przeciwnościach niknie całkowicie; po utracie zapasów, narzędzi i warsztatu, jeden i drugi zo8taje pozbawionym z wszelkiego sposobu zarobku i utrzymania życia. Talent jego, choćby najpożyteczniejszy, że jest ogołocony z potrzebnych środków, na nic mu się już nie przyda; że nie jest rzeczą, nie może służyć za fant do zaciągnienia długu. Raz przeto zrujnowany, musi już więdnąć w nieczynności, i ginąć w nędzy bez nadziei. Jeśli mu w tym razie naród sam nie pospieszy na ratunek, traci wszelkie korzyści, jakie zbierał z jego przemysłu. Zwyczaj stanowienia ceny na płody, powszechny był w Europie za dawnych wieków. Książęta panujący mieli sobie za obowiązek trzymać w słusznej równowadze prace i zarobki każdego. Jak pod rządem samowładnym obrębianie takowe zysków, mogło nie być szkodliwem dla przemysłów, przeto, że wykonanie jego zależało od bezstronności panującego; tak w gminowładztwie jednej klasy obywateli, musiało koniecznie mieć najszkodliwsze skutki. Pod panowaniem Piastów i Jagiełłów wojewodowie, odbierając rozkazy stanowienia miary i ceny na płody potrzebne od samego Monarchy, musieli w wykonywaniu stosować się do ich zdania i sprawiedliwości. Później gdy władza prawodawcza przeszła do stanu rycerskiego, wykonywający, będąc jego tylko narzędziami, stosować się już musieli do jego woli, życzeń i interesu. Odtąd prawmdawca; sędzia i wykonawca będąc zarazem stroną, stanowił, wyrokował i wypełniał to, co mu było dogodnem, i tak, jak mu się spodobało. Sejm r. 1620. słuchając nierozważnych sarkań na drogość wyrobionych płodów, już się zajął ustanawianiem pewnej ceny na towary zagraniczne, późniejsze, idąc tym samym śladem, i nie zważając na żadne dalsze skutki, nie tylko ponawiały to samo prawo, ale nadto rozciągnęły je i do towarów krajowych. Tym końcem na Sejmie r. 1643 wyznaczono osobnych komisarzów, którym nakazano po całym kraju oznaczyć jednostajna cenę na towary i wyrobione płody tak wewnętrzne jako i obce. Niepodobieństwo uskutecznienia tego dzieła, acz nie trudne do przewidzenia, nie prędzej przecież, jak przy samem dopiero wykonaniu postrzeżone zostało. Rzeczeni Komisarze, zdając sprawę z powierzonego sobie obowiązku, na Sejmie r. 1645 wyznali, że towary, których wartość zależy od niezliczonych, i co chwila zmieniających się okoliczoności, nie dadzą się w żaden sposób ograniczyć stałą i pewna ceną. ale jeśli nauczeni własnem doświadczeniem, komisarze ci odwiedli prawodawców od popełnienia jednego błędu, ukazali im natomiast drugi nie mniej szkodliwy dla kraju i dla przemysłu wewnętrznego. Zamiast środków stanowiących pewną cenę na towary, wnieśli ustawę: ażeby każdy kupiec, kramarz, szynkarz i jakimkolwiek bądź płodem do użytku handlujący, wykonał przysięgę na to, że, jeśli rodak, przedawać go będzie z zyskiem po 7 od sta, jeśli cudzoziemiec, z zyskiem po 5 od sta, a żyd miał przysiądz, że przestanie na 3 od sta zarobku. gdyby nieprzyjaciel chciał zrujnować przemysł kraju jakiego, i zniszczyć naród, który mu zawadza, nie mógłby do swego zamiaru wymyślić środków pewniejszych, jak stanowiąc dowolną cenę na dzieła i płody jego. Gdyby chytry dworzanin chciał wystawić na igrzysko własnego pana, jego prawa i sumienie poddanych, radziłby mu nakazanie przysięgi podobnej do powyższej. Cena nie może być zastósowana ani do samego kształtu, ani do miary, ale do wartości wewnętrznej i do użyteczności rzeczy : dwa płody jednego rodzaju, jednego kształtu i miary, tyle się w cenie różnią między sobą, ile się różni ich wartość i użyteczność. Stopień wartości nadaje dziełom praca i przemysł : im praca do ich wygotowania podjęta, jest większa, a przemysł doskonalszy, tern wyższego nabywają stopnia wartości. Cena na tenczas ich nie jest niczem, tylko nagrodą za pracę i przemysł tych ludzi, którzy je wygotowali. Jeżeli rzemieślnika z dwóch par butów, z dwóch łokci sukna, z dwóch nożów jeden kosztuje udoskonalenia i pracy o 3 lub o więcej niż drugi, musi go koniecznie sprzedawać w cenie odpowiadającej tej różnicy. Bez tego rujnowałby się tym przemysłem, który go miał żywić, i przyczyniać wygód innym. J ak nieskończona jest różnica między surowemi materyałami, między pracą i sposobnością ludzi przerabiających je do użytku, tak nieskończenie różnią się między sobą w wartości wygotowane dzieła. Ponieważ przy stanowieniu pewnej ceny na towary, nikt nie jest w stanie oznaczyć, dokładnie tej różnicy, która zależy od tysiącznych i momentalnych okoliczności ; przeto prawodawcy w tym wgłędzie ogólne tylko, co do kształtu i miary rzeczy stanowić mogą przepisy: muszą powiedzieć, że łokieć płótna podlejszego ma być przedawany po tyle, lepszego zaś po tyle, że za skórę wyprawną nikt nie powinien zapłacić tylko złotych 30 a za czapkę złotych 10. Ze zaś ogólne takowe przepisy nie różnią się od tych, któreby nakazywały więcej i mniej, warte towary sprzedawać po jednej cenie, ztąd rzemieślnik i kupiec obracając je na swoją korzyść, szkodzi konsumentom i krajowi. Wiadomo jak niezmierna może zachodzić różnica pomiędzy gatunkami rodzaju podłych, łub dobrych towarów; potrzeba doskonałych znawców, ażeby tę należycie zważyć potrafili. Jak rzemieślnik, tak kupiec chce, i ma prawo do zysku ze swego przemysłu ; skoro pierwszy widzi, że za lepsze i podlejsze dzieła jednakowo mu płacą, woli dostarczać tych ostatnich, które go mniej kosztują. Złudzony, a częstokroć i zniewolony do tych sposobów zysku, zamiast służenia, szkodzi narodowi ; wybierając najlichsze materyały, zaniedbując nadać im kształt i doskonałość przyzwoitą, robiąc z lepszych rzeczy gorsze, a z gorszych nic warte, zaodłaza władze swego talentu, staje się partaczem, zaraża konsumentów nikczemnemi płodami, a krajowi wysusza przez to szacowne źródło bogactwa. Podobnie handlujący przymuszony stosować się do rękodzielnika, do oznaczonej taksy, i do własnego interesu, woli kupować tanie towary, które mu pewniejsze obiecują zyski, aniżeli droższe dotykające blisko granic oznaczonej ceny. Liche towary i rękodzieła tyin spososobem zagęszczone w kraju, niszczą w końcu i konsumentów, i tych, którzy ich dostarczają. Jako nietrwałe i niewygodne, zniewalają pierwszych do ustawicznych odmian i wydatków na nowe, jako podłe, nie zdołają długo wytrzymać konkurencyi z obcemi, i tracą wszelki odbyt. ztąd można sie już przekonać, że stanowienie ceny na towary i rękodzieła, nie tylko nie dogadza, ale owszem szkodzi konsumentom, tamuje udoskonalenie przemysłu i uboższy kraj cały. Nadzieja zysku jest najgłówniejszy pobudka do pracy i przemysłu; skoro ta zostanie obrębiona pewnemi granicami, albo gdy się zamieni pewność, traci cała swoję sprężystość, i przymiot łudzenia. Ale jeśli stanowienie ceny na towary i rękodzieła może się nazwać szkodłiwem dla kraju, szkodliwszy jeszcze a razem dziwaczny trzeba nazwać przysięgę przepisywany dla kupców. Taka przysięgy zamienia się prosta spraw a policyi w sprawę sumienia, i zwierzchność krajowa odejmuje sobie wszelky moc jej rozpoznawania. Sprawy ludzkie należy do trybunału ludzkiego, sprawy sumienia do samego Boga. Czyli ludzie mogy własnym prawom nadawać charakter praw boskich, nie chcę tu roztrząsać ; to pewna, że rząd stanowiyc prawa dla poddanych, nie może się wyzuwać ani z władzy wykonywania onych, ani z obowiązku śledzenia i karania wykraczajycych. Wykonanie przysięgi zostawione sumieniu kupca, uwalniało go od odpowiedzialności władzom rządowym; że zaś granice sumienia zawisły od stopnia moralności, od oświecenia, przesadów i niezliczonych okoliczności, w jakich się człowiek znajduje, styd dwóch ważyć zarazem ten sam przedmiot, rzadko się zgodzi na jedno. Podczas, gdy lękliwy, niedołężny, mniej rozważny wyzna, że sztuka materyi kosztuje go 80 zł., drugi przy lepszej rachubie wszelkich stosunków, ogladajac się na wszystkie przypadki, wynalazłszy pozorne restrykcye, przysięże tę sarnę sztukę musi przedawać po 100 zł. Tak pierwszy albo nic nie zyskajyc, albo tracyc, rujnuje się dla swej poczciwości; drugi zaś, ośmielające się coraz bardziej do rozprzestrzeniania granic sumienia, staje się niemoralnym, bogaci się ze szkodą reszty, i zachęca innych do podobnego zepsucia obyczajów. Któż w tym razie ma powściągnąć zle, które się krzewi i zaraża naród? władza najwyższa, opuściwszy ręce, ze wstydem patrzyć musi na te skutki własnój swój nierozwagi. różnica, jaką Komisarze wyznaczeni od Sejmu do ustanowienia ceny towarów w kraju, wnieśli, była spełnieniem miary najgrubszych błędów. Dmuchając na cudzą świeczkę, gasili niebacznie swoją własną. Rodak miał przedawać po 7 od sta zysku, cudzoziemiec taniej od niego, a żyd taniej od obudwóch. Zastanowiwszy się najmniej nad skutkami takowego prawa, widać, że innego nie mogłoby mieć zamiaru, jak tylko zrujnować warsztaty rodaków, zniszczyć do szczętu ich handel, dogodzić w części cudzoziemcom, a żydów albo przywieść do niechybnego bankructwa, albo skusiwszy ich do ostatniego zeusucia moralności, zbogacić na koszt i szkodę wszystkich innych. Piotr Kmita nie był jeszcze dosyć przewrotnym do wymyślenia tak szkodliwego środku na stłumienie przemysłu krajowego. Konsument chcąc się opatrzyć w potrzebny towar, zważa na jego gatunek i na cenę: skoro to oboje znajdzie dogodnem, przystępuje do kupna, w przeciwnym zaś razie, idzie tam, gdzie się spodziewa lepszego targu. Przypuściwszy, że trzech kupców wystawia na sprzedaż w jednym czasie jeden i ten sam gatunek towaru, z tą jednak różnicą, że każdy z nich sprzedaje swój taniej od drugiego. Konsument musiałby stracić uwagę, gdyby zamiast od najtańszego, poszedł kupować do najdroższego. Pierwszy zatem zbywa w tym przypadku od ręki wszystkie swoje zapasy, podczas gdy z dwoch droższych jeden mniej, a drugi wcale żadnego odbytu spodziewać się nie może. Samo Uprzedzenie o drogości kupca, choć często mylne, zawsze jest fatalne dla niego; a skoro prawo upoważnia jego drogość, i robi ja głośna, gubi bezochybnie tego, ktoregoby ratować chciało. Choćby w tym razie upoważniony do sprzedawania najdrożej, sprzedawał w rzeczy samej najtaniej, a ten, co miał sprzedawać najtaniej, sprzedawał najdrożej, uprzedzeni zawsze się garnąć będą tam, gdzie mają prawność za sobą. U żyda przy powyższem takowem prawie, każdemu wydawać się będzie najlepszy targ, po nim u cudzoziemca, a rodak w ostatniej tylko potrzebie spodziewać się może odbytu. Tak zamiast dźwigać upadające przemysły krajowe, zamiast goić rany, jakie im nieprzerwane zadawały nieszczęścia, rozdzierano je częstokroć więcej jeszcze, i gaszono tę słabą iskierkę, ktora z dawniejszych wiekow jakokołwiek podrzarzała osłabione ich siły. Szczęściem dla narodu, że niesprawiedliwy i ciemny prawodawca rzadko kiedy ma dosyć odwagi, do wykonania szkodliwych praw i rozkazow swoich; w tym razie poddani, idąc zwyczajnie wbrew jego woli, tworzą sobie sami prawidła, ktore niekiedy bywają lepsze, aniżeli te, na ktore się wysilają dowcipy. Jak wyżej wzmiankowane, tak inne liczne Konstytucye i ustanowienia względem miast, choć żądane od wielu i ponawiane często, po większej części opieszale, a nigdy powszechnie i długo nie były wykonywane w Polsce. Ale chociaż kraj uniknął niekiedy złych skutków szkodliwych urządzeń, sam duch prawodawców okazuje, jak słabe w ówczas miano wyobrażenia, tak o potrzebie jak o użyteczności rękodzieł i handlu; jak mało umiano cenić te drogie źródła bogactw krajowych ; jak bez celu i nadaremnie dręczono tę klasę narodu, która je obrabiała: a zatem jak mało ta w potrzebie mogła się spodziewać opieki i wsparcia od najwyższej władzy. Jakoż przejrzawszy dzieje, można się przekonać, że aż do naszych czasów rząd krajowy, nie tylko się nie przykładał w niczem do podźwignienia miast, i ożywienia w nich przemysłu, ale nadto szkodził im zawsze i w ten czas nawet, gdy miał dobre zamiary. Jeżeli dawniejsze nieco prawa i urządzenia nosiły cechę stronnictwa, późniejsze od nich dowodziły żywego wyobrażenia o rzeczy. Konstytucya r. 1768 wskrzeszając słusznie przedtem potępione w Polsce cechy, zabroniła kupcom i rzemieślnikom którzyby nie należeli do nich, pod konfiskatą sprzedawać towary po miastach i targach pospolitych. Stanowiąc to urządzenie, zapomniano, że dogodzeniem jednemu, szkodziło się dziesięciu innym, którzy równie mieli prawo do względów i opieki rządowej. Podobnie niebaczne prawo r. 1705 dozwoliło po miastach główniejszych każdemu mieszkańcowi wszelkiego rodzaju szynków. To łatwe, próżniackie i niebezpieczne z wielu względów powołanie, nie tylko przyspieszało ruinę miastom i ich mieszkańcom, ale nadto psuło do reszty moralność i obyczaje narodu. Rzucając użyteczniejszy sposób do życia, każdy chwytał się szynku, każdy przemyślał, jakby z niego powiększyć zyski. Ludzie bez sumienia znajdowali w tym przemyśle najlepszą zręczność do wykonywania swoich niegodziwości. Trunki w ich rękach były orwietanem w rękach szarlatana, który dla wyłudzenia pieniędzy częstuje nim każdego bez względu, i truje najzdrowszych. W ucisku, w nędzy i utrapieniu, rząd tak troskliwie umykać powinien trunki swoim poddanym ; jak truciznę miotanym od rozpaczy. Ten chaniebny zysk z szynków, z innej jeszcze strony przyłożył się do upadku miast i ich mieszkańców w Polsce. Nikomu niezbronny, każdy chciał z niego korzystać, i wszyscy starali się ułatwiać mu środki do powszechnego rozkrzewienia. Dziedzice dóbr ziemskich, nie przestając na licznych karczmach, wabiących na wszystkie strony ciemny lub do próżnowania i opilstwa, w targach i jarmarkach ehcieli jeszcze szukać źródła swoich dochodów. Tym końcem, uścigając się nawzajem, wyciskali na słabych monarchach bez liczby i miary przywileje na miasteczka. Najnędzniejsze sieliszcza, złożone z kilkudziesiąt biednych chałupsk, osadzone garstką motłochu żydowskiego i włóczęgów bez powołania, zaszczycone zostały tern imieniem. W końcu liczba ich tak się rozmnożyła, że stykając się już z sobą, i z każdą prawie wioską w kraju, gdy wyssały to wszystko, co je otaczało, z niedostatku i głodu same, się nawzajem pożerały. Ze właściciele dla samych tylko zysków szynkowych mnożyli liczbę miast w Polsce, łatwo się domyślić: albowiem, niedbając o los i powołanie ich mieszkańców, nie starali się, ani im dopomagać do rękodzieł i handlu, ani ich opatrywać w fundusze potrzebne. Jak przy zakładaniu ich nie oglądali się tylko na sumę kubków trunku, która tam z ruina zdrowia i majątku biednego ludu miała być wyczęstowana, tak to nie obchodziło ich wcale, czyli przybyło, lub czy ubyło dziesięć warsztatów pożytecznych krajowi, Do panowania Stanisława Augusta nie masz śladu, ażeby się albo rząd, albo panowie saini zatrudnili kiedy opieką, lub zaprowadzeniem użyteczych rękodzielni do kraju. Ten szanowny ze wszech miar monarcha, nie zważając na nieszczęścia, z któremi się ustawicznie pasować musiał na swym tronie, łamiąc wszelkie przeciwności, na jakie go zazdrość i duma narażała, jak we wszystkich innych względach, tak i w tym chciał być pierwszym wzorem dla swego narodu. Wiadomo, jak mimo niedostatku i szczupłości funduszów, wysilał się własnym kosztem dla dobra ogólnego, na zaprowadzenie rozmaitych fabryk potrzebnych; jak niebacznie naród zaniechał przykładać się do poparcia i uwiecznienia tych zamiarów patryotycznych dobrego monarchy. Chwalebne jego usiłowania ten przynajmniej miały skutek, że wielu zamożnych poszło szczęśliwie za jegoMiędzy innemi, znany powszechnie z swój gorliwości o wzrost przemysłu, i o wydobycie zaniedbanych źródeł bogactw krajowych, Minister nasz sprawiedliwości, chciał być moim przewodnikiem w Miedzianej górze, raz w przyległych jej fabrykach, i okazywać na miejscu, jak nieoszacowane skarby musiał tam Stanisław August rozsiać po ziemi dlatego jedynie, że nie był wspieranym od stanów. Tu przeświadczyłem się najlepiój, że Polska wyrzucała dotąd dla obcych te miliony, które jéj samój od nich się należą. Miedź, żelazo, stal równa Angielskiój. cynk, siarka marmury, za wyłożeniem nieznacznych kapitałów, może tu krajowi przynosić od 30 do 70 zysku na stu. przykładem. Światli ci Panowie wzgardziwszy przepychem azyatyckim, który pożerając nadaremnie ogromne kapitały, niszczył naród cały, zbierają dziś wielkie dochody funduszów obróconych na założenie rozmaitych rękodzielni i fabryk w swych dobrach. Tym sposobem powstały w Polsce sławne fabryki żelastwa Alałacliowskich, stalów Jezierskiego syców i szkieł Potockiego, zwierciadeł Radziwiłłów, porcelany Czartoryskiego, kobierców Ogińskiego, szkieł kolorowych Bielińskiego, i mnóstwo innych. do głównych przyczyn upadku miast naszych, słusznie policzyć należy dawnych starostów. Z żalem wyznać przychodzi, że ci mniemani wysłuźeńcy narodowi, te polubione dzieci, które dobra ojczyzna wyłącznie chciała karmić własną piersią, stali sie w końcu szkodliwemi jej nieprzyjaciotami. Upojeni swem szczęściem, miast dawania opieki miastom, zamiast przestrzegania w nich porządku i sprawiedliwości, zamiast dźwigania budowli i środków obrony publicznej, stali się pierwszemi gwałcicielami tych świętych obowiązków. Wyjąwszy kilka miast znaczniejszych, nie masz pewnie w kraju takiego, któreby przez nich nie zostało złupione z części praw i przywilejów; mało jest tych, którymby nie wysuszyli uratowaną z plag publicznych resztę źródeł potrzebnych do życia. Pomijając samowolne ich postępowania w zwierzchnictwie, nie wspominając gwałtów wyrządzanych bezkarnie na szczególnych mieszkańcach miast sobie podległych, upór, pogarda i zemsta uwodziła ich częstokroć do téj ostateczności, że wszystkim zarazem poprzysięgali ostatnią zgubę. Przemożni ci opiekuni, dopóki widzieli najmniejszy przedmiot drażniący ich chciwość, wydzierali go miastom przez rujnujące procesa, a gdy tego zabrakło, rozdwoiwszy kłótniami mieszkańców, zniewalali ich do nieprawnych i niezwyczajnych powinności. Nieszczęśliwi, uciśnieni, bez opieki i względów, nie chcąc odstąpić swych praw i swobód, jeśli śmieli, odważali na ich obronę ostatni fant, który im jeszcze pozostawał ; lecz gdy tego już zabrakło, ogołoceni ze wszystkiego, bez nadziei i ratunku, załamawszy ręce, przymuszeni byli albo żebrać litości u progów swych cieraiężyciełi, albo poddać karki pod twarde ich jarzmo. Kto się najmniej zapuści w dawniejsze dzieje i podania miast starościńskich, wszędzie z żalem przekona się o podobnych zdrożnościach. Patrz acta Asses. Koronnéj, acta wszyst. prawie miast naród. Gdy razu jednego była mowa o niezmiernych usiłowaniach i pracach, jakie na zburzenie Bastylii Paryżanie podejmować musieli, znany z dowcipnych ucinków Jezierski Kasztelan rzekł do Króla: prawda że milion ludzi długo się mozoli z jednym tym gmachem ; ale poślij im W K Mość w pomoc kilku starostów, ani wkrótce i Bastylią, i cały Paryż zrujnują. Nie lepiej wypłacali się starostowie krajowi z obowiązków utrzymywania porządku i budowli publicznych po miastach: opadłe ich mury, zaśmiecione ścieki i przekopy, spustoszone zamki, zagrzebane bruki, wszędzie dowodzą ostatniego ich niedbalstwa. Zgroza bierze, gdy się wspomni na te lochy, w których ci sędziowie ludu ogłaszali swoje wyroki ; podobne do jaskini wróżki Kumejskiéj, sam ich widok przerażał strachem tych, którzy tam chcieli szukać pociechy sprawiedliwości. Tak drogie te zabytki chwały, bezpieczeństwa i całości praw obywateli, ten poważny ołtarz świętej sprawiedliwości, do którego z uszanowaniem tylko zbliżać się godzi, nie rumienili sie trzymać w obrzydłych gniazdach gadów i pleśni. Ktoby chciał powątpiewać o rzetelności tego obrazu, pominąwszy inne, odsyłam go do siedmiu grodów generała niegdyś Wielkopolskiego, tam sie przekona o reszcie. Te zarzuty acz słuszne, nie trafiają jednak starostów późniejszych czasów; znaczniejsza ich część, po konstytucyi r. 1775 pod różnemi od dawnych warunkami trzymając dobra narodowe, innym także obowiązkom podlegała. Do przyczyn upadku miast w Polsce liczono zawsze to mnóstwo żydów, które się w nich zagnieździło. Wedle mniemania pospolitego, naród ten z jednej strony miał wydrzeć osiadłym tam Chrześcianom wszelki sposób do życia, a z drugiej wyssać ich z reszty uratowanego po klęskach ogólnych majątku. Zdanie to w części tylko jest prawdziwe: ci co przy niem obstają, zapominają o tern, że biorą sam skutek za przyczynę. Z powyższych uwag jużeśmy się przekonać mogli, że w takiem położeniu, w jakiem się przez półtora przeszło wieków znajdowały miasta i ich przemysły, bez przyłożenia się wszelkiej innej przyczyny, musiały koniecznie nikczemnieć i upadać; i bez żydów zatem ten sam los nie byłby ich minął. Kto należycie zważy ścisły związek, jaki panuje między tym narodem, jego pracowitość, oszczędność i biegłość w swem powołaniu, przekona się łatwo, że po upadku wszelkich innych mieszkańców miast, on się najdłużej powinien był utrzymywać w Polsce. Właściwą jego cnotą jest, uważać interes jednego za interes wspólny ; w takiem połączeniu, przy zwyczajnych swych zabiegach, nie trudno mu wspierać się i ratować w najgorszym razie. Nikt zręczniej od siebie nie umie odgarniać grożących niebezpieczeństw, nikt nie potrafi znieść tych ciężarów, jakie znosić umie naród żydowski. po zniszczeniu kraju przez różne smutne zdarzenia, po upadku miast i ich mieszkańców za zniknieniem kapitałów i gotowych pieniędzy, rękodzieła i handel pozbawione zostały zarazem wszelkich środków utrzymania się nadal w Polsce. Chrześciański rzemieślnik, zostawiony sam sobie, bez zapasu, opieki i wsparcia, musiał odstąpić nazawsze swego warsztatu; kupiec bez kredytu i funduszu, nie mogąc zgromadzać towarów szukał innego sposobu do życia ; wszędzie zatem te rodzaje przemysłu niknęły w kraju. Wyjąwszy kilku miast znaczniejszych, gdzie panowie czasami rozrzucali swoje dochody, wszędzie prawie samym Żydom winna Polska ocalenie handlu i rękodzieł. jak najdrobniejsza sumka w rękach ich staje się niewyczerpanem źródłem do utrzymania życia, tak w potrzebie dwudziestu składa się bez trudności na kapitalik, który utrzymuje nieustanny rlch przemysłu krajowego. Gdy im zabraknie tych środków, umieją się ratować innemi; chytrzy, przezorni, niezmordowani żadną przeciwnością, obojętni na dziwactwa i upodlenia, tam gdzie ludzkość i interes nie zdoła zmiękczyć serca twardego skąpcy, oni znalazłszy przystęp i kredyt, wygrzebują zakopane i nieużytecznie leżące skarby narodu. Za ich pomocą rolnik w Polsce pewniejszym jest zawsze odbytu na swoje płody, oni mu w każdym czasie najpewniej powracają wyłożonę na nie koszta. Przebiegając ustawicznie kraj cały, zbierają i płacą te nawet produkta które przy swojej nikczemności, alboby zostały zmarnotrawione, ałbo nie nagradzając przewozu na targi, niszczyłyby ubogiego rolnika. Można zatem śmiało powiedzieć, że bez tej klasy ludu, bez tych obrotów, które ją znamionują, kraj nasz nierównie więcej straciłby był na przemyśle i bogactwach swoich. Kto bez uprzedzenia patrzy na żydów, musi przyznać, że jako zdatność i przemysł ich, był dotąd niepospolitetn źródłem ubogacającem Polską, tak przywary ich są po większej części skutkiem dawnego niedbalstwa, albo nierozwagi rządowej. Jakiemkolwiek zajęty powołaniem, nikt od żyda nie jest czynniejszym, nikt od niego pilniej i oszczędniej nie pracuje. Przestając na lichej odzieży, na chudej strawie, krząta się ustawicznie, szuka wszędzie aż do najlichszych materyałów, płaci je właścicielowi, przysposabia do użytku, i tak śmieciami prawie mniej oszczędnych, opłaca ciężki podatek, i żywi siebie z liczną niekiedy familią. W rzemiosłach nikt mu słusznie odmówić nie może biegłości, gdy mu nie brakuje potrzebnych funduszów, i ma pewny zawsze odbyt, widać w jego dziełach, ten sam smak i doskonałość, jaka się postrzega u innych. Ubóstwo, pogarda, uprzedzenie o dziełach żydów, i chęć nabywania tanio swych potrzeb, jest główną przyczyną, która dotąd trzyma ich przemysł w nikozemnym stanie. Jak oni sami tylko przy właściwej sobie oszczędności, mogą się utrzymać z najnikczemniejszych zysków, tak bez nich kraj w wielu miejscach byłby już pewnie ogołocony z wszelkich rzemieślników. Ale jeśli naród żydowski jest użytecznym krajowi naszemu przez swoj przemysł rękodzielny, nierównie jeszcze użyteczniejszym staje się przez handel. Kraj nie może się nigdy obyć ani bez przepływu ustawicznego z miejsca na miejsce własnych płodow, ani bez napływu obcych; im taniej te przychodzę, tern łatwiej się w nie każdy opatrywać może, tern więcej oszczędza swoje wydatki na inny użytek. Kiedy się narod widzi zniewolonym brać towary od obcych, do swego ratunku ten jedyny pozostaje mu jeszcze sposob, żeby się starał jak najtaniej je nabywać. Dotąd żydzi najwięcej w Polsce utrzymywali handel, i bez nich ten przemysł alboby już był niczem, alboby dawno był zrujnował do reszty mieszkańcow. Nikt troskliwiej nie szuka płodow i towarow potrzebnych, nikt się na nich lepiej nie zna, nikt ich z większę oszczędnością nie sprowadza z miejsca na miejsce, i nikt na mniejszym, jak ten narod, nie przestaje zysku. Ktoż korzysta z niezmordowanej tej jego pracy i oszczędności ? oto skarb, konsumujący i wszystkie razem przemysły krajowe; dla kupca i rzemieślnika ten tylko zostaje pożytek, że więcej do siebie ścięgajęc konkurentow, prędzej i częściej sprzedaje swoje zapasy. Taniość towarow, jak z jednej strony oszczędza część wydatkow konsumentom, tak z drugiej pomnaża ich liczbę; więcej zawsze jest tych, ktorzy się mogę opatrywać taniej, aniżeli owych, co mogę płacić drożej swoje potrzeby. Skarb przy znaczniejszej konsumcyi zyskuje na wielości opłat celnych, rzemieślnik na tanich potrzebach, i pewniejszym odbycie, rolnik na podniesieniu wartości swych płodow, a kraj cały na ochronionych wydatkach i na uratowanych źrodłach swych bogactw. Te pożytki spływające na kraj z przemysłu żydow, choć sę niewątpliwe, wielu przecież chce w nim jeszcze dostrzegać pewnej szkodliwości. Podług ich zdania, narod ten zarażajac kraj podłemi rękodziełami, nie przyczynia się do oszczędności, i staje się niebezpiecznym dla tych, ktorzyby go chcieli opatrywać w lepsze. Zarzut ten upada, skoro się należycie zważy nasze położenie. Przy największym niedostatku, i najmizerniojszym stanie przemysłu, żaden pewnie narod obyć się nie może bez krajowych i obcych płodow przysposobionych do użytku; najuboższy najemnik, procz pokarmu i odzieży, potrzebuje najczęściej cudzych narzędzi do swej pracy, rolnik rozmaitych sprzętow, ktorych sam sobie wygotować nie może, rzemieślnik instrumentow i materyałow, ktorych mu kto inny dostarczać musi. Każdy z nich czyli mniej, czyli więcej ma funduszu, jeśli się chce utrzymać przy swojem powołaniu, musi wykładać na takowe potrzeby. Kiedy w kraju zamożnym, przy dostatnich funduszach, ci ludzie mogą wydawać więcej, a tem samem opatrywać się w doskonale wyrobione potrzeby, w ubogim przeciwnie, z niedostatku przestawać muszę na tańszych. Tanie zaś towary, jak się łatwo domyśleć, nie mogę być tylko podłe i liche. Nie kupiec przeto ani rzemieślnik winien temu, że w tym gatunku dostarcza ich krajowi, ale ubostwo i niedostatek mieszkańcow, ktorych nie stanie na lepsze. Gdyby się to zdanie nie prawdziło w naszym kraju, żydzi upadliby prędko z podłemi swemi towarami. Nikt nie jest zniewolonym udawać się po nie do ich składów; w znaczniejszych miastach wszędzie się u Chrześcian znajdują lepsze gatunki; każdy przeto tam raczej, niż u żydów kupowaćby je powinien. Wszelako przeciwnie się zupełnie dzieje, wyjąwszy małą liczbę zamożnych, każdy się do żydów udaje po towary, nie zważając na to, że i nie najlepiej bywa usłużonym, i często wystawiony na oszukaństwo, szkodnie na kupnie. Chęć i potrzeba oszczędzenia kilku groszy prowadzi konsumenta tam, gdzie taniej, i że to czyni w ubogim kraju, nikt się dziwić nie powinien. do wytkniętych przyczyn, które kraj nasz zniewalają do przestawania na podłych towarach, należy jeszcze przydać niedostatek i upadek wszelkiego rodzaju przemysłu wewnętrznego. Ta mizerna reszta rękodzielników, która w ubóstwie i nieoświeceniu ma się trudnić przerabianiem płodów surowych, ani jest w etanie opatrzyć się w dokładne narzędzia, ani ma sposoby wydoskonalić się w swojem powołaniu. Dzieła zatem jejx muszą odpowiadać i zdatności i i środkom, od których poniewolnie zależy. Biedny rzemieślnik własnemi rękami mozolnie dłnbać musi te dzieła, które zamożniejszemu z niezmiernym oszczędzeniem czasu, ułatwiają instrumenta. Podobnie chudy kupiec, zgromadziwszy szczupły kapitalik, drogo częstokroć opłacony lichwą, nie może, jak tylko liche zakupować towary: raz, że takie znajduje wszędzie pod ręką, drugi raz, że droższe w małym zapasie, pochłonąwszy cały jego fundusz, nie obiecują mu, ani pewnego odbytu, ani dostatniego dochodu. W podobnem położeniu nikt inaczej postępować nie może, i każdy inny kraj musiałby przestawać, tak jak nasz, na podłych towarach, choćby u siebie nie miał żydów. Ale powie kto jeszcze, że naród żydowski, przy niemoralnym swym charakterze w handlu i rękodziełach ma wiele zręczności do szkodzenia krajowi ; zabobonny, chytry, nierzetelny, złoczynny i niechętny, albo temi występkami zaraża drugich, albo ich trapi w pożyciu społecznem. Prawda, że te wady jak po większój części są rzeczywiste, tak żaden rząd w święcie cierpieć ich u siebie nie powinien; dziesięciu cnotliwych ledwie to naprawić zdoła, co jeden zły zepsuje. Lecz bądźmy bezstronnemi sędziami tego nieszczęśliwego ludu, któż wie, czyli my sami nie przykładamy się do skażenia jego charakteru, lub czyli sami nie zaniedbujemy tych środków, które są w naszej mocy do zrobienia go poczciwym? Nikt z urodzenia nie jeet ani złym, ani dobrym; wychowanie, przykład i położenie, na jakie w swem życiu bywa wystawiony, tworzy jego charakter i przymioty. W żadnym kraju nie było, i nie masz tyle żydów, jak w Polsce, i nigdzie nie zatrudniano się mniej ich stanem, jak w Polsce. Bząd i prawodawcy, zostawiwszy całej dzikości natury staranie o swoich roślinach, gdy potrzebowali z nich pokarmu, porówno ze złych, jak; z dobrych wyciskali soki, mniemając, że więcej nie potrzeba do przedłużenia życia politycznego. Od najdawniejszych czasów, żydzi trudnili się w Polsce znaczną częścią pożytecznych przemysłów: pod Piastami już przykładali się znaczniej do handlu tak wewnętrznego, jako też zagranicznego. Ale te ich przysługi podobnie jak dziś jeszcze większej części wydawały się niczem. Wystawieni na chciwość, zazdrość, ciemnotę i fanatyzm owych czasow, co chwila prawie musieli się lękać ostatniej zguby. W takowem położeniu nie pozostawało im innego środka do ratunku, jak tylko okupować drogo majątkiem przywileje u Książąt i możnych. Te choć słabo tylko zasłaniały ich od niebezpieczeństw, więcej jeszcze drażniły niechęć reszty mieszkańcow kraju ; przywilej zawsze jest nienawistnym, ponieważ zawsze zdaje się obrażać prawa trzeciego. W miarę zatem uzyskanych swobod i względow, rosła zawiść mocniejszej części przeciw słabszej, ktora, chcąc się ratować, musiała nieprzestannie podwajać ofiary dla własnego ocalenia. W tej walce i udręczeniu przeżył aż do naszych czasow narod żydowski w Polsce; zawsze prześladowany, zawsze drogo okupować musiał powietrze, ktorem mu oddychać dozwolono. Takie położenie zdolne jest skazić charakter najpoczciwszego ludu; otoczony ciągle od nienawistnych sobie, odpychany ze wzgardą od ich praw, łupiony bez miary i litości, wystawiony na wszelkie igrzyska lekomyslności i dziwactwa, spychany ustawicznie w nędzę i niedostatek, czyli mogł kiedy wznieść umysł swoj do cnot i obowiązkow towarzyskich? czyli mogł kiedy zamiłować tę ojczyznę, ktora dla niego była niemiłosierną macochą? czyli nareszcie przez braterskie postępowania, mogł sie ściśle połączyć z narodem, ktory w nim deptał prawa gościnności? Jeśli się jeszcze doda i to, że rząd przez całe wieki nie pomyśli! nigdy o sposobach, jakiemiby użyć na pożytek kraju zdolności tego ludu, jakby go oświecić i poprawić zepsute obyczaje; złe skutki, jakie ztąd wyniknęły, fcyły nieuchronne. Zostawiony nieograniczonym natchnieniom ciemnych rabinow, przewrotnych wykładaczow pism zakonu, zababonnych beiferow, czerpał bezustannie w mętnem tem źrodle prawidła szkodliwoj moralności, ktorą stosował do wszystkich swoich postępkow. Rząd karał surowo jego zdrożności, narod wyrzekał na nie głośno, ale nikomu nie przyszło na myśl, żeby poszukać i zatamować ich źrodło. Największa część żyła zawsze, i żyje dotąd w ostatniem ubostwie; nędza zaś, jak nas uczy doświadczenie, jest matką ciemnoty i występkow. Ten co, pasując się z głodem, chce ratować życie, łatwo zapomina o obowiązkach, ktore winien drugiemu ; gdy znajdzie porę, nie wzdryga się gwałcić prawa cudze, ocalając swoje własne. Rząd wtenczas się tylko zatrudnił żydami, gdy szło albo o ograniczenie ich przemysłu, albo o wyciśnienie nowych jakich ofiar; mimo to chciał przecież widzieć ich coraz obyczajniejszemi, coraz użyteczniejszemi krajowi: odcinając ustawicznie korzenie żywiące szczep sokami, chciał jeszcze, żeby mu ten wydawał owoce. Gdyby na miejsce zabranianych sposobow do życia, był zaraz wskazywał inne, odpowiadające ich stawowi; gdyby się był starał o oświecenie, i przypuścił do praw porowno z innemi, zapewneby już w Polsce byli dziś żydzi tem, czem są w innych krajach oświeceńszych Europy. Sejm r. 1775 w pieczołowitszym już nieco względzie zwrocił był uwagę na zaniedbany ten narod; przypuszczał go, i chciał zachęcić do rolnictwa. Ale jak większa część innych praw krajowych, tak i to, z jednej strony zostało bez wykonania, z drugiej wyrzeczone w ogolności, nie ukazywało ani pewności, ani sposobow do uprzątnienia zawad, jakie w tym razie nawijać się musiały. Zapatrując się na biedny stan rolnikow krajowych, żyd musiał koniecznie mieć wstręt od podobnego powołania. Trzeba mu sie było lękać, ażeby z pogardzonego, lecz wolnego, nie stał się w czasie udręczonym poddanym pana. Rząd mało posiadający zaufania, nie łatwo mogł kogo złudzić samemi obietnicami. Ze jednak żydzi skłonni są do rolnictwa, okazali to tak dawniejszych, jako i naszych czasow, po rożnych okolicach Rusi i Litwy niegdyś polskiej. Mocno jestem przekonany, Że pod dobremi warunkami osadzani na roli w kraju naszym żydzi, lepiejby byli nagrodzili koszta przeszłego rzędu, aniżeli sprowadzeni z daleka jego koloniści. pomiędzy wadami, jakie naganiamy w narodzie żydowskim, są jeszsze i takie, ktore można nazwać wadami samego powołania. Nierzetelność, oszukaństwo, chciwość i egoizm wspolne są po większej części, ogołowi trudniących eię handlem. Przyzwyczajeni mierzyć wszystko na wagę zysku, ludzie ci nie wyrzekają pospolicie słowa, nie czynią kroku, nie przepuszczają żadnym obowiązkom towarzyskim, bez zapewnienia sobie z nich jakowej lichwy. W ustawicznym sporze własnego interesu z cudzym, tworzą sobie prawidła moralności, sprzeczne z prawidłami wszystkich innych. Nierzetelność jest u nich zwyczajnie środkiem godziwym do zapewnienia odbytu, a chęć zysku jedynym celem ich powołania. Potrzeba znacznego stopnia bogactwa i oświecenia, ażeby lud bawiący się wyłącznie rękodziełami i handlem, poniechał wad podobnych. Z majątkiem przybywa więcej uczciwości i punktu honoru, a umniejsza się potrzeba i chęć szukania zysku przez brudne środki ; oświecony zna lepiej obowiązki, ktore go łączą z innemi, a widząc dalej, przekłada trwałe zyski nad przemijające urywki. Te złe przymioty, ktore widzimy u nas w narodzie Izraelskim, jeśli tylko są skutkiem nieszczęśliwego położenia, w jakim się znajduje, nie można wątpić, że za użyciem roztropnych środkow ; rząd potrafi go przeistoczyć w poczciwy i użyteczny krajowi. Jego pracowitość, przemysł, oszczędność i zdatność do wszystkiego, jest szacownem źrodłem, ktore dotąd, nie umiejąc cenić, deptano nierozważnie nogami. Sam niedostatek ludności w kraju, przykazuje nam szanować i zatrudnić się troskliwie tą liczną klasą mieszkańcow ; za jej jedynie pomocą zdołamy na nowo zaludnić wymarłe nasze miasta, ożywić w nich rzemiosła i handel; ona sama może nam do fabryk i rękodzielni dostarczyć sposobnych rąk, ona za użyciem przyzwoitych środkow, osiądzie na roli, i pomoże zamieniać dzikie stepy w kwitnące pola. Do wsparcia rolnictwa krajowego bardzoby dogodnie użyci jeszcze być mogli liczni weterani, inwalidzi i wysłużeńcy wojskowi. Znaczna ich część, ktora albo daremnie cięży skarbowi, albo się wałęsa w prożnowaniu i niemoralności, przy zdatnościach potrzebnych wołałaby zapewne, pojąwszy.źony, obrabiać odłogiem leżący kawał ziemi, i zostawić ją w dziedzictwie własnym dzieciom, aniżeli przy bezcelnem życiu, w natłoku wielkich miast więdnąć nikczemnie do śmierci. Wszystko nas wzywa do użycia tych środkow; brak ludności, zmniejszenia małżeństw, i liczne pustkowia wszędzie ukazują ich potrzebę. Pominąwszy dzisiejszą Francyą, przodkowie nasi zostawili nam w tej mierze piękny przykład: znaczne Po tylu wycierpianych nieszczęściach, ojczyzna nasza jeszcze w tym narodzie może znaleść lekarstwo na zagojenie głębokich ran swoich. Jednak wcześnie na to trzeba nam się przygotować, że skutek w tem przedsięwzięciu pewnie do razu nie odpowie naszym nadziejom; kto szczepi drzewko, po długiej dopiero pracy i pielęgnowaniu, może się z niego spodziewać owocu. Nie mogę tu pominąć prawdziwie patryotycznych rad światłego naszego wspołrodaka, starozakonnego Kalmansona ; ten uczony przejrzawszy gruntownie wszystkie wady, jakie się w Polsce wkradły do zakonu i obyczajow jego wspołwiercow, podaje wiele rozsądnych środkow do pożytecznej dla nich samych i dla kraju reformy. Rząd przedsiebiorąc uskutecznienie tego ważnego dzieła, może z wielu względow korzystać z uwag i światła Autora, ktory, rownie ożywiony prawdziwą miłością ojczyzny, jak swoich wspołbraci, chciai szczerze pogodzić interes i dobro obojga. Pomiędzy istotne przyczyny upadku miast w Polsce, słusznie kłaść należy brak zupełny środkow oświecenia krajowego. Bez tego człowiek, jak mało się rożni od zwierzęcia, tak nie zna, nie pragnie i nie myśli tylko o zwierzęcych potrzebach. To co go otacza, działając ciągle na zmysły, jest jedynym zapasem jego doświadczenia: przykłada stają mu się wzorem do naśladowania, i z tych tworzy sobie prawidła całego postępowania w swem życiu. Bez okolice kraju, ktoreby dotąd pewnie leżały w borach i stepach nieużytecznych, uprawione rękami wysłużonych wojownikow, okrywają dziś ludne wioski i bujne owoce przemysłu rolniczego. znajomości obowiązkow względem siebie i drugich, bez wyobrażenia o pożytkach i sposobach zatrudnienia się przemysłem, bez zakosztowania słodyczy wygodniejszego życia, do czegoż człowiek może się podnieść? jak może stać się użytecznym społeczności ? Dopoki mu pozostają środki do dogodzenia grubym potrzebom natury, lepi w nie cały swoj umysł, a gdy tych nie staje, przypina się do zamożniejszych, ssie słabszych albo ocalając własne, gwałci prawa cudze. Te nieszczęsne skutki po wszystkich naszych, kwitnących niegdyś miasteczkach postrzegać się dają: po rozpierzchnieniu, lub zaprzedaniu się w poddaństwo znaczniejszej części zbiedniałych ich mieszkańcow, reszta przy zdrowych członkach, przy wszelkiej zdatności, czołga się całe życie w prożnowaniu po pustych ulicach, brodzi bez wstrętu w śmierdzącom błocku nie wiedząc co począć, i jak ułagodzić nędzny los, ktory ją spotkał. Dopoki joj wystarczają szczupłe przyplodki mizernego rolnictwa, i wytargowany szeląg z wyszynku, żuje go w obojętności z założonemi rękami ; a gdy tego zabraknie, nie widząc już sposobu żadnego, bierze się do kija, i idzie, albo zaprzedać się za kawałek chleba innemu, albo trapić wspołbraci żebractwem i złoczynnością. Jedna szkołka mądrze urządzona, jeden warsztat biegłego rzemieślnika, zaprowadzony do takiego miasteczka, mogłby w krotkim czasie zmienić tę smutną tego postać, poprawić stan mieszkańcow, zrobić ich użytecznemi krajowi, i zaprowadzić moralność towarzyską. Nie zna ten ludzi, kto twierdzi, że mogą być obojętnymi na poprawienie własnego losu: nikt nie chce żyć w nędzy i upodleniu, nikt dobrowolnie nie depce swego szczęścia. Praca dla tego jest niczem, ktoremu nie brakuje na sposobach, kto zna jej pożytki, i wie, że sam będzie z niej zbierał owoce. Rolnik z ochoty przewraca ziemię, i sieje ziarno, żeglarz odważa majętek i życie na zdradne morze; bo ma nadzieję, że zyskiem swej pracy i odwagi poprawi los własny. Ale jak rolnik nie uprawiałby ziemi, gdyby nie miał potrzebnej zdatności, tak kupiec nie puszczałby się na morze, gdyby nie wiedział o tern, że tam dalej sa kraje, ktore maja dostatki, jakich mu brakuje. Jak jednego, tak drugiego trzeba wprzod nauczyć, co ma czynić; trzeba mu ukazać i dać zakosztować owocu, do ktorego ma być zachęconym. Nikt nie pragnie tego, czego jeszcze nie widział, nikt nie szuka skarbu, ktorego nie zna wartości. o nic bardziej troskliwy rzęd o rozkrzewienie przemysłu starać się nie powinien, jak o to, ażeby w każdej okolicy, w każdym zakątku kraju miał odpowiadające płodom i potrzebie miejscowej rękodzielnie. Te, procz przysparzania bogactw ogolnych, z jednej strony staję się dla mieszkańcow okolicznych szkołę i wzorem pobudzajęcym do przemysłu, z drugiej funduszem uposażającym ubogich w kapitał, ktory im do śmierci zapewnia sposob do życia. Bez osobnych nakładow, pobliższy mieszkaniec, korzystajęc z takowych instytutow, może zawsze znaleść pewny odbyt na swoję pracę, i usposabiać wzrastajęca młodzież do użytecznego powołania. Ten pewnie jest jedyny sposob do obudzenia władz zmartwiałego mieszkańca naszych miasteczek ; on najpewniej rozkrzewi przemysł krajowy, i poprawi byt całego narodu. Polska choć zubożona, przy niezliczonych swych źrodłach, to ma przed innemi, że z najszczuplejszym kapitalikiem ludzie przemyślni łatwo się mogą opatrywać w surowe płody, i zawsze zbywać wyrobione. Wszędzie dostatek wszystkiego leży gotowy, i czeka tylko rąk sposobnych, ktore za nadaniem mu wyższej wartości, mogą się same prędko zbogacać. Szkołki obok rękodzielni i warsztatow w naszych miasteczkach, dopełnią tego, czegoby jeszcze brakować mogło do ożywienia w nich przemysłu i uczciwości. Młodzież oznajmiona z prawidłami religii, z obowiązkami społeczności, z pierwszemi elementami nauk właściwych osobnym powołaniom, za jedno pokolenie zmieni postać fizyczną i moralną narodu. Przyzwyczajana wcześnie do pewnych zasad, uwolni sie od ślepego naśladownictwa ledajakich przykładow, uratuje się od grubych przesądow i zabobonności, a nawyknąwszy używać władz umysłu, rozwinie bez trudności całą swoję zdatność do przemysłu, i talentow. Ta to jest właśnie klasa, ktora krajowi najwięcej dostarczać może ludzi sposobnych do rozkrzewienia światła i do usług publicznych: w tej klasie najczęściej rozwijają się te wielkie talenta, ktore czynią epokę chluby i sławy narodu. Z jej łona byli u nas Kromerowie, Hozyusze, Koperniki, Janiccy, i wielu innych; ona dziś oświeconym krajom Europy wydaje największą część uczonych mężow. Dostatki i bagactwa, wymagając ciągłych: zabiegow i starania, jak z jednej strony nie dozwalają poświęcać się spokojnie mozolnym pracom nauki, tak z drugiej nadto wiele daję ponęty do miękkości i życia, wygodniejszego. Żywa chęć zapewnienia sobie losu i zaszczytu u swoich wspołrodakow,. jak dla chudego pacholca bywa potężnym bodźcem do wykazania się przed innemi; tak dla tego, ktory już od swych przodkow dziedziczy to oboje, jest częstokroć niczem. wymienione dopiero środki do rozkrzewienia światła, i podźwignienia miast naszych, nie były zapewne tajne przeszłemu rzędowi Pruskiemu: od jego jedynie woli zależało uskutecznić je we wszystkich prowincyach, ktore mu się dostały z podziału Polski. Ale czyli fałszywe uprzedzenia, czyli też nieprzyjazna narodowi naszemu polityka, zdawała się zwracać go do prawideł wcale przeciwnych. Zburzywszy najchlubniejsze dzieło Komissyi niegdyś edukacyjnej, przez cały cięg swego panowania wśrod ustawicznych wachań i niepewności, zostawił większa część mieszkańcow, i całe okolice bez sposobow oświecenia. Ten postępek jak był szkodliwym dla kraju, tak żaden rzęd dobry niczem go usprawiedliwić nie może; ciemni tylko i niesprawiedliwi gardzę światłem w narodzie. w względzie podźwignienia miast, i rozkrzewienia w nich przemysłu, nie lepiej nam się przysłużył rzęd przeszły; kto znał dokładnie stan ich dawny, zgadza się, że po rozbiorze kraju w znacznej części upadł byt ich lepszy. Zamiast zachęcania mieszkańcow do przemysłu, i zamiast zaprowadzenia do kraju rękodzieł, jak na uręganie, sprowadzono z niezmiernym kosztem dalekich wałęsow, ktorzy krajowcom mieli służyć za wzor dobrego rolnictwa. Ci ludzie, ktorzy po wielu prowincyach tego rządu, przy nieoszacowanym przemyśle rękodzielnym, cierpią głod i nędze, za użyciem jednej części na kolonistow daremnie roztrwonionych skarbow, na jedno skinienie, byliby w mgnieniu oka zaludnili nasze miasta, i ożywili w nich ducha pracowitości. Tym sposobem kraj więcejby się był zbogacił, niż owemi summami, ktore mamiąc oczy mniej rozważnych, gotowały zdaleka pewną zgubę rodakom. Jeśli poświęcanie znacznych kapitałow rządu przeszłego na odbudowanie niektorych miast, jeśli ułatwienie zamożnym obywatelom zaciągania długow, nie miało zamiaru wyciśnienia rodakow z odwiecznych ich dziedzin, tedy środki te z polepszenia losu mieszkańcow naszego kraju, śmiechu były godnemi. Budował pałace dla biedakow, nie pytając się o to, z czego w nich żyć, i z czego ciężary publiczne opłacać mieli. Wsadzał ptaki do złotych klatek, nie myśląc bynajmniej o sposobach ich karmienia. Wyłudzając tym sposobem drobne kapitaliki mieszkańcow na martwe mury, pozbawiał ich tego jedynego środka, ktory im jeszcze pozostawał do prowadzenia jakiegokolwiek przemysłu. Za lat nie wiele, po ruinie powszechnej, nic byłby pewnie zaniechał sprowadzać do kraju cudzoziemcow przemyślnych, ktorzy nabywszy za bezcen zdłużone majątki, byleby się na wieki zagnieździli w siedliskach wyniszczonych rodakow. Zdrowa polityka i dobra wiara tak postępować nie zwykła; zaczem przywiąże człowieka do miejsca, obmyśla mu wprzod pewne sposoby do utrzymania w nim życia. W ten czas, gdy się ten przeświadczy o dogodności swego położenia, gdy postrzeże, że praca przysparza mu dostatku, nie szkodząc własnemu przemysłowi, sam się zwykł garnąć do przyczyniania sobie wygod, przystojności i przepychu. Z drugiej strony podobny los, pełen niebezpieczeństwa i zguby, gotowano rownie dla właścicieli dobr ziemiańskich. Ci złudzeni wszelką łatwością zaciągania znacznych kapitałow od rządu, i osob podstawionych, dłużyli się bez pomiarkowania, nie pomnąc wcale na dalsze skutki. Widząc w swych rękach wioski i pieniądze, rozumieli, że są bogaci, a o tern nie pamiętali, że wioski ich więzły u bankierow, a pieniądze wymykały się codziennie napowrot tam, zkąd wyszły. Zapomnieli na to, że jak momentalny dostatek pieniędzy gotowych w dwojnasob podnosić może cenę dobr, tak zatkawszy na moment źrodło ich napływu, ta cena może znowu nagle spaść do połowy, nie pamiętali, że termina wypłaty długow tak mogły być wyrachowane od chciwych ich dobrodziejow, że na jednoczesne ich zaspokojenie, cała massa pieniędzy w kraju mogłaby nie wystarczyć. całe źrodła, z ktorych wypływały do naszego kraju pieniądze, były zupełnie w mocy rządu i bankierow: ci wedle upodobania mogli je albo wypuszczać; albo zatamować. Jak w jednym, tak w drugim razie rachuby ich groziły niebezpieczeństwem ; gdyby im się było spodobało wypuścić zarazem mnostwo kapitałow, produkta i dobra musiałyby były podnosić się w wysoką cenę, gdyby je potem nagle byli wstrzymali, rujnowaliby zarazem mnostwo obywateli. Ta wioska, ktora przy niedostatku pieniędzy kosztuje 100,000, przy znacznej ich obfitości, może się podnieść do ceny 200,000. Jeżeli przypadek lub spekulacya ogołoci nagle kraj z dostatku kapitałow, ci co kupowali dobra przy wysokiej cenie mogą zarazem tracić na nich połowę lub więcej ; a jeśli mieli długi wynoszące połowę wartości, muszą na ten czas odstąpić ich całkowicie swym wierzycielom. W tak okropnem położeniu znajdowaliśmy się pod rządem przeszłym; nasz los i nasze majątki zależały już całkowicie od upodobania i chciwości jego zwolennikow. Za środki do zbogacenia oddawaliśmy niebacznie całe nasze skarby; za sieci ustępowaliśmy złowione ryby; najdalej za poł wieku dobra nasze takby pewnie były przeszły do rąk obcych panow, jak przeszły w prowincyach dawniej zajętych. Zadrżyjmy na niebezpieczne te sidła, w ktore nas zdradnie wikłano, strzeżmy się ich pilnie napotem, i dziękujmy niebu, że nam jeszcze dosyć wcześnie zesłało wspaniałego wybawcę. Jemu samemu winniśmy życie polityczne, jemu winniśmy nasze majątki i kochaną tę ziemię, ktorąśmy odziedziczyli po szanownych ojcach naszych. Bez niego w drugiem już pewnie pokoleniu Polacy byliby na własnej ziemi grzebali perz w roli obcych panow. Niedostatek pieniędzy nie mało się jeszcze przyłożył do upadku przemysłow i miast w Polsce. Na tak rozległy kraj i mnogie zapasy płodow jego surowych, potrzebna zawsze była niezmierna massa gotowej monety. Ta tylko mogła zabezpieczać ciągłą ich zamianę, i ułatwiać produkującym sposoby do nieprzerwanego tworzenia nowych. Wewnętrzne źrodła nie były w stanie dostarczać całej toj potrzeby; zewnętrzne, zależąc od licznych okoliczności, nie zawsze mogły być pewne Pomory, nieurodzaje, wojny i stosunki polityczne, tamując krążenie i napływ pieniędzy, tamowały zarazem odbyt i zamianę produktow. Z tych względow położenie przemysłu krajowego wystawione było na znaczne niebezpieczeństwa, ktore niebaczność rządu więcej jeszcze niekiedy pomnażała. fałszywe wyobrażenie o pieniądzach powszechnie prawie, w ostatnich wiekach, były opanowały umysły rządcow; sądząc z przypadkowej i pozornej zmiany ich wartości, rozumieli, że za położeniem swego znaku, mogli im tak, jak markom w grze, nadawać to wyższą, to niższą cenę. Pieniądze nie należy uważać, tylko jak towar służący za środek do zamiany wszelkich potrzeb ludzich. Jak towarowi nikt nie może nadawać dowolnie ceny dlatego, że ta zawisła jedynie od jego użyteczności i dostatku lub niedostatku, tak podobnież sądzić należy o pieniądzach. Jeśli ich jest wiele, a produktow szukanych na zamianę jest mało, natenczas zdaje się, że zmieniają swoją wartość, ponieważ za mniej produktow daje ich się tyle, jak kiedyindziej za więcej. Przy dostatku pieniędzy w czasie nieurodzajow, płacąc za korzec zboża zł. 20, ktory przedtem płacono po 10, wydaje się, że srebro i złoto o całą połowę straciło swoją wartość, co jednak nie jest w samej istocie. Gdyby pieniądze straciły swoją wartość rzeczywistą o połowę, nie tylko samo zboże, ale wszystkie produkta na całej ziemi powinnyby względem nich podnieść się zarazem w podwojną cenę. Że się to jednak nie dzieje, należy wyznać, że same produkta odmieniają swoją wartość i cenę, podczas gdy pieniądze stoją, zawsze w tej, jaką im nadaje ich użyteczność i stan zapasu. Chociaż przypadkowa drogość jednego produktu podnosi niekiedy cenę wiele innych, i zdaje się tern samem powszechniej nieco zniżać pieniądze, ztąd jeszcze nie można sobie wnosić zmiany rzezy wistej ich wartości. Produkt jeden więcej albo mniej ma wpływu na drugie; same zatem produkta między sobą zmieniają swoja cenę, nie tykając jeszcze wartości pieniędzy. Drogość chleba i pierwszych potrzeb ma wpływ na wszystkie inne produkta, bo każdy produkujący, nie mogąc się bez nich obyć, inusi na własnych płodach nagradzać sobie przewyżkę zwyczajnej ich ceny. Monetę, jak się już wspomniało, pod dwoma względami używać należy, jako towar mający swoją wartość, ktorą mu nadaje jego użyteczność i rzadkość, i jako środek służący powszechnie do zamiany potrzeb ludzkich na ziemi. Ktoby jej, jako towarowi zdatnemu do wielu użytkow, chciał nadać wartość i cenę rożną od tej, jaką ma rzeczywiście, musiałby wprzod opanować wszystkie źrodła, w ktorych się czerpają jej kruszce; ktoby jej stopę zmownie do zamiany rzeczy przyjętą chciał przeistoczyć, trzebaby mu wprzod zniewolić wszystkie inne narody do wyrzeczenia się p rżyj ę tej zmowy. Ale jak jedno, tak drugie jest niepodobne; nikt nie jest w stanie posiąść zarazem wszystkich kopalni złota i srebra na świecie, i wszyscy nie zechcą się nigdy stosować do prostej woli jednego. Pieniądze są dla całej ziemi, a narody jej nie inaczej uważać należy, tylko jak wielką rzeczpospolitą, ktorej obywatele nie poczuwają się do posłuszeństwa pra198 wom narzuconym przez jednego, albo ustanowionym dla jednego. Monetę zatem trzeba koniecznie zostawić przy rzeczywistej tej wartości, jaką jej nadaje, z jednoj strony użyteczność, a z drugiej zmowa powszechna, i sam stosunek z resztą produktow ziemskich. Ktoby inaczej chciał z nią postępować, oszukałby siebie, szkodziłby innym, i w końcu po stracie musiałby wszelako poprawiać błąd własny. Przy jakiejkolwiek dowolnoj zmianie wartości monety; kraj i mieszkańcy zawsze szkodować muszą ; za nią zmienia się cena wszelkich produktow, i dopoki trwa to burzenie, nikt nie może należycie umiarkować wzajemnych względow ich "wartości do siebie. Ze w podobnem zamieszaniu albo konsument, albo produkujący bywa oszukanym, przeto jeden lękając się drugiego, albo go unika, albo się z nim waśni; tymczasem kraj traci na przepływie produktow, a przemysły na odbycie potrzebnym. Gdy rząd podnosi wartość monety, albo co na jedno wypada, gdy ją wydaje spodloną, raz tylko jeden zyskując, pozbawia poddanych o tyle majątku, ile sobie przyczynił nowego zysku. Jeśli 100 zł. dobrej monety spodli o jednę dziesiątą część, ma z nich w prawdzie 10 zł. zysku; ale wydając z tych spodlonych 100, nie daje rzeczywiście tylko 90 a resztę tracą ci, ktorym winien płacić. A że się każdy prędko poznaje na swojoj szkodzie, nikt odtąd ze skarbem publicznym nie wchodzi w umowy tylko tak, ażeby nic nie tracił: tam gdzie wprzody przestawał na stu, domaga się potem stu dziesięciu. Ale jeśli skarb z tej strony nic nie zyskuje przez spodlenie monety, z drugiej wystawia się jeszcze na wielkie niebezpieczeństwo. Przypuśćmy, że w dobrej monecie ma rocznego dochodu 100 milionow, za sfałszowaniem jej o jednę dziesiątą część, nie będzie już miał rzeczywiście tylko 90 milionow, a w dziesięciu latach traci cały jednoroczny swoj dochod. To zatem co raz zyskał na własnych poddanych, ci odzyskuję napowrot z niezmierną lichwą; bo zamiast 100 płacą tylko 90 i dziesiąty rok podatku przychodzi im darmo. W tem położeniu nie pozostaje mu innego sposobu, jak tylko ratować się powiększeniem podatkow. To powiększenie, żeby potrafiło zastąpić straty lat następujących, musi koniecznie wynosić tyle, o ile moneta spodloną została; w powyższym przypadku musi być podniesione do 10 od sta, i wtenczas dopiero skarb znajduje się na przyszłość w tym samym stanie, w jakim był przedtem. Podwyższanie podatkow, choć jest nieprzyjemne, poddani jednak, gdy widzą potrzeby publiczne, cierpliwie je znosić zwykli; lecz spodlenie monety zawsze ich obraża, bo w tym środku upatrują jakowyś rodzaj podstępu i nierzetelności. Jeśli rząd skażony tą wadą poważy się przyczyniać, choćby tylko na pozor, ciężaru w nowym podatku, nieukontentowanie z szemraniem staje się pod owczas powszechnem. Lepiej zatem czyni, kiedy zamiast podwyższania wartości monety, od razu powiększa podatki, tym sposobem unika zamieszania, nieprzyjemności i szkod daremnych. Skarb szukający zysku w fałszowaniu monety, podobny jest nie do nierozważnego kupca, ktory urzyna swoj łokieć, nie pomnąc, że przez to odstręcza sobie ludzi, i że sam musi kupować na jego miarę. w jednych tylko opłatach wojska i urzędnikow publicznych może skarb mieć zysk jakowyś na spodleniu monety ; ale ten zysk, jak z jednej strony wcale jest nieprzystojny, i nie zgadza się ani z powagą, ani z sprawiedliwością rządu, tak z drugiej nie nagradza nigdy strat, o ktore tym sposobem przyprawia kraj i poddanych. Jeśli widzi potrzebę zmniejszenia żołdu i pensyi, coż mu może przeszkadzać do użycia tego środku drogą otwartą? Skoro się przeświadczy, że wojskowy i urzędnik może się utrzymywać przyzwoicie, choć zostanie pozbawionym części swego dochodu, wolno mu ją odjąć przez odtrącenia lnb podatek, a nie przez zawodzenie wiary publicznej. Takich sposobow chwytać się tylko zwykły rządy niedołężne i niesprawiedliwe, ktore niedowierzając własnym poddanym, muszą sztuką i podstępem zniewalać ich do obowiązkow, albo do ofiar niesłusznych. ponieważ podniesienie stopy pieniędzy nie przydaje nic do wewnętrznej ich wartości przeto przy zamianach wzajemnych nikt za tę samą summę nie daje tyle, ile dawał przedtem. Dwie tylko rzeczy rownej wartości zamieniają się między sobą; jeśli łokieć sukna wart był w dobrej monecie 30., przy spodlonej o 7io część, musi kupujący zapłacić 33, i natenczas dopiero jedna wartość odpowiada drugiej. Mylą się zatem ci, ktorzy mniemają, że przez spodlenie monety zbogaca się kraj ; choćby ze stu milionow w dobrej, zrobiono dwieście milionow podłej, nie przyczynia się przez to o grosz jeden bogactwa dla kraju. Te dwieście milionow zawsze tyle tylko będą warte, jak pierwsze sto, i przy jakiejkolwiek zamianie, nikt za nie nie da więcej, a w wielu zdarzeniach mniej jeszcze, aniżeli przedtem. Chociaż w zamianach i handlu wewnętrznym spodlona moneta, po niejakim czasie i po stratach poniesionych przez szczegolnych obywateli, może się stać znośniejszą, w zewnętrznym jednak zawsze jest szkodliwą, mianowicie dla takich krajow, ktore potrzebują wiele obcych płodow. Powiedziało się. że nikt nie patrzy na imienną, ale na wewnętrzną wartość monety ; każdy zatem, kto ma towar jaki do sprzedania, zniża albo podwyższa jego cenę do stopy pieniędzy kupującego. I to tak dla uniknienia własnej straty, jako też dla zapewnienia sobie należnego zysku czynić koniecznie musi. Ze jednak przedający zawsze jest troskliwszym o zysk, niż o odbyt na swoje towary, ztąd gdy ma interes z kupującym, ktorego moneta nosi powszechnie piętno spodlonej, do zniżenia dodaje jeszcze pogardę, a następnie strąca ją pod sarnę nawet wartość wewnętrzną. Przykład i doświadczenie najlepiej potwierdza to zdanie. Stopy monety Saskiej nie rożni się od stopy grubej monety Pruskiej w wartości wewnętrznej, tylko od 5 do ti na stu. W tej zatem proporcyi jedna z drugą staćby powinna w handlu i zamianach wzajemnych ; jednak przeciwnie się wcale dzieje. Pruska moneta w Saksonii bardzo często zniżana bywa na stratę 9 i 10 na stu, a niekiedy jeszcze więcej. Procz tego, w drobniejszych rachunkach, gruba moneta Pruska z podobną stratą, zamienia się na zdatkową Saską, chociaż stopa tej ostatniej blisko trzecią częścią niższa jest od pierwszej. Tym sposobem kraj Pruski znaczne ponosi szkody, ktore niczem się nie nagradzając, nie mogą być uniknione. Sas ważąc swoje pieniądze wedle przyjętego biegu, w tej tylko cenie wydaje one przy handlu i zamianie Prusakowi; a że ta cena przewyższa sarnę wartość wewnętrzna, przeto nie tylko mu nic już nie zostawia do zyskania, ale nadto bierze większą za mniejszą. Prusak z swojej strony przeświadczony, że za 90 talarow Saskich tyle może kupić towarow, ile kupuje za 100 Pruskich, bierze bez trudności jedne za drugie, chociaż nierowne w swojej wartości. Sądząc z mnogości krążącej w Saksonii grubej monety Pruskiej, można przypuścić, że tam co rok przepływa do dwoch milionow talarow; biorąc średnią rachubę, w zamianie ich na wszelkie gatunki monety Saskiej, traci kraj Pruski rocznie na imiennej wartości około 200,000 talarow, a na rzeczy wistej blisko połowę tej summy. tak nabytą niżej wartości monetę Pruską, Sas oddaje do swojej mennicy, ktorą, płacą jej wartość wewnętrzną, daje mu zyskiwać to, co stracił Prusak. Zysk ten dla prywatnych, w średniej rachubie, zwyczajnie wynosi do kilku procentow, ktore im przychodzą bez ofiar i pracy. Mennica z swej strony rownie zyskuje, zapłaciwszy grzywnę monety Pruskiej na stopę Kolońską po zł. Pol: 78/2 wybija z niej w grubej 80, a w drobnej 120; ma zatem na pierwszej l1/^ a na drugiej 41^2 zysku. Powtarzając tak często podobne spekulacye, zawsze z pewnym zyskiem, nie byłoby dziwu żadnego, gdyby kraj jeden, za niejaki czas, przeciągnął do siebie całe bogactwa w kapitałach pieniężnych drugiego. Szczęściem dla Prus, że mogąc się łatwo obywać bez obcych produktów, mało wysyłają własnych pieniędzy za granice; każdy inny kraj który nie mając tych samych korzyści, przymuszony jest za podłą, monetę kupować od postronnych znaczną część swoich potrzeba, za lat kilkanaście może stracić daremnie największą jej massę. Jak spodlona moneta przyprawia o pewne straty własnych mieszkańców i skarb krajowy, tak utrzymywana w przyzwoitej stopie zapewnia niezawodne pożytki dla jednej i drugiej strony. W handlu przedający i kupujący, szacując porówno dobrą stopę, nie widzą, ani potrzeby, ani pożytku zniżania jej pod wartość ; gdziekolwiek z nią się udadzą, pewni są, że będzie przyjęta bez trudności. Zatem pierwsi nie podnoszą ceny na swych towarach, a drudzy nie przepłacają ich z własną szkodą. Przykład z Saksonii jeszcze nam objaśnia to zdanie: ten kraj trzymając się w stosunku do ościennych najlepszej stopy, ma tę korzyść, że jego moneta wszędzie, tak w kraju, jak i za granicą stoi porówno z najlepszą, a zawsze najmniej o tyle wyżej od podlejszej, o ile ją przenosi w swej wartości. Czech przyjmuje ją porówno z konwencyjną Austryacką, a Prusak podług kursu, jaki się ustanowi względem jego krajowej. Jak jeden tak drugi nie ma żadnej pobudki, ani do jéj zniżania, bo wie, że ta wszędzie znajdzie odbyt w całej swej wartości, ani do jéj wykupowania na lichwę, bo nie widzi, żeby się kiedy zachwiała w ugruntowanej dobrej opinii. W tym stanie dobra stopa Saska stojąc zawsze, jak skała nieporuszona, nie daje zręczności chciwemu kupcowi do ustawicznych swych towarów, a lichwiarzowi nie ukazuje tych korzyści, jakie zwyczajnie znajduje przy spodlonej. Ta tu mieszana, poniewierana w ustawicznych swych zmianach, nie mając pewnego punktu, o któryby się oprzeć mogła, czyli się podnosi, czyli też upada, zawsze ukazuje pole do zdzierstwa i oszukaństw spekulantów. Zatem i poddani wystawieni są na ustawiczne łupiestwa złych ludzi i skarb pozbawiony słusznych zysków stępia. mennica, która nie jest niczem więcej, jak tylko fabryką publiczną, dopóty tylko służy ku wygodzie i zbogaca kraj, dopóki się trzyma w wyrabianiu swych pieniędzy stopy zmownej. W tym razie widząc w jej stęplu to, na co jest zgoda powszechna, nikt się nie poważy poniżać go, i pozbawiać przez redukcye zysków jego fabryki. Chciażby te by ły najmniejsze, zawsze sa zyskiem pewnym, do którego każdy się przykłada. Przeciwnie dzieje się z podłą stopą; ktokolwiek ma dostać w ręce takie pieniądze, swój czyli obcy, wiedząc, że przy wydawaniu do imiennej wartości nikogo zniewalać nie może, podnosi swój towar lub pracę do tego stopnia, ażeby z pewnością uniknął straty. Tej zaś pewności dopóty spodziewać się nie może, dopóki nie wyrachuje, że wartość jego płodu równa się, albo czystej wartości wewnętrznej branych pieniędzy, albo też przypadkowym ich zmianom. Ta redukcya tak daleko najczęściej bywa pomykana, że w niej giną i zyski stępia, i koszta fabryki. obok nieuchronnych tych szkód, mennica przy podłej swej stopie wystawiona jeszcze bywa na inne nie mniej znaczne. Jej moneta ukazując fałszerzom pewne zyski, zachęca ich do szkodliwego rzemiosła, które nie tylko odbiera dochody stęplowe, ale nadto rujnuje kraj i mieszkańców. Im wyżej podniesiona jest jej wartość imienna, tern więcej kusi łakomstwo chciwych, i tern ich czyni śmielszemi. Jak dla zysku dwóch na grzywnie nikt się nie odważy wystawiać na niebezpieczeństwo kar surowych, tak dla zyskania 40 lub 60 na tej samej grzywnie, znajdzie się bardzo wielu. Zważywszy należycie wszystkie złe skutki, jakie wypływają ze spodlenia monet, dziwić się słusznie należy, że przy rozkrzewionem światłe jeszcze się dziś mogą znaleźć stronnicy tej błędnej ekonomii. Wtenczas, kiedy rządy stanowiły podatki wieczyste, mieli jeszcze jakikolwiek pozór na usprawiedliwienie swego zdania , gdyż w miarę zniżonej wartości imiennej pieniędzy, pomnażały się wieczyste, ciężary narodu. Ale dziś powszechnie przyjęte systema zapobiega tej nieprzyzwoitości : rządy na obecne tylko, i na czasowe potrzeby wymagają podatków ; poddani sami je zważają i oznaczają. Pierwsze zniżają je lub podwyższają podług okoliczności, drudzy wiedzą kiedy, i czyli są potrzebne. Za redukcyą monety redukują się same przez się wydatki skarbu publicznego ; zatem ten, nie widząc potrzeby wymagać od podatkujących tego, co mu się oszczędziło, redukuje swój budżet roczny. Obrońcy podłej stopy na poparcie swego zdania, te osobliwie przytaczają uwagi, że kraj nie chcąc tracić przy wzajemnych zamianach na dobrej swej monecie, musi się stosować do sąsiadów ; że ci tu za swoją podłą, mogą wykupować lepszą, i bogacić się na cudzy koszt. Zobaczmy, czyli to nie są błędne rozumowania i płonne obawy. Powiedziało się już wyżej, że pieniądze nie są niczem, jak tylko towarem mającym swoją wartość której nikt dowolnie ani zniżać ani podwyższać nie może. Towar nigdy się przy dobréj rozwadze nie ustępuje drugiemu, tylko w zamianę za inny równej z nim wartości. Kiedy sto złotych Polskich wychodzi do Prus, natomiast równa wartość w płótnie lub innym towarze przychodzi za nie do Polski. Ani jeden, ani drugi kraj na tej zamianie nie traci; bo dostaje porówno wartość jednę za drugą, czyli towar jeden równy drugiemu. Co więcej, obadwa się zbogacają, bo oddają rzecz, która im mniej jest potrzebna, i mniej ma wartości u nich, a dostają natomiast inną więcej wartą. To płótno, które Polak kupił w Szląsku za 100 zł., kosztuje w jego kraju 110 zł. : zatem za wartość mniejszą nabył większej, i zbogacił się 0 Vio wydanego kapitału. Gdyby go nie był kupił w Szląsku, byłby miał mniej majątku o 10 zł. Podobnie zyskuje Szląsk ; za nabyte 100 zł. więcej u siebie kupuje potrzeb, aniżeli ich mógł kupić za samo płótno; o tern wątpić nie można, bo inaczej nie byłby go ustępował za te pieniądze. Ile zyskują prywatni, o tyle zbogaca się kraj cały : 100 zł. w Posce mniejszej są wartości, niż za nie kupione płótno; a to nawzajem w Szląsku mniej jest warte, niż 100 zł., które mu przybyły z Polski. Jak sama zamiana wartości na równa wartość strony nie tylko sobie krzywdy nie czynią, ale się jeszcze zbogacają nawzajem ; tak zamienione rzeczy stają się zupełną własnością, z którą ów, co ją dostaje, może robić, co mu się podoba. W powyższym przykładzie wolno Polakowi darować, sprzedać, lub podrzeć kupione płótno, a Szlęzakowi roztrwonić swoje pieniądze. Jakokolwiek postąpi sobie z swoją własnością jeden, nie szkodzi ani obraża w niczem drugiego. Ponieważ w kupnie i handlu na wartość tylko rzeczy zumienianych wzgląd bywa miany ; przeto i pieniądze, służące za środek główny do téj czynności, nie podług imiennej, ale podług wewnętrznej wartości muszą być ważone. Jakakolwiek będzie ich stopa, skoro kupujący i sprzedający podnoszą lub zniżają do niej w miarę wartość towarów, nie krzywdzą rzeczywiście siebie, ani też własnych krajów ; bo zamieniają dzie równe wartości. Z tych zatem względów podła moneta jednego, przy słusznej redukcyi nie może w handlu szkodzić drugiemu, który ma lepszą. Wtenczas tylko mogłaby się stać szkodliwą spodlona moneta jednego, lepszej drugiego kraju, gdyby rząd mający ostatnią, albo zaniedbywał ustanowić wyraźnie różnicy i stosunku obudwóch, albo gdyby nie był w stanie dostarczać własnym poddanym do użytku koniecznie potrzebnej jéj massy. Imienne gatunki pieniędzy wspólne są częstokroć wielu zarazem krajom : Polska, Prusy, Austrya i Saksonia mają porówno sztukę srebrną, którą dzielą na 4 dobre grosze, i wszyscy prawie na 30 sztuk miedzianych zwanych, po naszemu groszami. Wszystkie te gatunki, chociaż między sobą równą mają wartość imienną, różnią się przecież bardzo znacznie w wartości rzeczywistej. Toż powiedzieć można o innych gatunkach wspólnych, jak o talarach, dukatach itd. Lud nie mający sposobności rozważenia ich należycie, może łatwo brać jedne za drugie. Lichwiarze mieniając podlejsze na lepsze, a tem samem dając mniej za więcej, mogą zbogacać obcych z krzywda krajowych mieszkańców. i ten to jest sęk, na którym się przytępiają zdania wielu obstających przy podłej stopie, mimo przekonania o prawdziwych pożytkach, jakie wypływają dla kraju z dobrej monety. Ale ten przypadek, którego się tak mocno lękają nie usprawiedliwia w niczem chwiejącego ich zdania; rząd tak łatwo podobnym pomyłkom i nieprzyzwoitościom zapobiedz może, że jeśli im się da wślizgać, staje się sam winnym wszelkich szkód, jakie ztad ponoszą poddani. Dostarczanie potrzebnej ilości własnej monety, pilna baczność na krążące obce gatunki, rozważna ich redukcya względem swoich nietylko w podobnym razie zachronić potrafi kraj od strat wszelakich, ale nadto, odwracając niebezpieczeństwo na tych samych, którzy je zgotowali, może z niego zapewnić sobie nieomylne zyski. Temi jedynie sposobami Saksonia zwyciężając swych sąsiadów, nie lęka się wcale podłej ich monety, i owszem pożytkuje z niej zawsze, gdy widzi znacznie zniżoną. Żaden Sas w handlu i zamianach inaczej nie wydaje swojej złotówki za pruską, tylko z lichwą groszy czterech; bo go tak nauczył baczny rząd jego. ci co obstają przy podłej stopie, na poparcie swego zdania, przytaczają najczęściej przykład z dawnéj Polski twierdząc, że ta zaledwie wypuściła w bieg milion dobrej swéj monety, już jéj wiecéj nie ujrzała u siebie. Ten przykład nie dowodzi jeszcze ich sprawy; rozważywszy należycie całe położenie rzeczy, trzeba przyznać, że w ówczas moneta dobra musiała koniecznie w mgnieniu oka niknąć z Polski. Przez ciąg kilku panowań nie bito wcale pieniędzy krajowych; massa zatem ich zupełnie wyczerpać się musiała. W kraju ubogim w przemysł pieniądze, jak się już dowiodło, są prawie jedynym środkiem do zamian tak potrzeb, jako i płodów ; im naród jest liczniejszy, a kraj rozleglejszy tem więcej wymaga takich środków do swego użytku. Od Jana Kazimierza do Augusta III. mennica w Polsce była nieczynna; po jej otworzeniu od roku 1766 aż do r. 1783 nie wybito tylko 42/2 milionów w monecie srebméj. Ta summa acz znaczna, skoro się rozrzuci na lat 17 była niczem dla tak wielkiego kraju i licznych jego potrzeb. Podług obrachunków skarbowych około r. 1780 okazało się, że do bilansu handlu zewnętrznego, Polska co rok dokładać musiała do 20 milionów ; zatem 42 miliony wybijane przez lat 17 ledwie wystarczyły na dwuletnie dokładki do samego bilansu zewnętrznego. Żeby przy podobnych wydatkach utrzymać tylko w kraju dawną massę pieniędzy, trzeba było wybijać co rok przynajmniej 20 milionów nowych. Parnięt. hist. pol. Warsz. r. 1784. Ibid. W takowym przeto stanie nie dobroć monety była przyczyną jej wypływu, ale sam jéj niedostatek, i brak przemysłu wewnętrznego. Chociażby stopa monety polskiej pod ówczas była i najpodlejszą, tak jak ją zostawił Jan Kazimierz, niktby jéj dlatego nie był potrafił utrzymać w kraju, a naród więcej jeszcze nierównie byłby tracił przy niej. Potrzeby i produkta obce, bez których sig obyć nie mógł, musiał koniecznie płacić podług wartości; widzieliśmy zaś, że przedający, mianowicie zagraniczni, redukując cudzą podłą monetę, pozbawiają, wydającego nie tylko ceny stępia i jego kosztów, ale nadto jeszcze niekiedy uroniają mu cząstkę wewnętrznej wartości. Na 20 milionach rocznie takowa strata dla kraju wydającego podłą monetę, może łatwo dochodzić ogromnej summy a lubo i tego zaprzeczać nie można, że kraj mający dobrą monetę, bywa niekiedy wystawionym na spekulacye lichwiarzów, to jednak nie usprawiedliwia jeszcze zdania obstających przy podłej i imiennéj wartości pieniędzy, które więcej nierównie podlegają temu niebezpieczeństwu. Wykupowanie takowe, brane mianowicie z przykładu Polski, było raczej skutkiem niedostatku, niż skutkiem wartości monety krajowej. W gwałtownej potrzebie ludzie, zapominając łatwo o istotnéj wartości rzeczy, nie szukają w niej, jak tylko wygody i użytku, bez którego obyć się nie mogą. Gdzie jest wielka potrzeba, a małe zapasy monety, tam wszyscy skrzętnie się ubiegają za nią. Dopóki im wystarcza dobra, gardząc podlejszą, albo ją odmiatają, albo strącają pod wartość; lecz skoro tamtej zabraknie, a potrzeby konieczne naciskają, biorą bez zastanowienia złą za dobrą. Jakakolwiek będzie wartość złój, skoro widzą, że inaczej nie może niczego ani dostać, ani pozbyć, przestają na niej dopóty, dopóki się nie zjawi lepsza. Przykład téj prawdy widzimy dziś w Austryi ; tam obok szczupłej massy ważnej monety, krążą papiery bez wszelkiej wartości wewnętrznej. Za te mieszkańcy przy wzajemnych zamianach, oddają z największem niebezpieczeństwem złoto, wszelkie płody, dobra i najdroższe sprzęty. Gdyby mieli podostatkiem monety, nie masz wątpienia, że alboby gardzili tą wartością mniemaną, alboby ją uważali, jak weksle zastępujące na chwilę rzeczywistą. W niedostatku przekładają użytek papieru nad wartość szczupłej liczby pieniędzy. W takiem prawie położeniu znajdowała się Polska; niedostatek własnej monety i konieczna jej potrzeba, zmuszała mieszkańców do przyjmowania jakiejkolwiek cudzej; a chociaż ich niekiedy ostrzegano o jej nieważności i o niebezpieczeństwach straty, nie słuchali tego, bo nie mając lepszej, nie mogli się obyć bez szczupłe sumki, które niekiedy wypuszczała w bieg mennica krajowa, będąc niczem w stosunku do obcej i do potrzeb wewnętrznych, zmącone z massą daleko ogromniejszą, szły z nią porówno. Około r. 1784 nie liczono w całym kraju, tylko do 4 milionów Polskiej monety srebrnej ; ta summa tak musiała niknąć przy obcej, jak mały strumyk w wielkiej rzece. Pam. b. p. War. 1784. Wyżej wspomnione obrachunki komissyi skarbowej wykazały, że w dwóch latach wyprowadzono z Polski rozmaitych płodów, za 60 milionów, a natomiast sprowadzono zagranicznych za sto blisko milionów. Jeśli w tym stanie naród tracił dobrą swoję monetę, to tylko dla tego, że jéj miał zamało; jeśli się widział zarażanym podłą, sam temu był winien. Gdyby był chciał korzystać z złoj wiary swych sąsiadow ; tak jak ci korzystali z jego nieładow i niedbalstwa, byłby ich samych zadzierzgnął w te sidła, jakie oni mu stawiali. Jak w każdym innym, tak i w tym względzie najlepsze chęci ostatniego krola polskiego musiały spełznąć na niczem; szanowny ten monarcha, chociaż niekiedy znalazł naśladowcow chwalebnych swych zamiarow, nigdy jednak nie mogł pozyskać dzielnego wsparcia od stanow. Po objęciu rządow zastał w Polsce 85 milionow krążącej monety pruskiej, ktora połowę tylko miała wartości rzeczywistej; nie chcąc dłużej patrzyć na nieporachowane szkody krajowe, postanowił założeniem mennicy, zatamowae dalszy jej napływ. Mocno przekonany o tej prawdzie, że kraj zawsze traci na podłej, a zyskuje na dobrej, skłonił się do przyjęcia stopy konwencyjnej. Najchwalebniejszy ten zamiar dążący jedynie do dobra powszechnego, cały narod wszelkiemi siłami w7spieraćbj7 był powinien. To przecież nie nastąpiło, a krol zostawiony bez środkow7, musiał się chwycić takich, ktore jemu samemu przyniosły stratę, krajowi w niczem nie pomogły, a dla nikczemnych fałszerzy stały się nowem źrodłem szkodliwej lichwy. Zamiast wymiecenia zarazem całych barłogow7 na dziedzinę, z ktorej były przyniesione, widział się zniewolonym zbierać je troskliwie, i wygrzebywać to, co w nich jeszcze było dobrego. Bez funduszu dostatniego nie było innego sposobu, jak tylko przetapiać z wolna całą ową masę 85 milionow krążących w kraju, i wybijać z niej, ze stratą 50 na 100, Pamięt. hist. poi. Warsz. m. Luty 1784. ważną monetę polską. A że mennica, jak się już wspomniało, przez 17 przeszło lat zatrudniona była tern działaniem, przeto sama przewłoka czasu udaremniła wszelkie skutki najlepszego zamiaru. Ponieważ na rok jeden nie przybywało tylko 2 miliony kilkakroć stotysięcy dobrej monety, psotni zatem sąsiedzi mieli zawsze sposobność i czas do przyrabiania i nasyłania do kraju rownej summy swojej spodlonej. Ztąd nie tylko nie było podobieństwem, pozbyć się tej ogromnej masy, ktora już dawniej krążyła, ale nadto kraj przyczynił się do zyskow łupieskich mennicy swych nieprzyjacioł. W tak złem położeniu, w jakiem się pod owczas Polska znajdowała z obcą monetą, nie była pewniejszego sposobu, jak wysiliwszy się na znaczną ofiarę, wybić zarazem do kilkudziesiąt milionow, i w jednym czasie rozrzucić po całym kraju. Tym sposobem dobra moneta, stłumiwszy nagle podłą obcą, byłaby ją strąciła pod wartość, i wypchnęła napowrot tam, zkąd wyszła. Zatem narod nie tylkoby się był uwolnił od jej zarazy, ale nadto korzystając z jej upadku, byłby mogł należycie dokuczyć swym szkodnikom. Straty, jakie w owczas Polska ponosiła na własnej monecie, dlatego że jej miała za mało, były pewnie niczem względem tych, jakie ponosiła z tej samej przyczyny na dobrej obcej. Wiadomo, że dukaty holenderskie składały największą część pieniężnych kapitałow krajowych; rząd chociaż ich wartość ustosował z własną monetą, nie mogł jej przecież ustosować z obcą krążącą. Do wartości wewnętrznej dobrych dukatow holenderskich, nie dostaje tylko 21 jednego procentu ; przed r. 1784 powszechnie w kraju krążącej monecie pruskiej grubéj nie dostawało 13V2 drobnej przeszło 45 a miedzi 60 procentu. Mimo téj tak znacznej różnicy istotnej wartości, nie płacono w Polsce dukata rozmaitą tą monetą, tylko po 18 złotych Łatwo sobie wystawić, jak niezmierne naród ztąd ponosił szkody ; dla zysku 13, 45 lub 60 procentu, nie trudno było odważyć się fałszerzom na szkodliwe rzemiosło, lichwiarzom na złodziejski handel pieniędzmi, a chciwym sąsiadom na rozważanie tego bezwartego towaru, który na cudzy koszt powiększał niezmiernie dochody ich mennicy. Pamięt. hist. polit. Warsz. m. Luty 1784. W dopiero wspomnionym pamiętniku bezimienny Polak wyrachował, że od r. 1771 w ciągu 11 lat następujących, przez wybicie 10 milionów dobrej, przy 80 milionach krążącej podłej monety, ochroniono kraj od straty 245 milionów. Chociaż nie zupełnie przystaniemy do zdania jego autora, który przecież, jak widać czerpał z pewnych źródeł, mówił do znających w ówczas stan rzeczy, i umiał zgłębiać teoryą menniczną ; o tem jednak na chwilę powątpiewać nie możemy, że straty tego rodzaju tak przed, jako i po zaprowadzeniu mennicy krajowej, były niezliczone, że wielka część dochodów, które naród miał zbierać z swej pracy, wychodziła co rok za granice ubogacać obcych. Na 30 milionach zbieranych rocznie za wyprzedawane płody krajowe, najwięcej w zlocie, nie trudno było chciwym sąsiadom zamianą za podłą monetę, złupić Polskę z 5 do 6 milionów rzeczywistej wartości. Takie to, i w różnych innych względach podobne straty, obok wyraźnego niedbalstwa o dobro ogólne, wyczerpując zwolna najdroższe źródła krajowe na pożytek cudzy, odejmowały Polsce wszelkie sposoby zasłaniania się od upadku. Te zyski z przemysłu i nieprzebranych płodów, które miały udoskonalać rolnictwo wewnętrzne, dźwigać miasta, podsycać rękodzieła, ożywiać handel; te kapitały, które łatwo mogły zamieniać dzikie stepy na kwitnące pola, nędzne chaty miejskie na ozdobne kamienice, liche stolce rzemieślnicze na pożądne warsztaty, wyślizgały się w nieładzie powszechnym z rąk narodu, i szły marnie zbogacać niewdzięcznych sąsiadów. Rolnik za swoję pracę w połowie tylko był nagradzany, nikczemny odbyt na wyrobione dzieła, pozbawiał rzemieślnika wszelkich zysków; kupiec zapłaciwszy za granicą towar swój złotem lub monetą ważną, przymuszony był przedawać go w kraju za bezwarte srebro i miedź. Każdy z tych przemysłów, wystawiony na nieuchronne straty, niszczał zwolna, i ciągnął za sobą ruinę całego kraju. Te w krótkości wytknięte przyczyny, choćby jeszcze nie były wszystkie, powinny już zdaje mi się, przekonać każdego, że po XVI wieku żaden rodzaj przemysłu, nie tylko rozwinąć się nie mógł w Polsce, ale nadto te, które zdawna najpiękniej były rozkrzewione, musiały koniecznie niszczeć i upadać. Wszystko sprzysięgło się było na przytłumienie talentów, wszystko tamowało usiłowania i zdolności mieszkańców. Kraj zatem w smutnych pustkach leżał zaniedbany na wszystkie strony, a dobro i interes powszechny poruszony był samemu losowi. Włościanin pozbawiony wolności, 216środków i chęci, nie mógł, i nie chciał mu w niczem być pomocą. Prawa przykuwszy go do miejsca i zniewalając do pracy dla swych panów, kaziły w oczach jego całą świętość tego obowiązku, który się jedynie gruntuje na pobudkach własnego dobra. Mieszczanin, opuściwszy zdrowe ręce, gnuśniał całe życie w próżnowaniu i pijaństwie. Odarty z majątku i sposobu do życia, gnębiony wszelkiemi plagami ucisków i niepokoju, spodlony zaniedbaniem i ciemnotą, nie mógł użyć ani sił, ani rozumu do rozwinienia swego przemysłu. Postawiony w zbyt ciasnych obrębach, przy niepewności opieki rządowej, każde jego powołanie, każde przedsięwzięcie groziło mu co chwila niebezpieczeństwem i ruiną. Ztąd mizerny kawałek ziemi, licha chałupa, podły szynk i partackie rzemiosło stanowiły jedyny sposób jego życia, i oprócz tak nikczemnego źródła, które nigdy nie zdołało ukrzepić sił jego nie widział na ziemi ani ojczyzny, ani ratunku żadnego dla siebie. Rząd nie trudniąc się nigdy jego losem, wdenczas tylko odzywał się z swoją władzą, kiedy mu sie spodobało zniewalać go do nowych ofiar z dawnych swobód i majątku. W takiem położeniu, żyjąc przez 200 blisko lat, nie mógł jak tylko spodleć, i stać się obojętnym na wszystko. Cóż go bowiem miała obchodzić ta ojczyzna, która go na mizerne skazała życie? co rząd, który go nigdy nie wspierał ?Szlachcic strzegąc jedynie własnych swobód, zamknięty w swej wiosce, zasłaniał oczy na to wszystko, co się działo obok niego z drugiemi. Nie tając sam przed sobą, że jego przywileje nazbyt obszerne miały granice, lękał się ustawicznie, ażeby z najmniejszą ich cząstką nie postradał wszystkich. W téj niespokojności niczem więcej nie był zajęty, jak tylko pilnowaniem ich całości, i o niczem więcej nie myślił, jak tylko o zabezpieczeniu ich przeciw wszelkim zamachom. Nie dowierzając ani własnej swej głowie, ani swym współbraciom, a mniej jeszcze rządowi, bał się każdego cienia nowości, lub odmiany zmierzaj acéj do poprawy stanu krajowego. Jak utyskiwał często i sarkał na niedogodność dawnych swych prawi zwy. Czajów, tak na samo wspomnienie nowych choćby najzbawienniejszych, gotów był bronić ich majątkiem i życiem. Jeśli nie zawiścił innym klasom cząstki swych swobód, tedy każda nowość wydawała mu się zdradną miną podłożoną na zniszczenie całej reszty. Stojąc niewzruszony wr tem uprzedzeniu szlachcic patrzył z obojętnością, tak na szerzące się niełady u siebie, jako też na niknące coraz stosunki z wzrastającemi obok sąsiadami. Niestety! zapominał o tem, że wysychające co dzień źródła bogactw wewnętrznych, osłabiając własne jego siły, miały go wkrótce pozbawić i ojczyzny, i tych swobód, dla których, w zbytecznej troskliwości, niebacznie wszystko poświęcał. W tak smutnem położeniu każdy z Polaków czuł mocno swoję niedogodność, każdy się dziwił, jak przy potędze, i przy niewyczerpapych źródłach bogactw krajowych, żył bez znaczenia i w niedostatku. Miłość własna zasłaniała mu oczy na istotne przyczyny tego stanu, a obcy, uwiedzeni pozorem lub przesądem, szukali ich mylnie w charakterze narodu. To co było jedynie zkutkiem nieszczęśliwego położenia, przypisywali błędnie lenistwu i nieudolności. Polak tak się już był przyzwyczaił do krzywdzących go zdań tego rodzaju, że je bez zarumienienia sam powtarzał w końcu. Takowe uprzedzenie odejmowało mu do reszty ambicyą, odwagę i zaufanie w własnych siłach; ztąd zamiast poprawienia wad politycznych i moralnych, przestawał niebacznie na tern mniemaniu, że w jego ojczyźnie inaczej dziać się nie mogło. Szczęściem! minęły już przecież czasy dawnego nieładu i obłędów; po srogich doświadczeniach, Polak powtórnie przerodzony w nową postać, ma teraz wszelką sposobność przekonać świat cały, że jak w męztwie i w miłości ojczyzny nie ustępuje żadnemu narodowi na ziemi, tak w rządności, w przemyśle i w talentach potrafi wyrównać każdemu.